Przyjechałam do Małego Miasteczka odpocząć, u Rodziców za piecem ogrzać stópki. I tak się jakoś poskładało, że niedaleko, zupełnie nawet blisko będzie koncert Strachów. Łaziłam, myślałam, bo przecież mam już bilet na koncert w Wielkim Mieście, a to za trzy tygodnie. Lekka przesada? Nieee, no chyba nie pojadę. Ale...Kochany Braciszek (tysiąc buziaków dla Niego- cmok, cmok, cmok, cmooook) wziął siostrzyczkę- fanatyczkę (niegroźną) i zawiózł w miejsce, gdzie o godzinie zero Strachy na Lachy wyciągnęły swój koncertowy maszt. A co sobie będę żałować, tym bardziej, że wiem, że w poniedziałek czeka mnie ciężka rozmowa, bo chcę postawić wszystko na jedną kartę, ale na razie o tym sza, wszystko w swoim czasie opiszę.
A chłopaki byli w świetnej formie. Publiczność również. Często znajomi pytają się mnie, po co tyle razy chodzę na koncert jednego zespołu, przecież oni na każdym koncercie grają to samo. Otóż nie – moi mili- każdy koncert to zupełnie inne przeżycie, a składa sie na nie kilka składników:
1. forma zespołu- wiadomo, chłopaki ze Strachów to zwykli ludzie, którzy miewają gorsze i lepsze dni, więc nie zawsze koncert jest udany, choć przyznam szczerze, że od pięciu lat byłam na jednym takim koncercie,
2. mój nastrój- zawsze mam ochotę na koncert Strachów, ale czasami chcę „powalczyć o życie” pod samą sceną, wyskakać się, wywrzeszczeć i ponabywać nowych siniaków, ale innym razem stanę sobie gdzieś z tyłu i kontempluję, na spokojnie, wtedy jestem tak jakby gdzieś obok, obserwuję tak, jakbym w tym wszystkim nie uczestniczyła,
3. są utwory, które muszą się pojawić na każdym koncercie, ale zawsze jest jakiś nowy element- nowa aranżacja, a jak Grabażowi dopisze humor, to zagra coś, czego zazwyczaj nie grają („Na pogrzeb Króla” zagrali w zeszłym roku w Wielkim Mieście, to było niesamowite przeżycie),
4. kontakt z publicznością- zawsze jest inny, na każdym koncercie.
Dla mnie każdy koncert jest osobnym rozdziałem, choć zdjęcia z koncertów są do siebie bardzo podobne ;). A jak już o zdjęciach mowa, to zapraszam do koncertowej galerii:
Jeszcze 10 min. do koncertu
Rzuf - techniczny - musi dopiąć wszystko na ostantni guzik
Set- lista (Łąkę jednak zagrali)
A teraz po kolei:
Kuzyn
Maniek
Lo
Rzuf vel. Wasiljew
Grabaż
"Piła tango" - zespół odpoczywa, publiczność daje czadu
Nie zagrali tym razem "Na pogrzeb Króla", nie było też moich ukochanych "Dygotów" i ,ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, nie zagrali "BTW- mamy tylko siebie". Ale poczekamy, zobaczymy, co zaprezentują za trzy tygodnie.
Acha- hasło koncertowe: "Pocałunki tak, dopalacze fuck!" :)
"ale innym razem stanę sobie gdzieś z tyłu i kontempluję, na spokojnie" No jeszcze się taki nie urodził, który by w to uwierzył!
OdpowiedzUsuńoooj, miła, był taki koncert w zeszłym roku :) tylko na bisy poszłam pod scenę :)
OdpowiedzUsuńcieszę się, że zaproszeniem strachów, mogliśmy wycisnąć satysfakcję na rozszalanym tłumie (3 raz z rzędu)
OdpowiedzUsuńkomentarz grabaża - kurcze, znów zajebiście się w Wałbrzychu gra
pozdrawiam
Kasza
aplauzplanet.pl
KALISZA MALISZA => komentarz Grabaża jak najbardziej prawdziwy :) Dali czadu. Lubię takie koncerty, kameralnie i czadowo, mam nadzieję, że pojutrze dadzą czadu we Wro :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń