Autorka: Agnieszka Osiecka
Tytuł: Dzienniki 1951
Wydawnictwo: Prószyński
i Sk-a
Rok wydania: 2014
Od
dziesiątego roku życia, z przerwami, pisałam pamiętniki. Namówiła
mnie do tego ciotka Baśka, sama pisząca potajemnie. Część z nich
jest we wrocławskim Ossolineum, część w tapczanie. (...) są
nieszczere. Ciągle pokazywałam je koleżankom, pisałam „pod
kogoś". Poza tym starałam się przypodobać sobie samej. Jakaś
taka marna autopsychoterapia.
[Agnieszka
Osiecka]
W 2013 roku ukazał się
pierwszy tom „Dzienników" Agnieszki Osieckiej obejmujący
lata 1945-1950. Poznaliśmy w nim dziewczę, które dopiero zaczyna
swoją diarystyczną przygodę. Notatki były prowadzone w miarę
regularnie, dając obraz nieco naiwnej trzynastolatki, która jest
ciekawa świata i ludzi, wszystko widzi przez różowe okulary. W
tamtych latach najważniejsze dla Osieckiej były szkoła i treningi,
dlatego opisy tej sfery życiowej zajmują najwięcej miejsca. W
drugim tomie „Dzienników" obejmującym rok 1951 (Osiecka ma
wtedy 14 lat) akcenty rozkładają się już inaczej.
Osiecka nie zawsze miała
przy sobie pamiętnik, ale pióra z rąk nie wypuszczała. Notowała
wszystko, co się wokół niej działo, notowała wszędzie, na
kartkach, w notesach, w listach i wklejała później do diariusza. W
zapiskach czternastoletniej śmieszki bardzo często pojawiają się
nie tylko opisy codzienności, młoda poetka próbowała również
uchwycić nastrój, stąd w dzienniku pojawiają się egzaltowane i
przesiąknięte sentymentalną retoryką próby uchwycenia
krajobrazów emocji oraz obrazów przyrody. Ocierają się te obrazki
o grafomanię, wywołują pobłażliwy uśmiech, ale nie wymagajmy
zbyt wiele od młodej dziewczyny.
Życie nastoletniej
Osieckiej toczy się nadal wokół szkoły, treningów, potańców,
ale coraz więcej miejsca w notatkach zajmują filozoficzne
rozważania, dyskusje o literaturze, indywidualizmie, marksizmie
(urocze są te naiwne tezy głoszone przez młodą aktywistkę),
wrażliwości i ludzkiej naturze, religii, wierze. Wywody młodej
panny dotyczące kwestii egzystencjalnych są przesiąknięte
młodocianym zapatrzeniem w idee. Osiecka bardzo dużo czyta
radzieckich pisarzy, ma słabość do Puszkina, ale zaczytuje się
również Boyem - Żeleńskim i Tuwimem. Dobór lektur wyraźnie
wpływa na jej poglądy, choć widać, że pisarka na wszystko chce
sobie wyrobić własne zdanie.
Wiele miejsca poświęca
na analizę kolegów i koleżanek: Małgorzata
Rejman (socjalistyczny oryginał. Tzw. herod-baba, za grosz
kobiecości. Łączy komunizm z wiarą. Entuzjastka ZSRR. Jest po
prostu z zasady szczęśliwa. Cudownie się z nią gada. Ma
„matematyczną" rodzinkę. Uwielbia Ukrainę. Chodzi do teatru
na dobre sztuki. Mówi protekcjonalnie bez intencji i z intencją.
Bywa śliczna, jak również podobna do goryla {zależnie od
naświetlenia, miny, pozy itd.}.Mam do niej zaufanie. Nie przyjaźni
się z nikim). Portrety są uaktualniane, ale
czy do końca szczere? Wszakże sama autorka w przytoczonym na
początku recenzji cytacie potwierdza, że nie są. Być może nie do
końca jest to prawda, ale na pewno rys kreacji na stronach diariusza
jest umotywowany, Osiecka bowiem wymieniała się z koleżankami
swoimi zeszytami. Dziewczynki stworzyły swoisty klub pamiętnikarek,
pokazywały sobie swoje zapiski, dyskutowały na temat sztuki pisania
pamiętników. Mając w świadomości, że ktoś nasze notatki będzie
czytał, siłą rzeczy zaczynamy ważyć słowa, pilnować myśli.
Tylko w przypadku Osieckiej sprawa ma się nieco inaczej. Wygląda na
to, że autorka „Białej bluzki" ma gdzieś zdanie innych i
stara się być wiarygodna, pisze co jej ślina na język przyniesie,
pisze dużo i bardzo zależy jej na dogłębnej analizie wszystkiego
i wszystkich.
Jest jeszcze coś w tym
tomie, czego nie było w poprzednim, Osiecka więcej pisze o swojej
rodzinie, o zagubionej matce, o ojcu, który też nie potrafi sobie
znaleźć miejsca. Rok 1951 zdaje się być przełomowym. Po
rozwodzie rodziców, Agnieszka inaczej patrzy na tatę, który do tej
pory był dla niej autorytetem, mama natomiast wzbudza w niej uczucie
litości, ale tej czułej, dziewczyna czuje na sobie obowiązek
opieki nad jej rozchwianą psychiką.
W 1951 roku Osiecka
zaczyna coraz bardziej się angażować w działalność ZMP,
obserwujemy, jak z podlotka dojrzewa na aktywistkę, która hartuje w
sobie marksistowskiego ducha.
Drugi tom „Dzienników"
jest pasjonująca lekturą, choć przyznam szczerze, że niektóre
wywody filozoficzne, czy też przydługie cytaty z czytanych przez
pisarkę książek, czasami mnie nudziły. Zresztą, czego wymagać
od czternastolatki? Fakt, że Osiecka była wybitną artystką, ale w
1951 roku jeszcze nie miała ogłady literackiej, te zapiski są
niekiedy infantylne, najeżone kolokwializmami, nowomową, niektóre
zdania są chropowate i w tym tkwi cały urok.
Tak, jak lubię Osiecką i sporo o niej czytam, tak te dzienniki wyjątkowo mnie nie kręcą i to dokładnie z tego względu o którym piszesz na końcu :) Ewidentnie wolę zostać przy jej dojrzalszej twórczości. Dzięki za super recenzję! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDzięki, ale to właśnie jest takie ciekawe, bo można śledzić, jak Osiecka wyrabiała się literacko, a te jej wywody i fascynacje filozofią i ideami- no miodzio, tylko trochę przynudnawe czasami. Ale w jej wieku miałam podobnie :)
Usuń