Autor: Tadeusz Konwicki
Tytuł: W pośpiechu rozmawia z Przemysławem Kanieckim
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2011
„Panie
Przemku, ale w ogóle, jeśli będziemy kontynuować te rozmowy, musi być Pan na to
przygotowany, że będą zmienne, uzależnione od nastroju biednego pana
Konwickiego. To wynika z tego, że jak pan wie, ja jestem w pośpiechu.
W pośpiechu duchowym, fizycznym trochę
mniej".
Przemysław Kaniecki sporo czasu poświęcił na zgłębianie życia i
twórczości Tadeusza Konwickiego, czego efektem była napisana przez niego praca
doktorska o pisarstwie autora „Małej
apokalipsy". Można zatem uznać, że
jest on specjalistą od Konwickiego, młodym ,ale za to lubianym przez autora:
„ Doznałem
Panie Przemku kochany olśnienia, czyli iluminacji, a przy okazji dokonałem
ważnego odkrycia naukowego. O co chodzi. Nagle uświadomiłem sobie, że ja z
panem rozmawiam jak z rówieśnikiem, do tego jeszcze gorzej, bo
z Kolonii Wileńskiej". Po takim wyznaniu zyskujemy pewność, że wywiad- rzeka,
którym niewątpliwie jest książka „W pośpiechu" jest rozmową szczerą, niemalże
intymną, autor „Sennika
współczesnego" otwiera się przed młodym doktorantem, choć ciągle podkreśla
z kokieteryjną skromnością, że jest wstydliwy i tylko niepotrzebnie pan Przemek
marnuje na niego czas.
„W pośpiechu" to swoiste opus magnum, to skarbnica przemyśleń na tematy nie tylko
artystyczne, choć te pojawiają się dość często. Tadeusz Konwicki dzieli się z
Kanieckim swoimi poglądami, jego wypowiedzi są niekiedy brutalne, często
dowcipne, momentami refleksyjne. Panowie rozmawiają o starości, o biologii, o
nieprzystawalności doświadczeń międzypokoleniowych, o ogromie wszechświata, o tym, że gołębie to
spryciarze, którzy żerują na Biblii oraz o innych powodach, dla których te
ptaki nie budzą sympatii w autorze „Kroniki wypadków miłosnych". Pytania zadawane z
wyczuciem przez Kanieckiego są zdeterminowane nastrojem i kondycją Konwickiego.
Często sam pisarz przejmuje inicjatywę,
podpuszcza swego młodego rozmówcę, rozgaduje się, z lubością opowiada o swoim
stosunku do mediów, do śmierci. Kaniecki z kolei świetnie potrafi wyczuć
swojego bohatera, dzięki czemu udaje mu się poruszyć kilka tematów tabu - dotyka wspomnień związanych z partyzantką,
podpytuje o bliskich.
Z tych rozmów wyłania się portret człowieka, który potrafi spojrzeć na
siebie z dystansem, choć widać, że lubi kokietować. Autor zaprasza Pana
Przemeczka na herbatkę i ciasteczka (czekoladowe herbatniki- takie jakie lubi
pan Przemuś), a czasami nawet na coś mocniejszego. Pali przy tym ogromne ilości papierosów i co
chwilę wypomina swemu młodemu przyjacielowi, że zadaje mu nudne pytania. Dla mnie ta książka jest również zapisem
pięknej przyjaźni, jaka narodziła się między rozmówcami. Dzieli ich ponad
pięćdziesiąt lat, a rozumieją się doskonale.
Nie ma między nimi relacji uczeń-mistrz. Konwicki często podkreśla, że
nie jest specjalistą od swojej twórczości, często nie pamięta wielu rzeczy,
często ze zdziwieniem otwiera oczy, gdy Kaniecki interpretuje jego dzieła.
Wywiad ten Kaniecki poprzeplatał swoistymi interludiami w postaci
fragmentów scenariuszy, różnych artykułów i form prozatorskich pisanych przez
Konwickiego na przestrzeni lat. Jest to uzupełnienie, które daje namiastkę
twórczości Konwickiego dla tych, którzy nie znają tego autora, choć szczerze
wątpię w to ,że tacy ludzie się gdzieś uchowali.
Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Wydawnictwu Czarne.
Jestem w trakcie czytania i b. podoba mi się naturalność wywiadu. Odzywki Konwickiego - boskie.;) A jak pięknie o żonie mówi... Wracam do lektury.;)
OdpowiedzUsuń