Miesiąc Spotkań
Autorskich dobiegł końca, lipiec cały literackich rozkoszy dostarczył, a i
początek sierpnia jeszcze nieśmiało wykorzystany został, by uczestnikom pełne
trzydzieści dni wrażeń zapewnić. Ech... już mi te spotkania wieczory układały,
wpisane w mój grafik, a teraz, jak żyć?
Jeszcze w sobotę
spotkanie z Ziemowitem Szczerkiem prowadzone przez Agnieszkę Wolny-Hamkało. O
Ukrainie było też, ale więcej o podróżowaniu, o różnicy między reportażem, a
prozą podróżniczą, o Słowianach, o fascynacji wschodnimi sąsiadami, o egzotyce.
Rozgadany autor, rozgadana i dociekliwa prowadząca oraz publiczność zadająca niekiedy
dość kuriozalne pytania.
A czytaliście już
książkę Ziemowita Szczerka? Zachęcam do lektury, niebawem więcej napiszę o „Przyjdzie
Mordor i nas zje", bom zachwycona do granic i ubawiona po pachy.
W niedzielę
Agnieszka Wolny-Hamkało tym razem w roli gościa, a po drugiej stronie Leszek
Pułka moderujący rozmowę. Pytania intymne o dzieciństwo i mniej intymne o
stosunek do mediów, o przyciąganiu freaków, o granicach miedzy piosenką a
wierszem i o mnóstwie innych rzeczy. Bo wiedzieć Wam trzeba, że Agnieszka jest
niesamowicie sympatyczną osobą. Czego to ona się już nie chwytała - debiutowała
jako poetka, niedawno wydała powieść „Zaćmienie", o której sobie możecie
poczytać TUTAJ, teraz pisze sztukę dla Teatru Współczesnego we Wrocławiu. Pełen
szacuneczek, Agnieszka wyzwań się nie boi, kombinuje w różnych formach, a do
tego jeszcze prowadziła z Andrzejem Grabowskim program „Hurtownia
książek", była wicenaczelną pisma literackiego „Chimera", można ją również
śledzić na fb, gdzie umieszcza krótkie migawki z rzeczywistości.
No i wracamy do
wzdychania - ech... powiem szczerze, że łezka się w oku kręci, że to już
koniec, że trzeba rok czekać na kolejną tak dużą dawkę dobrej literatury. Choć
przyznać muszę, że nie wszyscy autorzy mnie zachwycili. Jest też kilka mych
odkryć - Jo Clifford totalnie mnie zauroczyła, nie tylko jako pisarka, ale również
jako niesamowicie wrażliwa i ciepła osoba.
Na pewno sięgnę też po książkę Kristin Innes.
Miesiąc Spotkań
Autorskich to nie tylko wieczory z pisarzami. Utworzyła się bowiem grupka
stałych bywalców. I wiecie co, to właśnie jest w tym wszystkim najfajniejsze.
Książki łączą, prowokują do dyskusji, znoszą granice wiekowe. Podchodzisz i po
prostu gadasz, dyskutujesz, sprzeczasz się i czasami zmieniasz swój punkt
widzenia.
I jeszcze
organizacja - świetna. Pani Jolanta
Grzelczyk, kierownik działu promocji Miejskiej Biblioteki Publicznej stanęła na
wysokości zadania. Choć czasami były
problemy z nagłośnieniem, to jednak przepyszne krówki osłodziły wszelkie
niedogodności.
Ach, i prowadzący
spotkania - Leszek Budrewicz, który w niemalże każdej rozmowie przemycał wątek
futbolowy (oj, pasjonat z niego jest wielki) i bardzo żywiołowo prowadził
dyskusje, Leszek Pułka, spokojny, zadający bardzo odważne pytania, ale nie nachalne,
potrafił stworzyć atmosferę intymności, Agnieszka Wolny -Hamkało dociekliwa, i
pełna wdzięku, sprawiała, że w bibliotece panował nastrój luzu, Ania (nie
poznałam nazwiska) prowadząca spotkania z czeskimi pisarzami, roześmiana, dobrze
przygotowana. Prowadzący byli dobrze dobrani do autorów i dzięki temu rozmowy
były bardzo wzbogacające.
I oby do następnego
roku.
Zazdroszczę Ci tylu spotkań z pisarzami. Ech, miałaś co robić w lipcu :)
OdpowiedzUsuńnoooooo, ale już się skończyło :(
UsuńBezpośredni kontakt z pisarzami jeszcze bardziej motywuje nas do sięgnięcia po ich książki. A ile ciekawych rzeczy można się dowiedzieć - pisarze lubią zdradzać tajemnice. Zazdroszczę i czekam na relacje z kolejnych spotkań :)
OdpowiedzUsuńKontakt bezpośredni motywuje czasami też do odpuszczenia sobie ;). A czasami jest tak, że zachwycam się jakąś książką, lecę na spotkanie, a tu się okazuje, że autor lub autorka są niesympatyczni, ale to nie rzutuje na ich twórczość i mój odbiór.
UsuńA takie rozmowy są rzeczywiście bardzo wzbogacające, a zwłaszcza jak są spotkania z reporterami, oni potrafią opowiadać o mnóstwie ciekawych rzeczy.