Miron Białoszewski był nazywany „poetą rupieci i peryferii”. Dostrzegał w rzeczach codziennych, niecodzienne metafory. Prozę dnia zwyczajnego potrafił przekuć w poezję, tworząc przy tym swój niepowtarzalny język. Michał Olszewski nie jest poetą, ale łączą go z Białoszewskim zapewne co najmniej dwie rzeczy- fascynacja miejscami, które mieszczą się „kawał w bok od szosy głównej” oraz umiejętność wyszukiwania lingwistycznych kuriozów, które plenią się jak Polska długa i szeroka na murach i szyldach.
„Zapiski na biletach” to zbiór kilkudziesięciu mini-reportaży, tekstów krótkich, opisujących polskie zakamarki, o których nie pamiętają przewodniki. Olszewski jeździ po kraju i zbiera okruchy świata „ nie próbując na siłę sklejać ich w całość. Wrzucam do poszczególnych szuflad swoje skarby, a potem wyciągam na sznurki, mantry z tego powstają chaotyczne albo różańce, litanie klepane z miłością i odrazą jednocześnie”. Nic dziwnego- kraj nad Wisłą, jaki wyłania się zza okien pociągu, którym podróżuje reporter, nie jest pomalowany na żółto i na niebiesko, są za to różne odcienie szarości. Olszewski zabiera nas na dworce kolejowe, których specyficzną cechą jest zapach, a raczej smród. Podróżnego obowiązuje tu podstawowe przykazanie- niczego nie dotykać, bo nigdy nie wiesz, jaka zaraza siedzi na poręczach, ścianach czy też ławkach. Ze schematu wyłamuje się dworzec w Białymstoku, jego nieoczywista sterylność budzi jednak w autorze ambiwalentne uczucia. Wraz z autorem kupujemy bilet na podróż po Górnym Śląsku, zaglądamy do polskich „pipidówek”- Alwerni, Trzebini, ale też oglądamy Oświęcim z zupełnie innej perspektywy. Po chwili wsiadamy do pociągu i zatrzymujemy się na Mazurach, by potem powrócić na północ kraju. I tak krążymy wte i wewte wraz z autorem, a poza kolorytem lokalnym otrzymujemy również analizę turystycznej mentalności. Zaglądamy do barów, w których na ścianach wiszą sztuczne rośliny, golonka podawana jest na plastikowych talerzach, a stoły pokrywa cerata. Taka jest nasza codzienność, plastikowa i kiczowata, ale reporter nie deprecjonuje takiej rzeczywistości, wręcz przeciwnie, czasami w tekście czuć nutkę nostalgii, gdy to wspomina, że dawnymi czasy co tydzień słychać było huk trzepanych dywanów, a chłopcy grali w „świnkę”, a dziewczyny w gumki.
Olszewski jawi się jako świetny obserwator, nie tylko zagląda na peryferia, ale również bacznie przygląda się podróżującym. Bo w pociągu można spotkać różne typy turystyczne, a jeżeli będziemy mieli szczęście, być może uda nam się spotkać wymierający już gatunek „sensatów”. Bo pociąg, jak wiadomo, jest nie tylko środkiem transportu, ale również miejscem, w którym wymieniania się poglądy, dyskutuje, nawiązuje nowe znajomości, zyskuje kontakty oraz rozwija swoje kulinarne preferencje. Do tej analizy turystycznej subkultury należy jeszcze dodać językowe kurioza, które reporter z upodobaniem śledzi i kolekcjonuje. Stąd w tej podróżniczej narracji znajdujemy oryginalne szyldy, napisy z murów i toalet, które w bezpośredni sposób charakteryzują naszą polską mentalność.
Te lingwistyczne perełki łączą się z ironicznym językiem reportera, z jego umiejętnością wyszukiwania niecodziennych i dowcipnych porównań oraz metafor. Olszewski skupia się na detalach, opisuje zapachy, kolory, a do swych zapisków dołącza czarno-białe fotografie. Bez wątpienia ełcki dziennikarz stworzył oryginalny przewodnik po polskich drogach, zapomnianych miasteczkach, dworcach, barach, zapewniając czytelnikom niecodzienną podróż zapomnianymi szlakami.
Michał Olszewski, Zapiski na biletach, W.A.B., Warszawa 2010.
Madziu - odnośnie tego autora ,Biletów nie czytałam ale jak tylko wpadną mi w ręce zagłebię się w lekturze i jeszcze polecę Ci tego autora Chwalcie łąki umajone - niedawno czytałam - recenzja na moim blogu .Czesław jest przeuroczy - tylko głaskać i pieścić - pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMalineczko, przeczytałam Twoją recenzję z "Chwalcie łąki umajone" i jestem wręcz przekonana, że "Zapiski" dostarczą Ci podobnej satysfakcji czytelniczej :)
OdpowiedzUsuńMniam... Z mojego punktu widzenia lepszej rekomendacji, niż porównanie z "Donosami rzeczywistości" Białoszewskiego, nie mogłabyś zamieścić. Pędzę do księgarni... :)
OdpowiedzUsuńDragonella.
:) tylko się nie przewróć po drodze ;P
OdpowiedzUsuń