Autorka: Ilona
Wiśniewska
Tytuł: Białe. Zimna
wyspa Spitsbergen
Wydawnictwo: Czarne
Seria: Reportaż
Rok wydania: 2014
Spitsbergen to
największa wyspa archipelagu Svalbard położonego w Arktyce. Longyearbyen to z
kolei największa i najdalej wysunięta na północ osada, w której żyje około
dwóch tysięcy ludzi. Są tu obywatele ponad pięćdziesięciu krajów, którzy
przybyli na lodowatą północ z różnych powodów. Wśród nich znalazła się Ilona
Wiśniewska, która po raz pierwszy przyleciała tutaj w 2009 roku.
Autorka spytana na
spotkaniu skąd pomysł na wyprowadzkę do miejsca, w którym, jak sama pisze latem jest tutaj jasno i zimno, a zimą
ciemno i bardzo zimno, odpowiedziała, że wszystko przez wrocławskie upały i
brak klimatyzacji w pracy. Siedząc bowiem dnia pewnego w gorącym biurze,
podglądała przez internetowe kamerki stację polarną na Longyearbyen, wtedy
poczuła, że musi tam pojechać. Nie sądziła, że pokocha to miejsce i już go nie
opuści.
Pozostała zatem na
końcu świata, gdzie słońce świeci przez pół roku, a przez drugie pół panuje noc
polarna, renifery włóczą się po ulicach jak bezdomne psy, a niedźwiedzi
polarnych jest o pół tysiąca więcej niż ludzi, choć nie jest łatwo takiego misiaka spotkać.
Nie przyroda jednak
fascynuje naszą reporterkę, ale osoby, które przybyły do krainy lodu, by tu
zamknąć lub rozpocząć jakiś etap swojego życia, bo „Białe" to swoista
kronika, w której losy zwykłych ludzi przeplatają się z historią archipelagu.
Na wspomnianym już
wcześniej przeze mnie spotkaniu Ilona Wiśniewska opowiadała, że powstało
mnóstwo publikacji na temat Spitsbergenu, ale większość z nich opowiada wciąż o
tych samych ludziach. Ona chciała natomiast opisać historie osób
niewidzialnych, nieznanych, o których nikt nie słyszał. Dlatego tak dobrze jej
się pisało, bo miała świadomość tego, że nikt przed nią nie wpadł na podobny
pomysł.
Poznajemy zatem
historię Galiny, która wyskoczyła ze statku i przeżyła kąpiel w Morzu
Arktycznym, Haralda, etatowego myśliwego, Hiawaty, zbieracza kaczego puchu,
który wylądował w psychiatryku za usiłowanie zabójstwa własnego syna, Karoliny,
właścicielki psiarni, pierwszej kobiety myśliwej, która w ciągu pięciu lat
zabiła siedemdziesięcioro siedem niedźwiedzi.
Ludzkie losy splatają
się tu z losami miejsc i zwierząt. Reporterka opowiada o jedynym psie, który na
wyspie ma swój nagrobek, pisze o narodowych świętach obchodzonych przez
emigrantów, którzy w ten sposób chcą zachować swoje tradycje, zagląda do miejsc
niedostępnych turystom, pisze o największym na świecie Globalnym Banku Nasion, gdzie znajduje się ich ponad siedemset
tysięcy, opowiada o Piramidzie - mieście-widmo, w którym stoi najdalej na
północ wysunięty pomnik Lenina, opisuje również historię Spitsbergen, zagląda
do Hornsund zwanego MałąPolską, bo tam znajduje się nasza naukowa stacja.
Ilona Wiśniewska
musiała zmienić styl życia, przystosować się do zupełnie nowych warunków, o tym
również opowiada w swojej książce. Pisze o pierwszym tygodniu, kiedy nie mogła
spać, bo słońce non stop było w zenicie, o pierwszej przeżytej nocy polarnej,
gdzie ratunkiem dla utrzymania formy był rower, o hyttach, domkach, w których
mieszkają. I to jest jedną z wartości „Białego" - jej subiektywizm,
intymność, która w połączeniu z wnikliwością i ciekawością autorki oraz jej
ogólną wiedzą dotyczącą faktów historycznych daje nam świetny obraz życia w
Arktyce.
To, co uderza w
tych historiach, to ich okrucieństwo. Wiśniewska pisze bowiem o polowaniach,
„rarytasach" kulinarnych w postaci reniferowych języków, wściekłych
lisach, przez które obowiązuje zakaz hodowli kotów na wyspie. Są tu historie
tragiczne, dużo śmiertelnych wypadków, przegranych walk z żywiołem jakim jest
woda i lód. I ciemność, o której autorka potrafi pisać na wiele sposobów, nadając
jej tym samym różne odcienie.
„Białe" to nie
tylko reportaż, to przede wszystkim książka o poszukiwaniu własnego miejsca na
ziemi, tożsamości, o tolerancji i szacunku dla innych oraz o wymagającej
miłości do miejsca, które nie zawsze jest nam przyjazne.
Jestem w trakcie lektury i mniej więcej w trzecim reportażu zaczął przeszkadzać mi lekki chaos. Myślałam, że pochłonę książkę w jeden dzień, a tu niespodzianka - płynności czytania brak.;( To wszystko jest naturalnie ciekawe, ale wolę bardziej poukładany styl opowiadania.
OdpowiedzUsuńOoo, a ja właśnie mam wrażenie, że ten reportaż jest poukładany :). Ale narracja jest leniwa, więc nawet jak odczuwasz lekki chaos, to niespieszny tok opowiadania powinien pomóc przy ogarnięciu wątków :) A dzisiaj o 19 jest w Wawie spotkanie z autorką w Południku Zero na Wilczej 25. Warto się wybrać, bo autorka puszcza slajdy i filmiki :)
UsuńTak, wiedziałam o tym spotkaniu, ale po lekturze książki stwierdziłam, że wystarczy mi Twój wpis i ew. relacje innych.;)
Usuńoooo, szkoda, bo te zdjęcia są ciekawe, szkoda,że w książce ich nie ma
Usuń