Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

poniedziałek, 4 lipca 2011

Mariusz Szczygieł, Niedziela, która zdarzyła się w środę

"Miałem szczęście być świadkiem, kiedy pewnym ludziom w środę przydarzyła się niedziela. To moja pierwsza reporterska książka. Z czasów, kiedy uwielbiałem pisać o Polsce, kiedy nie prowadziłem jeszcze talk-show w telewizji i kiedy nie miałem pojęcia, że pojadę w jakimkolwiek celu do Czech. Są to reportaże o przeciętności, bo sam pochodzę z przeciętnego miasteczka i, jak mówi mój tata Jerzy Szczygieł, to piękne być przeciętnym. Nowa Polska po upadku komuny postawiła przed przeciętnymi nieprzeciętne zadanie. Dlatego proszę potraktować tę książkę jako relację z zawodów w utrzymywaniu się na powierzchni".
[Mariusz Szczygieł]

W 1997 roku nieznany jeszcze szerokiej publiczności reporter Mariusz Szczygieł wydaje swój pierwszy zbiór reportaży pt. „ Niedziela, która zdarzyła się w środę”.  W roku 2011 wydawnictwo Czarne wydaje reedycję debiutu sławnego już dziś czechofila. Nowe wydanie zasługuje na uwagę nie tylko ze względu na wartość merytoryczną, ale i ze względu na jakość publikacji. Reportaże Szczygła przeplatane są czarno-białymi fotografiami Witolda Krassowskiego, który w latach 1989 – 1997 zamykał w fotograficznych kadrach codzienne życie Polaków. Owe fotografie stanowią idealne dopełnienie i wraz z tekstami autora „Gottlandu” zabierają nas w podróż do Polski lat dziewięćdziesiątych, kraju, który po obaleniu rządów komunistycznych wkraczał w nową rzeczywistość transformacyjną.

Szczygieł w swych tekstach skupia się przede wszystkim na zwykłym, przeciętnym człowieku. Przedstawia próby Polaków odnalezienia się w nowym ustroju. Poznajemy zatem pracowników firmy Elwro, którzy zostali zwolnieni po przejęciu zakładu przez niemiecki koncern, zaglądamy do listów pisanych do Rzecznika Praw Obywatelskich, w których zawarte są bolączki ówczesnego obywatela polskiego, czytamy historię Henryka Tkaczyka z Tomaszowa Mazowieckiego- szefa fabryki makaronu, który znęca się psychicznie nad pracownikami, by dzięki temu podbudować swe chore ego.

Szczygieł zagląda do fabryk, wsi, grzebie w dokumentach, jest wszędzie tam, gdzie coś ważnego się dzieje. Wciska nosa w polskie sprawy, opisuje jedno z największych przedsięwzięć budownictwa sakralnego ostatnich lat- budowę bazyliki w Licheniu. Reporter prześwietla również  gusta muzyczne Polaków, opisując fenomen disco polo. Tu znajduje się mój ulubiony cytat- zapytany w wywiadzie o hobby i o czytanie, wokalista zespołu Bayer Full odpowiada: „ O, czytam dużo. Przygodowe, książki akcji, prozy tylko nie lubię”- komentarz jest zbędny i tak jest niemalże w każdym tekście. Szczygieł nie analizuje, nie komentuje, on jedynie opisuje, dobiera fakty w taki sposób, który już narzuca interpretację. Zresztą, co tu interpretować? „Niedziela, która zdarzyła się w środę” to fragment najnowszej historii ukazany z dowcipnym dystansem. Już w tych debiutanckich reportażach ujawnia sie talent Szczygła- dowcip, ironia, zwracanie uwagi na z pozoru nieistotne szczegóły, na których oparte są historie. Dla młodego czytelnika ten debiutancki tom może stanowić swoisty przewodnik po ówczesnej polskiej mentalności. Co tu dużo pisać- Szczygieł ujmuje błyskotliwością i zaskakuje warsztatem. Lektura obowiązkowa!

Mariusz Szczygieł, Niedziela, która zdarzyła się w środę, wydawnictwo Czarne, Wołowiec 

Dziękuję wydawnictwu Czarne za przesłanie egzemplarza recenzyjnego książki.

29 komentarzy:

  1. Książki jeszcze nie czytałem, ale z pewnością po nią sięgnę. Na okładkę nie mogę patrzeć, nie lubię jak ten sam motyw lub fotografia powtarza się przy okazji wydań różnych pozycji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha Bayer Full rządzi:)

    OdpowiedzUsuń
  3. HA! dzięki wyzwaniu "Lektury reportera" trafiłam na twojego bloga. Bogu dzięki bo jest rewelacyjny! :)
    Też posiadam "nowego Szczygła" na półce lecz mam pewne obawy co do powtarzalności jego tekstów. Czytałam antologię "20 lat nowej Polski w reportażach według Mariusza Szczygła" i obawiam się, że książka o której piszesz może zawierać po prostu te same reportaże. Muszę się temu przyjrzeć. A sam Szczygieł - rewelacja! :)
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Szczygła:) Książki nie czytałam, ale dzięki Trójce miałam okazję jej wysłuchać. Codziennie o 11.50 sam autor czytał po jednym rozdziale. No gratka:) Chyba wysłuchałam wszystkich odcinków, chociaż nie. Tego tekstu Bayer fulla nie pamiętam, więc wychodzi na to, że jednak coś mi umknęło. Najbardziej mnie ubawiły fragmenty o imionach i nowych słowach przejętych z języka angielskiego:) Słuchanie to nie to samo co czytanie (ciężko mi się skupić), ale Szczygieł czytał w taki sposób, że nie sposób było się oderwać:)

    OdpowiedzUsuń
  5. kolmanka=> to mój ulubiony cytat :)

    OdpowiedzUsuń
  6. the book=> aż się zaczerwieniłam...dziękuję za komplement :) i bardzo serdecznie witam u siebie w kąciku, proszę sobie znaleźć wygodne miejsce i koniecznie pogłaskać kotka, który strzeże bloga :).
    Jeżeli chodzi o książkę, teksty, które znalazły się w antologii pochodzą właśnie z tej książki, ale polecam gorąco, zwłaszcza reportaż o budowie bazyliki licheńskiej

    OdpowiedzUsuń
  7. papryczka=> ja też uwielbiam Szczygła, nie słuchałam reportaży w Trójce,ale wierzę, na słowo, że Szczygieł potrafi przykuć uwagę. Nie każdy autor potrafi czytać swoje teksty. Rewelacyjni pod tym względem są jeszcze Janusz Rudnicki i Michał Witkowski.

    OdpowiedzUsuń
  8. papryczko, w Trójce czytałem tylko 30% tekstu. The book - w antologii "20" są tylko trzy z 16 reportaży z "Niedzieli"; to nie jest chyba dużo? Kiedy przygotowywałem "20", w ogóle nie planowałem nowego wydania "Niedzieli", byłem przekonany, że szybko nie dojdzie do jej wydania, że ta książka wymaga jeszcze z 10 lat czekania, aż czasy się zmienią. No ale Monika Sznajderman się zakochała w tej książce i wydała szybko.
    Pozdrawiam i dziękuję za piękną recenzję.
    Mariusz Szcz.

    OdpowiedzUsuń
  9. warto dodać, że fotki dodają fajnego smaczku tej pozycji. Co prawda wolę poóźniejsze rzeczy
    p. Mariusza - szczególnie te o Czechach ale to też czyta sie z ciekawością (ale jak na wznowienie jednak cholernie drogo :))... Mimo wszystko polecam!
    http://notatnikkulturalny.blogspot.com/2011/06/niedziela-ktora-zdazya-sie-w-srode.html

    OdpowiedzUsuń
  10. ach, nie doprecyzowałam, rzeczywiście w antologii są trzy teksty z "Niedzieli...", reszta to teksty innych reporterów.
    Miło mi gościć jednego z moich ulubionych reporterów na swoim blogu :) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  11. przynadziei=> o zdjęciach pisałam, bo to jednak integralna część książki, w ogóle wydanie jest piękne i pewnie dlatego tak drogie, ale warto w nie zainwestować, zwłaszcza, jak się nie ma pierwszego wydania. Jeśli ktoś interesuje się danym autorem, warto gromadzić wszystkie książki, bo na przestrzeni lat można później śledzić rozwój danego pisarza :). Pozdrawiam i witam u siebie w kąciku. Herbatki?

    OdpowiedzUsuń
  12. może zieloną :) będę zaglądał. a wszedłem przez notkę na reporterskim okiem.'
    widziałem że o fotkach wspomniałaś ale chciałem podkreślić że w pierwszym wydaniu i w antologii nie było tego...
    która Twoim zdaniem ksiązka p. Mariusza najlepsza?

    OdpowiedzUsuń
  13. Cenię dobre reportaże, więc myślę, że książka przypadnie mi do gustu. Czasem przyjemnei opróczpowieści podczytać coś napisanego z reporterskim zacięciem :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czytałem "Niedzielę...", nawet napisałem jej recenzję na swoim blogu:)Język Mariusza jest tak barwny i żywy, że przez te kilka chwil wróciłem w lata 90-te. Polecam!

    OdpowiedzUsuń
  15. fiu Fiu Mag sam autor Cię odwiedził:) nono! Faktycznie jakoś tak szybko się to czytanie skończyło. Dobrze, że to nie była całość jest argument, żeby jednak zakupić swój egzemplarz:) Że też ja ni cholery nie umiem pisać "recenzji" taka moja ułomność:(

    OdpowiedzUsuń
  16. Mag -
    głaski trafiły do Koty :)

    Panie Mariuszu Sz.- zatem sprawa wyjaśniona :)
    Zatem nie mam już żadnych obaw i śmiało zabieram się za lekturę:)

    OdpowiedzUsuń
  17. przynadziei=> a już się parzy :). Najlepsza książka Szczygła? Oj ciężko, ciężko, nie czytałam ostatniej, ale czeka w kolejce. Wszystko mi się podoba. Tak samo mam z Tochmanem, choć to inna tematyka i inny sposób pisania

    OdpowiedzUsuń
  18. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  19. z życia książek=> popieram :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Aneta => ja teraz mam jakieś mocne parcie na reportaż, ale zauważyłam, że ten gatunek robi się coraz bardziej modny. Wydawnictwo Czarne ma świetną serię reportażową-polecam

    OdpowiedzUsuń
  21. ooo to Zrób sobie raj polecam bo chyba jak na razie moja ulubiona

    OdpowiedzUsuń
  22. papryczka=> ano, miło mi, że Pan Mariusz zaglądnął do mnie. Zapominam, ze jak piszę recenzję z książek autorów, którzy żyją i są nadal aktywni, to zawsze jest "ryzyko", że przeczytają recenzję i nawet się wypowiedzą. Już kilka razy miałam taką sytuację- to bardzo miłe :). A tam, nie umiesz pisać recenzji- Ty masz świetne pióro, spróbuj :)

    OdpowiedzUsuń
  23. the book=> kot czuje się pogłaskany :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ostatnio sama czytałam tę książkę i tak trafiłam na Twój blog. Opowiadałam mamie o tym jak Pan Mariusz jechał pociągiem i czuł się jak małpka w zoo uśmiałyśmy się straszne, spodobało mi się przedstawienie mentalności Polaków w zabawny sposób :) no i ten luz autora :) Teraz jak już znam drogę na Twój blog będę zaglądać częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  25. jussi=> a zapraszam, zapraszam i witam w swoich skromnych progach :) Kotek przyjazny jest i lubi nowych ludzi poznawać, więc proszę go za uszkiem podrapać :) Herbatka? Kawka? A może czekolada na gorąco? :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Tak, żyjący autor może zajrzeć i coś napisać. To samo mówiłem inscenizatorom "Gottlandu" w czeskich teatrach: - Pamiętajcie, że moje postacie nie są zmyślone, mogą przyjść na wasze przedstawienie, żeby siebie obejrzeć :)
    Pozdrawiam. Szcz.

    OdpowiedzUsuń
  27. Panie Mariuszu, zapraszam częściej :) Mam nadzieję, że zawita Pan kiedyś do Wrocławia, wszakże muszę mieć autograf w książce :) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  28. Przyłączam się do prośby Mag, czekamy na spotkanie we Wrocławiu :)

    OdpowiedzUsuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.