Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

środa, 13 sierpnia 2014

Rachel Cusk "Życie na wsi"

 


Autorka: Rachel Cusk
Tytuł: Życie na wsi
Przekład: Maciej Świerkocki
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2014




Mam wrażenie, że Katarzyna Kazimierowska i Inga Iwasiów, których blurby są umieszczone na okładce „Życia na wsi" Racheli Cusk, czytały zupełnie inną książkę. Obie panie wychwalają powieść kanadyjskiej autorki, pisząc o tym, że jest to zabawa z konwencją powieści wiktoriańskiej, wnikliwe studium bohaterów, w którym ironia rozładowuje napięcie i pozwala dystansować się do klisz kultury popularnej. Być może tak jest, ale ja tego nie zauważyłam. Dziwi mnie, że tak inteligentne i poważane krytyczki nie zauważyły, że jest właśnie zupełnie odwrotnie.

Cusk miała świetny pomysł, chciała przedstawić, że życie na wsi wcale nie musi być sielanką, a wiktoriańska etykieta w XXI wieku trąci już nieco myszką. Niestety, pisarka nie poradziła sobie z tematem i nie chodzi tu tylko o jednowymiarowe postaci, ale również o brak pomysłu na fabułę, chaotyczną konstrukcję i mało oryginalny styl. Nie wspomnę już o braku umiejętności w budowaniu dialogów.

Bohaterką „Życia na wsi" jest Stella, dwudziestodziewięcioletnia prawniczka, która, nie wiedzieć czemu, postanawia zupełnie zmienić swoje życie. Pisze więc lakoniczne listy do swoich bliskich - rodziców i świeżo poślubionego Edwarda oraz do szefa i ucieka na wieś, gdzie zostaje zatrudniona jako opiekunka siedemnastoletniego niepełnosprawnego Martina Maddena.

Rodzina Maddenów to bogaty ród, który od pokoleń prowadzi farmę. Pamela Madden została przedstawiona jako typowa nowobogacka panią domu z rozchwianą osobowością, jej mąż - Piers Madden - nie wtrąca się w zarządzanie domem i z uległością wykonuje polecenia swej małżonki. Państwo mają czwórkę dzieci: Toby, przystojniak, który nie odpuści żadnej kobiecie, Caroline, córeczka zabiegająca o względy rodziców (aż się niedobrze robi od tego jej podlizywania), Millie, nieco zbuntowana, ale sympatyczna i Martin, zamknięty w sobie nastolatek, burkliwy i wulgarny, ale w głębi duszy wrażliwiec. Każda z tych postaci jest do znudzenia przewidywalna, nie posiada żadnej wyróżniającej cechy, przez co szybko znika z pamięci. Do tego rozmowy, jakie prowadzą domownicy są niejakim kuriozum. Autorka, siląc się na oryginalność, chcąc być może jednak ukazać swoje postaci jako nietuzinkowe jednostki, pozwala im mówić językiem najeżonym niczym nie umotywowanymi wulgaryzmami.

Rodzinie Maddenów przyglądamy się z perspektywy Stelli, bo to ona jest narratorką. I cóż mogę rzec? Narracja jak i sama bohaterka pozostawiają wiele do życzenia. Stella to postać, która drażni swoją głupotą. Tak naprawdę nie wiemy dlaczego postanowiła uciec z Londynu na wieś, bo ciągle zapewnia Martina, że lubi swoje życie. Do tego jest bardzo nieodpowiedzialna i pozbawiona wyobraźni, wiezie swojego podopiecznego, nie mając prawa jazdy, upija się szampanem po czym idzie pływać w basenie, zapomina zakręcić wodę i zalewa kuchnię, o mały włos nie zabija psa swoich pracodawców.

Cusk kompletnie nie radzi sobie z prowadzeniem historii, rozpoczyna wątki, chcąc zainteresować czytelnika, ale później je zawiesza i mam wrażenie, że o nich zapomina. Drażni ta niekonsekwencja. A szkoda, bo pomysł ciekawy, ale zupełnie zmarnowany.


3 komentarze:

  1. Oj, takie zawieszanie porozpoczynanych wątków to jedna z gorszych rzeczy, jakie mogą się przytrafić czytelnikowi. Plus ta nieodpowiedzialność bohaterki (rozumiem, że z tym psem to było tak, że podała/zostawiła mu coś szkodliwego do jedzenia?) odstrasza.
    A blurbom nie można ufać. Moja koleżanka studiuje filologię polską i ostatnio opowiadała mi, jak na zajęciach mieli ułożyć tekst na okładkę powstającej książki, wykładowca wybrał jej propozycję ze wszystkich innych, a ona nawet nie przeczytała całości (ten wybór więc ją nieco rozbawił), tylko pierwszy rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę zdradzić co ta porąbana bohaterka z tym psem zrobiła ;), a jeżeli chodzi o blurby to rzecz smutna, że Inga Iwasiów, którą cenię, napisała taką rekomendację, toż to nawet dla człowieka, który nie studiował polonistyki ta powieść się rozlatuje i nie trzeba żadnego wykształcenia, by to zauważyć. Dziwi mnie dlatego opinia tak wybitnej krytyczki.

      Usuń
  2. Panie na okladce sugeruja, ze Cusk będzie grała z konwencją chick-lit.
    Tymczasem gra ta niczym nie różni się od chick litu na serio. Ktoś tu chyba próbuje mieć ciastko i zjeść ciastko.

    OdpowiedzUsuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.