Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

czwartek, 18 grudnia 2014

Jessie Burton "Miniaturzystka"



 



Autorka: Jessie Burton
Tytuł: Miniaturzystka
Przekład: Anna Sak
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2014




W 2009 roku Jessie Burton pojechała do Amsterdamu. Zwiedzając Rijksmuseum, zachwyciła się siedemnastowiecznym domkiem dla lalek. Jego właścicielka, Petronella Oortman,żona bogatego kupca, włożyła wiele serca i pieniędzy, by miniatura w najdrobniejszych szczegółach odzwierciedlała wyposażenie prawdziwego domu. 


Wyobraźnia Burton zaczęła pracować na najwyższych obrotach, pisarka przez cztery lata szperała w archiwach, zapoznawała się z historią domków dla lalek, czytała o siedemnastowiecznej Holandii, o kupcach, o obyczajach, o jedzeniu, o ... no o wszystkim. Research historyczny był naprawdę dogłębny. I tak oto otrzymaliśmy historię niesamowitą o tym, że nie zawsze potrafimy odczytać wskazówki dawane nam przez los.

Jest rok 1686, „Złoty Wiek” w Holandii, czas rozkwitu handlu, sztuki, filozofii. Osiemnastoletnia Petronella Oortman udaje się do domu swego niedawno poślubionego męża - Johanessa Brandta. Dziewczyna przybywa ze wsi i musi stawić czoła nie tylko konwenansom, ale również Marin-siostrze jej małżonka oraz przyzwyczaić się do oryginalnego postępowania służby. 

W prezencie ślubnym Johannes podarował Nelli domek dla lalek. Młoda żona przyjmuje początkowo ten prezent jako obelgę, bo przecież domki dla lalek są dla dziewczynek, a ona jest już poważną zamężną kobietą, która chce być traktowana jak pani domu. 

Z czasem bohaterka znajduje tajemniczą miniaturzystkę, której zleca umeblowanie miniaturowych komnat. Okazuje się, że figurki i meble wykonywane przez artystkę odsłaniają wiele skrywanych przez lata tajemnic. Petronella odkrywa kolejne karty losu, starając się mieć wpływ na dalsze dzieje rodziny Brandtów, jednak życie lubi biec swoimi ścieżkami.
Zawsze jak widzę, że książka ma ponad czterysta stron, to się boję, że, może nie zaiskrzyć i wtedy co? Wizja brnięcia bez zainteresowania przez kilkaset stron nie jest zbyt zachęcająca, a już dawno przestałam wierzyć w optymistyczne opisy wydawcy na okładce.  Ale w przypadku „Miniaturzystki" obiema rękami podpisuję się pod rekomendacjami. 
 
Cóż to była za przygoda! Nie mogłam wyciągnąć nosa spomiędzy okładek, chciałam wraz z Petronellą odkrywać kolejne sekrety, poznać tajemniczą miniaturzystkę, która zdaje się być prorokinią. Chociaż... Wprawdzie powieść nosi tytuł „Miniaturzystka", to tak naprawdę jest to postać poboczna, wprowadzająca do fabuły wątek baśniowy. Jest ona w centrum świata przedstawionego, ale jednocześnie Burton traktuje ją peryferyjnie, to bohaterka efemeryczna, symboliczna.

Dużo ciekawsze i bardziej wyraziste są inne postaci - Marin, która pod czarną, prostą suknią protestantki nosi podszewki z najdroższej skóry. To kobieta nieszczęśliwa, choć bardzo inteligentna, pilnowanie rodzinnych tajemnic, wiele ją kosztuje. Burton świetnie prowadzi czytelnika przez zawiłe relacje miedzy nią, a bratem Johannesem, pisarka skupia się na rodzącej się powoli więzi między  dwiema kobietami. Przyznam, że ten wątek mnie najbardziej ujął.

Burton ukazuje również, jak młoda kobieta przybyła z innego świata, w którym miała wiele swobód, musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Petronella jest bardzo dojrzała, początkowo nieco wyrafinowana, z czasem łagodnieje i okazuje się bardzo zaradcza. Nawet po odkryciu sekretu swego męża, nie stygną jej uczucia do niego. 

„Miniaturzystka" skupia w sobie najlepsze cechy dobrej literatury. Jest tu miłość i zdrada, jest tajemnica i cierpienie. Narracja prowadzona bardzo dynamicznie łączy wątki obyczajowe i historyczne z sensacją. Autorka świetnie oddała ducha epoki, dbałość o detale nadaje kolorytu i sprawia, że zapominamy o internecie, komórkach i wsiąkamy w świat listów, kamiennych wanien, ciasnych gorsetów i rozkloszowanych sukien. 

Wchodzimy zatem do domu bogatego kupca, zwiedzamy dzielnice Amsterdamu, ale zaglądamy również do męskiego więzienia i jesteśmy świadkami procesu o sodomię, który jest jedną z najmocniejszych scen w powieści.

Jessie Burton skradła dwa dni z mojego życia, ale warto było je oddać, by dać się ponieść tak niesamowitej historii.

4 komentarze:

  1. Opis książki brzmi naprawdę intrygująco. Bardzo, bardzo chciałabym ją przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to do księgarni i zakupić! Albo list do Mikołąja napisać, jeszcze zdąży dojść :)

      Usuń
  2. Marzy mi się ta książka, czytałam tak dużo pozytywnych recenzji, które coraz bardziej mnie do niej ciągną, że na pewno w końcu się w nią zaopatrzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz jest dobry czas, bo można na święta przystanąć chwilkę i dać się ponieść tej niesamowitej historii

      Usuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.