Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Magiel Literacki z Magdaleną Grzebałkowską

W Teatrze Polskim we Wrocławiu odbywają się tzw. Czynne Poniedziałki. W ramach tego projektu, w każdy poniedziałek (no przecież, że nie w czwartek ;)) organizowane są różne imprezy:
- czytania, na których aktorzy czytają fragmenty dramatów. Czytania są reżyserowane i posiadają elementy spektaklu teatralnego,
- wystawy,
-projekcje filmów,
-koncerty
i Magiel Sztuk. Jeszcze niedawno Magiel Sztuk był jedynie Maglem Literackim, ale od jakiegoś czasu został poszerzony o inne dziedziny sztuki.
Raz w miesiącu, prowadzący spotkania profesor Stanisław Bereś, zapraszał na scenę teatru pisarza lub pisarkę i maglował ich bezlitośnie.

Jeżeli nie znacie profesora Beresia, to tylko wspomnę, że prowadzi on Telewizyjne Wiadomości Literackie, wydał świetne książki z wywiadami z pisarzami, jest to człowiek, który rewelacyjnie prowadzi rozmowy, zawsze próbuje drążyć , jątrzyć, wciskać nosa pod poszewkę, nie waha się stawiać kontrowersyjnych pytań, a co najważniejsze- słucha swoich rozmówców, nie czyta pytań z kartki, tylko daje się nieść rozmowie. Zawsze jest świetnie przygotowany, ma powypisywane co pikantniejsze fragmenty książek czy też wypowiedzi autora, z którym prowadzi spotkanie. Wieczory autorskie prowadzone przez profesora Beresia to prawdziwa uczta intelektualna.

Niestety, Magiel Literacki jest teraz rzadko, ponieważ literatura musiała też ustąpić miejsca innym sztukom. Raz na kilka tygodni jednak profesor Bereś zasiada na scenie Teatru Polskiego, by uruchomić swój maglowy warsztat. A dziś maglowaną była Magdalena Grzebałkowska autorka książki „Ksiądz paradoks. Biografia Jana Twardowskiego”.  

Cóż to był za burzliwy wieczór- spotkanie dwóch osobowości- wybitnego literaturoznawcy i wybitnej reporterki, która nie dała się zapędzić w kozi róg. A zaczęło się od pytania o recepcję książki Magdy w środowisku duchownych. Kardynał Nycz nie chciał się na ten temat wypowiedzieć, ale autorka biografii uważa, że książka mu się podobała tylko nie może o tym głośno powiedzieć. Ogólnie biografia „księdza od biedronek” została przyjęta ciepło, ale jeszcze zbyt mało czasu minęło od premiery (22.09.), by cokolwiek więcej powiedzieć.
Profesor nie byłby sobą, gdyby nie zaczął wypytywać o rzeczy, o które by nikt inny nie spytał. „Ksiądz Twardowski był kłamcą, dezinformował ludzi.” i zaraz cytacik na podparcie swej tezy. A co z tymi kobietami? Ksiądz? Zakochany? „ A pan profesor to nie kocha kobiet? Jak sobie to pan wyobraża? Przecież Twardowski późno został księdzem, wcześniej kochał się w dziewczynach i teraz nagle miał przestać? Powiedzieć- od dziś Panie Boże będę inny? Ja wiem, że on był zakochany w tych kobietach, ale stawiał sobie granice i wierzę w to, że ich nie przekraczał. Ale robił je też w konia, może nieświadomie.”

Oczywiście, te wszystkie pytania to były prowokacje, by rozwiązać usta reporterce, nakręcić dyskusję, ale to było niepotrzebne, bo Magda jest osobą niesamowicie otwartą i rozgadaną. Z przyjemnością przytaczała anegdotki ze swej pracy nad biografią i cały czas podkreślała, że w jej odczuciu stworzyła książkę, w której przedstawiła księdza Twardowskiego jako człowieka z krwi i kości: „Odwinęłam go z tego złotego papierka i pokazałam, że to był fajny, normalny chłop. Wkurzała mnie ta jego kokieteria, gdy udawał wielce zdziwionego, że ktokolwiek w ogóle czyta jego wiersze (tutaj Magda świetnie udawała chrypliwy głos księdza), a przecież wiedział, że drukuje się je w milionach egzemplarzy! No i ten okropny tupecik. Ale był to człowiek o ogromnym sercu, mało ludzi wie, że opiekował się kilkoma rodzinami, nikt nie wie, kim byli ci ludzie, nie dotarłam do nich”.

Magda nie znała wcześniej Twardowskiego, dostała propozycje od Wydawnictwa Znak, by napisać tę biografię i od tego zaczęła się jej przygoda z człowiekiem pełnym paradoksów. Polubiła go, choć wkurzały ją pewne jego cechy (ach, ta jego drażniąca kokieteria). Dowiedziała się, że w IPN-ie jest teczka księdza. Rok czekała nim ją mogła przejrzeć. Przez ten rok zdążyła już się przywiązać do swojego bohatera i bała sie, że teraz ten cały jej uroczy obraz upadnie, bo się okaże, że Twardowski był kolaborantem, donosił i Bóg sam jeszcze jeden wie co. Zaczęła czytać i kamień spadł jej z serca, choć nie potrafi sobie wytłumaczyć, dlaczego ksiądz mówił ubekowi źle o Solidarności, skoro też przyjaźnił się z opozycjonistami. „No to jak to, biografka nie wie?”- uaktywnił się profesor Bereś. „A czy ja wyglądam na Ducha Świętego? Czy ja potrafię siedzieć w człowieku? No nie!”- zripostowała autorka.

To był fascynujący wieczór. Konfrontacja dwóch żywiołów, dowcipna, podszyta lekką ironią rozmowa. Magdalena Grzebałkowska okazała się osobą niezwykle sympatyczną i wyluzowaną (kto inny by powiedział o księdzu Twardowskim, że był ziomalem?), nie dała się zmaglować profesorowi Beresiowi. Co tu dużo mówić- fajna z niej babka- konkretna, wygadana i świadoma swojej wartości i piszę to bez zbędnej kokieterii.

5 komentarzy:

  1. Niestety, cień na cały wieczór rzuca fakt, że najlepsze pytania z publiczności nie zostały przez autorkę "Księdza paradoksa" docenione. Książki wręczyła osobom na to niezasługującym! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nikt nie jest święty i bardzo dobrze. Jan Twardowski miał "swoje grzeszki", z których czytelnicy go chetnie rozgrzeszają, biorąc pod uwagę resztę jego cech, a przede wszystkim niezaprzeczalny talent poetycki. A p. Grzebałkowska - jak słusznie stwierdziła - nie jest Duchem Świętym, nie może więc wejść w głowę "obiektowi" swojej biografii. Przedstawiła to, co zdołała i chwała jej za to :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Two Bored Man => kwestia subiektywna. Ale jeśli przyszedłeś po to by dostać książkę...cóż....

    OdpowiedzUsuń
  4. Dragonella=> jasne, a jeszcze jak ona o tym potrafi opowiadać! :)

    OdpowiedzUsuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.