Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

niedziela, 21 grudnia 2014

Magdalena Tulli "Szum"



 


Autorka: Magdalena Tulli
Tytuł: Szum
Wydawnictwo: Znak Litera Nova
Rok wydania: 2014





Śledzę twórczość Magdaleny Tulli od samego początku. Jej książki są wymagające, to proza najeżona symbolami, oscylująca między realizmem a surrealizmem. Tulli pisze przypowieści. O ludzkiej kondycji. Wypływa na głębokie wody podświadomości, eksploruje tereny powojennych traum, a wszystko to ukrywa pod rozbudowanymi metaforami. To proza nieepicka, fabularność jest tu zepchnięta na drugi plan, podstawą staje się słowo i opis. Wyobraźnia gra tu ogromną rolę. Pisarz w takim modelu staje się prawdziwym demiurgiem i badaczem, który chciałby odkryć granice możliwości snucia opowieści z samego języka.

Według Tulli literatura to umiejętność układania pięknych zdań, ale dla pisarki to również sposób komunikacji z drugim człowiekiem.  Wszystkie te cechy widać w jej wcześniejszych książkach. Pisarka jednak nie jest doceniana przez szersze grono czytelnicze, zaliczana jest, niesłusznie, do tych autorów, których mogą zrozumieć jedynie poloniści. To nieprawda, wystarczy tylko odrobina wrażliwości, a światy kreowane przez Tulli staną przed Wami otworem.

W 2012 roku wyszły „Włoskie szpilki", książka nietypowa dla twórczości Tulli. To zbiór opowiadań albo powieść (pisarka w wywiadach mówiła, że i jedno i drugie), bardzo intymna, z autobiograficznymi wątkami. Tulli odeszła od metafory i ukryła się za młodą narratorką opowiadającą o swoich relacjach z matką, o szkolnych traumach, o wykluczeniu. „Szum" to swoista kontynuacja „Włoskich szpilek", mamy tu bowiem tę samą dziewczynkę, która wiecznie się spóźnia na lekcje, gubi klucze, nie potrafi biegle czytać, jest wytykana palcami przez koleżanki, bo ma ojca cudzoziemca i kompletnie brakuje jej społecznych umiejętności.


Poznajemy więc historię wykluczonego dziecka, śledzimy czasy podstawówki, ale główny wątek rozgrywa się, gdy bohaterka jest już dorosłą kobietą, z mężem i dwójką dzieci. Opiekuje się schorowaną matką, która przeżyła obóz w Auschwitz. Rodzicielka przez całe życie nie chciała opowiadać, co przeżyła, ale choroba pozbawia ją hamulców, córka po strzępkach informacji, jakie uzyskuje, zaczyna rozumieć pewne rzeczy, pewne zachowania.

Bohaterka zawsze odstawała od reszty, zawsze była gorsza. Znalazła sobie zatem przyjaciela- lisa z włoskiej czytanki dla dzieci. W powszechnej świadomości to rude zwierzę jest symbolem przebiegłości. Lis jest mały, ale kruchość fizyczną zastępuje intuicją, instynktem, sprytem. Wykorzystuje swój węch, umiejętność widzenia nocą, dlatego udaje mu się upolować kurę albo zadowolić się jajkiem i uniknąć przy tym postrzelenia przez wściekłego gospodarza. To właśnie lis staje się przewodnikiem dziewczynki, jej nauczycielem. Wpaja jej proste zasady, dzięki którym będzie mogła w miarę bezkolizyjnie poruszać się w nieprzyjaznej rzeczywistości.

Oczywiście zaraz na myśl przychodzi lis z „Małego Księcia", który pełnił w powieści Antoine'a de Saint-Exupéry'ego podobną rolę. W „Szumie" lis staje się jednak postacią rzeczywistą, gdy dziewczynka dorasta, zwierzę zostaje zastrzelone, ale pojawia się jako mąż bohaterki. To on przejmuje ochronną funkcję i wpaja swej małżonce przekonanie, że człowiek nie jest stworzony do upokorzeń, ale powinien umiejętnie wykorzystywać swoje możliwości. Jeżeli trzeba uciekać, uciekaj, lepiej czasami udawać głupotę, być szczwanym jak lis.

„Szum" to  surowa, intymna proza, to książka rozliczeniowa, próba konfrontacji z traumami rodzinnymi, próba ułożenia sobie w głowie relacji z matką, która przeżyła obóz, z jej siostrą i synem,  który był stawiany za niedościgły ideał, z ojcem,  Włochem, który w czasach PRL-u był postrzegany jako zjawisko orientalne. To proza skondensowana, skupiająca jak w soczewce traumę wykluczenia, napiętnowania.

Pod tymi wszystkimi opowieściami Tulli porusza problem przebaczenia. Tak jak we wcześniejszych książkach, pisarka zakrywa się metaforą, zaprasza nas w ostatniej scenie do Sądu Najniższego, na którym spotykamy wszystkie postaci, które w jakiś sposób zraniły bohaterkę. Obradom przewodniczy lis. Czy w ogóle jest możliwe przebaczenie? Co zrobić z ciężarem nienawiści? Czy zawsze słabszy musi przepraszać?
-Ciężar nienawiści... Wiem coś o tym. to jakby twój krzywdziciel wskoczył ci na plecy i kazał się nieść - mruknął łyżwiarz.
- Właśnie - powiedziałam - I w końcu błagasz los, żeby zdjął ci ten ciężar z karku. Dopiero kiedy cały staniesz się tym błaganiem, kiedy zapomnisz, kim byłeś i czego chciałeś, ciężar zniknie. to właśnie jest przebaczenie. Jedyne jakie znam.

Z książkami Magdaleny Tulli jest jak z poezją, boimy się po nie sięgnąć z bzdurnym przekonaniem, że to proza tylko dla wybranych, że nie zrozumiemy tych wszystkich metafor i odniesień, a wystarczy tylko odrobina empatii,  otwarcia się na inny sposób prowadzenia narracji, na emocje. Warto czasami zmienić przyzwyczajenia czytelnicze i sięgać po książki z najwyższej półki, a taką niewątpliwie jest „Szum".



4 komentarze:

  1. Bardzo zachęcająca recenzja. Nie miałam wcześniej możliwości zaznajomić się bliżej z autorką i z chęcią to zmienię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam bardzo, najlepiej zacząć od "Włoskich szpilek"

      Usuń
  2. Tulli twierdzi, że nie zajmuje się układaniem zdań, tylko opowiada historie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam na spotkaniu z Tulli i właśnie dokładnie tak powiedziała: Pisarz jest od układania pięknych zdań.
      A mogłabym prosić o podpis, bo anonimowe wpisy kasuję.

      Usuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.