Autorka: Rachel Cusk
Tytuł: Życie na wsi
Przekład: Maciej
Świerkocki
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2014
Mam wrażenie, że
Katarzyna Kazimierowska i Inga Iwasiów, których blurby są
umieszczone na okładce „Życia na wsi" Racheli Cusk, czytały
zupełnie inną książkę. Obie panie wychwalają powieść
kanadyjskiej autorki, pisząc o tym, że jest to zabawa z konwencją
powieści wiktoriańskiej, wnikliwe studium bohaterów, w którym
ironia rozładowuje napięcie i pozwala
dystansować się do klisz kultury popularnej.
Być może tak jest, ale ja tego nie zauważyłam. Dziwi mnie, że
tak inteligentne i poważane krytyczki nie zauważyły, że jest
właśnie zupełnie odwrotnie.
Cusk miała świetny
pomysł, chciała przedstawić, że życie na wsi wcale nie musi być
sielanką, a wiktoriańska etykieta w XXI wieku trąci już nieco
myszką. Niestety, pisarka nie poradziła sobie z tematem i nie
chodzi tu tylko o jednowymiarowe postaci, ale również o brak
pomysłu na fabułę, chaotyczną konstrukcję i mało oryginalny
styl. Nie wspomnę już o braku umiejętności w budowaniu dialogów.
Bohaterką „Życia na
wsi" jest Stella, dwudziestodziewięcioletnia prawniczka, która,
nie wiedzieć czemu, postanawia zupełnie zmienić swoje życie.
Pisze więc lakoniczne listy do swoich bliskich - rodziców i świeżo
poślubionego Edwarda oraz do szefa i ucieka na wieś, gdzie zostaje
zatrudniona jako opiekunka siedemnastoletniego niepełnosprawnego
Martina Maddena.
Rodzina Maddenów to
bogaty ród, który od pokoleń prowadzi farmę. Pamela Madden
została przedstawiona jako typowa nowobogacka panią domu z
rozchwianą osobowością, jej mąż - Piers Madden - nie wtrąca się
w zarządzanie domem i z uległością wykonuje polecenia swej
małżonki. Państwo mają czwórkę dzieci: Toby, przystojniak,
który nie odpuści żadnej kobiecie, Caroline, córeczka zabiegająca
o względy rodziców (aż się niedobrze robi od tego jej
podlizywania), Millie, nieco zbuntowana, ale sympatyczna i Martin,
zamknięty w sobie nastolatek, burkliwy i wulgarny, ale w głębi
duszy wrażliwiec. Każda z tych postaci jest do znudzenia
przewidywalna, nie posiada żadnej wyróżniającej cechy, przez co
szybko znika z pamięci. Do tego rozmowy, jakie prowadzą domownicy
są niejakim kuriozum. Autorka, siląc się na oryginalność, chcąc
być może jednak ukazać swoje postaci jako nietuzinkowe jednostki,
pozwala im mówić językiem najeżonym niczym nie umotywowanymi
wulgaryzmami.
Rodzinie Maddenów
przyglądamy się z perspektywy Stelli, bo to ona jest narratorką. I
cóż mogę rzec? Narracja jak i sama bohaterka pozostawiają wiele
do życzenia. Stella to postać, która drażni swoją głupotą. Tak
naprawdę nie wiemy dlaczego postanowiła uciec z Londynu na wieś,
bo ciągle zapewnia Martina, że lubi swoje życie. Do tego jest
bardzo nieodpowiedzialna i pozbawiona wyobraźni, wiezie swojego
podopiecznego, nie mając prawa jazdy, upija się szampanem po czym
idzie pływać w basenie, zapomina zakręcić wodę i zalewa kuchnię,
o mały włos nie zabija psa swoich pracodawców.
Cusk kompletnie nie radzi
sobie z prowadzeniem historii, rozpoczyna wątki, chcąc
zainteresować czytelnika, ale później je zawiesza i mam wrażenie,
że o nich zapomina. Drażni ta niekonsekwencja. A szkoda, bo pomysł
ciekawy, ale zupełnie zmarnowany.
Oj, takie zawieszanie porozpoczynanych wątków to jedna z gorszych rzeczy, jakie mogą się przytrafić czytelnikowi. Plus ta nieodpowiedzialność bohaterki (rozumiem, że z tym psem to było tak, że podała/zostawiła mu coś szkodliwego do jedzenia?) odstrasza.
OdpowiedzUsuńA blurbom nie można ufać. Moja koleżanka studiuje filologię polską i ostatnio opowiadała mi, jak na zajęciach mieli ułożyć tekst na okładkę powstającej książki, wykładowca wybrał jej propozycję ze wszystkich innych, a ona nawet nie przeczytała całości (ten wybór więc ją nieco rozbawił), tylko pierwszy rozdział. ;)
Nie mogę zdradzić co ta porąbana bohaterka z tym psem zrobiła ;), a jeżeli chodzi o blurby to rzecz smutna, że Inga Iwasiów, którą cenię, napisała taką rekomendację, toż to nawet dla człowieka, który nie studiował polonistyki ta powieść się rozlatuje i nie trzeba żadnego wykształcenia, by to zauważyć. Dziwi mnie dlatego opinia tak wybitnej krytyczki.
UsuńPanie na okladce sugeruja, ze Cusk będzie grała z konwencją chick-lit.
OdpowiedzUsuńTymczasem gra ta niczym nie różni się od chick litu na serio. Ktoś tu chyba próbuje mieć ciastko i zjeść ciastko.