Autor: Jaume Cabré
Tytuł: Głosy Pamano
Przekład: Anna
Sawicka
Wydawnictwo:
Marginesy
Rok wydania: 2014
Nie potrafię
napisać o tej książce bez popadania w egzaltację. Będzie zatem bardzo
subiektywnie i chaotycznie, bo to co ze mną zrobił Jaume Cabré ... Tak proszę
Państwa, przez „Głosy Pamano" musiałam kilka razy udać się na długi
spacer, marszem, by gdzieś pogubić emocje, by myśli uładzić i wrócić do
lektury.
Jak można tak
pisać, tak nęcić czytelnika, tak zapętlać losy postaci. Jak Pan śmie Panie
Cabré tworzyć tak wiarygodne postaci, których czyny, myśli i słowa potrafią
wytrącić z równowagi?
Jak można tak
zwodzić czytelnika, wymagać od niego stuprocentowej uwagi, kontrapunktować w
najmniej oczekiwanych momentach i tak przez ponad sześćset stron?
Połknęłam „Głosy
Pamano" niemalże dławiąc się fabułą, pochłaniałam stronę za stroną, by
dowiedzieć się jak przedstawiona w książce historia się skończy. Czytałam, bo
chciałam w końcu jednoznacznie określić, czy ten Oriol to dobry człowiek, czy
skończona szuja. A Elisenda? A Marcel? A Jaume Serrelac? Ventura, Targa, Tina,
Jordi? I oczywiście kot - Jura, milczący świadek wszystkich zdarzeń.
Pierwsze
skojarzenie - Mario Vargas Llosa. Podobny styl narracji, typy
charakterologiczne (Elisenda przypomina bohaterkę "Szelmostw niegrzecznej
dziewczynki"), czy to dobrze, czyżby Cabré
nie potrafił mówić własnym głosem? Otóż nie, to nie jest epigoństwo,
Cabré jak najbardziej znalazł swój styl, który po „Wyznaję" okrzykniętej
majstersztykiem, jest już rozpoznawalny.
„Głosy Pamano"
to powieść polifoniczna, rozgrywająca się na kilku płaszczyznach czasowych.
Swym rozmachem obejmuje lata trzydzieste XX wieku, gdy to w Hiszpanii szaleje
wojna domowa, po czasy współczesne (2002
rok).
Miejsce akcji -
mała wioska Toreno położona w Pirenejach, wioska, która skrywa makabryczną
tajemnicę, jej mieszkańcy to ludzie naznaczeni piętnem wojny, zła i nienawiści.
Występuje tu cała
plejada bohaterów i każdy z nich odgrywa istotną rolę w powieści. Falangiści i
partyzanci, faszyści i komuniści. I jest Tina, nauczycielka z dziennikarską
smykałką. To właśnie ona, jadąc do Toreno, by uwiecznić na zdjęciach tamtejszą
szkołę, znajduje listy niejakiego Oriola Fontellesa adresowane do córki, której
nigdy nie było mu dane poznać. Tina, jak na rasową reporterkę przystało,
zaczyna węszyć, wraz z nią udajemy się na wycieczkę w przeszłość, a podróż
okazuje się być niebezpieczna, bo rozbudza zadawnione namiętności i ujawnia
zbrodnie.
Najbardziej
wyrazistą postacią jest nadawca listów- Oriol Frontelles, faszysta, który pod
przymusem przechodzi na stronę partyzantów. Jednak z czasem to co było
przymusem staje się autentycznym przekonaniem. Mężczyzna próbuje odkupić swoje
winy, następuje w nim przemiana wewnętrzna, ale szczerze powiem, że nie
polubiłam tego gościa. Jego postawa, naginanie poglądów pod wpływem strachu,
podwójna gra. Być może dokonała się w nim przemiana, ale jego czyn jest dla
mnie niewybaczalny. To postać kontrowersyjna, niejednoznaczna, gubiąca się w
rzeczywistości, taki człowiek z plasteliny. Ale, podkreślam, to tylko moje
subiektywne odczucie.
Równie niejednoznaczna
jest Elisenda Vilabrú, multimilionerka ogarnięta żądzą zemsty na komunistach,
którzy zamordowali jej ojca i brata. To typowa femme fatale, kobieta piękna,
majętna, inteligentna i po trupach dążąca do celu. Podporządkowuje sobie
wszystkich facetów, nikt nie jest w stanie opanować się w jej obecności, a
zapach nardu, który się wokół niej unosi pozostawia u mężczyzn uczucie
niepokoju. Swym goelem, Aniołem Zemsty,
czyni burmistrza Toreny - Valentiego Targę.
Nie wiem, czy
jestem w stanie pisać o tym bohaterze bez użycia nieparlamentarnych słów. No co
za ...szuja jedna! Faszysta, bestialsko zamordował czternastoletniego Venturę,
chłopca, którego ojciec jest komunistą. To najgorszy typ człowieka, gdy
poczuje, że ma władzę, a do tego jeszcze możliwość wzbogacenia się, nie cofnie
się przed najgorszym.
To tylko trzy
postaci, ale jest ich dużo więcej, jest ich mnóstwo, ale nie obawiajcie się,
Cabré tak prowadzi czytelnika, że losy poszczególnych bohaterów nie wymykają
się naszej percepcji.
Kataloński pisarz
przyjął dość ryzykowną formę narracji, jego metodę konstrukcyjną dobrze ujęła
tłumaczka tej powieści Anna Sawicka: Jaume
Cabré (...) zdążył oswoić czytelników z oryginalnym stylem narracji i redakcji:
z opuszczaniem znaków interpunkcyjnych przed przytoczeniem odpowiedzi czy z
płynnym przechodzeniem od pierwszej do trzeciej osoby (lub odwrotnie) w tym
samym zdaniu. W „Głosach Pamano" można znaleźć zdania, które zaczynają się
w latach siedemdziesiątych, a kończą w czterdziestych. Można sobie wyobrazić,
że w takim sposobie prowadzenia czytelnika jest pewien chaos, że trudno będzie
się wgryźć w styl autora, ale zapewniam was, że już od pierwszego rozdział, nim
się obejrzycie, złapiecie rytm i poddacie się tej na pozór skomplikowanej
formie.
„Głosy Pamano"
to monumentalne arcydzieło, to proza rozliczeniowa, Cabré, ukazując obraz
Katalonii podczas wojny domowej, pyta o granice zła, przedstawia, jak walki
między frakcjami wpłynęły na życie bohaterów. Autor „Wyznaję" mówi o
sytuacjach ekstremalnych, niejednoznacznych, opisuje represje aparatu władzy,
pokazując jednocześnie, jaką cenę trzeba zapłacić, by prawda nie wyszła na jaw.
To opowieść o wielkiej, ale chorej miłości, o strachu, śmierci, kłamstwie,
zdradzie i podwójnej grze, która jest jak naostrzona brzytwa z dwustronnym
ostrzem - Jak się zagapisz, może się to
dla ciebie źle skończyć.
Tak wiele pozytywnych opinii już przeczytałam o tej pozycji, że brak mi już wymówek aby po nią jak najszybciej sięgnąć...
OdpowiedzUsuńoj, to nie ma co ze sobą walczyć, to książka, która absolutnie zasługuje na zakupienie i pochłonięcie.
Usuń