Autorka: Magdalena
Tulli
Tytuł: Szum
Wydawnictwo: Znak
Litera Nova
Rok wydania: 2014
Śledzę twórczość
Magdaleny Tulli od samego początku. Jej książki są wymagające, to proza
najeżona symbolami, oscylująca między realizmem a surrealizmem. Tulli pisze
przypowieści. O ludzkiej kondycji. Wypływa na głębokie wody podświadomości,
eksploruje tereny powojennych traum, a wszystko to ukrywa pod rozbudowanymi
metaforami. To proza nieepicka, fabularność jest tu zepchnięta na drugi plan,
podstawą staje się słowo i opis. Wyobraźnia gra tu ogromną rolę. Pisarz w takim
modelu staje się prawdziwym demiurgiem i badaczem, który chciałby odkryć
granice możliwości snucia opowieści z samego języka.
Według Tulli
literatura to umiejętność układania pięknych zdań, ale dla pisarki to również
sposób komunikacji z drugim człowiekiem. Wszystkie te cechy widać w jej wcześniejszych
książkach. Pisarka jednak nie jest doceniana przez szersze grono czytelnicze,
zaliczana jest, niesłusznie, do tych autorów, których mogą zrozumieć jedynie
poloniści. To nieprawda, wystarczy tylko odrobina wrażliwości, a światy
kreowane przez Tulli staną przed Wami otworem.
W 2012 roku wyszły
„Włoskie szpilki", książka nietypowa dla twórczości Tulli. To zbiór
opowiadań albo powieść (pisarka w wywiadach mówiła, że i jedno i drugie),
bardzo intymna, z autobiograficznymi wątkami. Tulli odeszła od metafory i
ukryła się za młodą narratorką opowiadającą o swoich relacjach z matką, o
szkolnych traumach, o wykluczeniu. „Szum" to swoista kontynuacja „Włoskich
szpilek", mamy tu bowiem tę samą dziewczynkę, która wiecznie się spóźnia
na lekcje, gubi klucze, nie potrafi biegle czytać, jest wytykana palcami przez
koleżanki, bo ma ojca cudzoziemca i kompletnie brakuje jej społecznych
umiejętności.
Poznajemy więc historię
wykluczonego dziecka, śledzimy czasy podstawówki, ale główny wątek rozgrywa
się, gdy bohaterka jest już dorosłą kobietą, z mężem i dwójką dzieci. Opiekuje
się schorowaną matką, która przeżyła obóz w Auschwitz. Rodzicielka przez całe
życie nie chciała opowiadać, co przeżyła, ale choroba pozbawia ją hamulców,
córka po strzępkach informacji, jakie uzyskuje, zaczyna rozumieć pewne rzeczy,
pewne zachowania.
Bohaterka zawsze
odstawała od reszty, zawsze była gorsza. Znalazła sobie zatem przyjaciela- lisa
z włoskiej czytanki dla dzieci. W powszechnej świadomości to rude zwierzę jest
symbolem przebiegłości. Lis jest mały, ale kruchość fizyczną zastępuje
intuicją, instynktem, sprytem. Wykorzystuje swój węch, umiejętność widzenia
nocą, dlatego udaje mu się upolować kurę albo zadowolić się jajkiem i uniknąć
przy tym postrzelenia przez wściekłego gospodarza. To właśnie lis staje się
przewodnikiem dziewczynki, jej nauczycielem. Wpaja jej proste zasady, dzięki
którym będzie mogła w miarę bezkolizyjnie poruszać się w nieprzyjaznej
rzeczywistości.
Oczywiście zaraz na
myśl przychodzi lis z „Małego Księcia", który pełnił w powieści Antoine'a
de Saint-Exupéry'ego podobną rolę. W „Szumie" lis staje się jednak
postacią rzeczywistą, gdy dziewczynka dorasta, zwierzę zostaje zastrzelone, ale
pojawia się jako mąż bohaterki. To on przejmuje ochronną funkcję i wpaja swej
małżonce przekonanie, że człowiek nie jest stworzony do upokorzeń, ale powinien
umiejętnie wykorzystywać swoje możliwości. Jeżeli trzeba uciekać, uciekaj,
lepiej czasami udawać głupotę, być szczwanym jak lis.
„Szum" to surowa, intymna proza, to książka
rozliczeniowa, próba konfrontacji z traumami rodzinnymi, próba ułożenia sobie w
głowie relacji z matką, która przeżyła obóz, z jej siostrą i synem, który był stawiany za niedościgły ideał, z
ojcem, Włochem, który w czasach PRL-u
był postrzegany jako zjawisko orientalne. To proza skondensowana, skupiająca
jak w soczewce traumę wykluczenia, napiętnowania.
Pod tymi wszystkimi
opowieściami Tulli porusza problem przebaczenia. Tak jak we wcześniejszych
książkach, pisarka zakrywa się metaforą, zaprasza nas w ostatniej scenie do
Sądu Najniższego, na którym spotykamy wszystkie postaci, które w jakiś sposób
zraniły bohaterkę. Obradom przewodniczy lis. Czy w ogóle jest możliwe
przebaczenie? Co zrobić z ciężarem nienawiści? Czy zawsze słabszy musi
przepraszać?
-Ciężar nienawiści... Wiem coś o tym. to jakby twój
krzywdziciel wskoczył ci na plecy i kazał się nieść - mruknął łyżwiarz.
- Właśnie - powiedziałam - I w końcu błagasz los, żeby
zdjął ci ten ciężar z karku. Dopiero kiedy cały staniesz się tym błaganiem,
kiedy zapomnisz, kim byłeś i czego chciałeś, ciężar zniknie. to właśnie jest
przebaczenie. Jedyne jakie znam.
Z książkami
Magdaleny Tulli jest jak z poezją, boimy się po nie sięgnąć z bzdurnym
przekonaniem, że to proza tylko dla wybranych, że nie zrozumiemy tych
wszystkich metafor i odniesień, a wystarczy tylko odrobina empatii, otwarcia się na inny sposób prowadzenia
narracji, na emocje. Warto czasami zmienić przyzwyczajenia czytelnicze i sięgać
po książki z najwyższej półki, a taką niewątpliwie jest „Szum".
Bardzo zachęcająca recenzja. Nie miałam wcześniej możliwości zaznajomić się bliżej z autorką i z chęcią to zmienię :)
OdpowiedzUsuńPolecam bardzo, najlepiej zacząć od "Włoskich szpilek"
UsuńTulli twierdzi, że nie zajmuje się układaniem zdań, tylko opowiada historie.
OdpowiedzUsuńByłam na spotkaniu z Tulli i właśnie dokładnie tak powiedziała: Pisarz jest od układania pięknych zdań.
UsuńA mogłabym prosić o podpis, bo anonimowe wpisy kasuję.