W filmie „Dzień świra” bohater odwiedza swoją mamę. Podczas obiadu opowiada rodzicielce, że jego uczniowie na lekcji pierdzieli. Mama karci bohatera za wulgaryzm, na co ten przeprasza i oświadcza, że uczniowie prykali. Scena owa przypomniała mi się podczas czytania kuriozalnej książeczki „Sztuka pierdzenia”, która ukazała się niedawno nakładem wydawnictwa słowo/obraz terytoria. Myślałam, że to żart literacki, satyra, figielek, a tu się okazuje, że to „poważna” rozprawa naukowa. No, może nie rozprawa, ale esej, czy też rozprawka na pewno.
Pierre Thomas Nicolas Hurtaut był synem handlarza końmi, który został nauczycielem łaciny w szkole wojskowej. Zainteresowania i pęd badawczy młodego Francuza zadziwiają rozpiętością. Oprócz „Sztuki pierdzenia”, która ukazała się we Francji w 1751 roku, napisał również tekst o ceremoniach ślubnych w oczach Anglików, wydał „Skrócony podręcznik historyczny o królach dynastii Merowingów, „Słownik homonimów języka francuskiego” oraz opublikował „Esej medyczny o upławach miesięcznych”. Można powiedzieć, że nic, co ludzkie nie było mu obce, więc czemu nie podzielić się swą wiedzą z innymi?
„Sztuka pierdzenia” to tekst wpisujący się w tradycję literatury skatologicznej, która we Francji znalazła podatny grunt. Wystarczy, że przypomnimy sobie Mistrza Rabelais’ go i jego rubasznych bohaterów- Gargantuę i Pantagruela.
Ludzka fizjologia zawsze była tematem tabu. Mówiło się o niej z zaczerwienionymi policzkami, albo zbywano milczeniem. No bo jak tu mówić o kupie, czy o pierdzeniu właśnie, wśród zacnego grona? Hurtaut jednak chce udowodnić, że nie ma się czego wstydzić- pierdnięcie- rzecz ludzka. Autor zauważa, że niesłusznie uważa się, że pierdzenie i mówienie o nim to rzecz wulgarna, czy też gruboskórna. Tak nie jest i dlatego zjawisko postanowił opisać.
Esej został podzielony na dwie części. W pierwszej otrzymujemy ogólną definicję pierdu, dowiadujemy się czym różni się pierdnięcie od beknięcia, poznajemy odmiany pierdnięć oraz dowiadujemy się o tym, że pierdzenie jest jedną ze skuteczniejszych metod przy egzorcyzmach. Na zakończenie autor porusza niezwykle ważny problem: czy pierdnięcia są muzyką?
W drugiej części natomiast francuski eseista skupia się przede wszystkim na wyjaśnieniu różnicy między pierdzeniem, a puszczaniem bąków oraz nad pożytkami, jakie wynikają z jednego i z drugiego dla społeczności. Są tu również rozdziały dotyczące składu chemicznego oraz informacje o wpływie pierdzenia na piegi.
Na zakończenie autor przedstawia charakterystykę poszczególnych pierdnięć, biorąc pod uwagę stan cywilny pierdzącego, miejsce zamieszkania, czy też profesję.
Doprawdy, książeczka urocza i w swej absurdalności, po ponad dwustu latach nadal aktualna. Warto skorzystać z niektórych rad, o chociażby z takiej: „Żeby zdrowo, długo żyć, trza na wiatry wypiąć rzyć!”
Pierre Thomas Nicolas Hurtaut, Sztuka pierdzenia, przeł. Krzysztof Rutkowski, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2010.
"informacje o wpływie pierdzenia na piegi" - teraz to już ciekawość mnie zżera ;)
OdpowiedzUsuńhehehe, zachęcam do przeczytania, a wszelkie tajemnice zostaną odsłonięte :)
OdpowiedzUsuńTeż mnie te piegi zainteresowały ;D
OdpowiedzUsuńA czy ta książeczka jest dostępna w bibliotekach?
Hmmm, w sumie to nie wiem czy można ją dostać w bibliotece, ja sobie kupiłam :)
OdpowiedzUsuń