Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

środa, 9 lipca 2014

Leszek Bugajski "Kupa kultury. Przewodnik inteligenta"



 


Autor: Leszek Bugajski
Tytuł: Kupa kultury. Przewodnik inteligenta
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2014





Katalog kulturalnych skarg i zażaleń

Leszek Bugajski w świecie popkultury porusza się ze swobodą, wciska swego krytycznego nosa w jej zakamarki i stara się zrozumieć na czym polega jej fenomen. Jest badaczem wnikliwym i ironicznym, nie brak mu również ciekawości nowych zjawisk, pojawiających się w eksplorowanych przez niego sferach. „Kupa kultury. Przewodnik inteligenta" to zbiór esejów, w których Bugajski prześwietla popkulturę.

Na początek należy zatem określić, co autor rozumie przez słowo kultura, oddajmy mu zatem głos: (...) kultura to mnie j więcej to samo co sztuka, czyli całość tego, co człowiek tworzy, by opisać w sposób artystyczny świat, by go upiększyć, ubarwić swoje życie (...) I tego się trzymajmy. Ani my nie jesteśmy uczonymi, by dążyć bezwzględnie do precyzji terminologicznej, ani ta książka nie jest dziełem naukowym. Możemy więc robić tu co chcemy, i zachowywać się tak swobodnie, jak nam się podoba.

Zgodnie z deklaracją, Bugajski leci po bandzie i tworzy alfabetyczny katalog zjawisk, które przez ostatnie dziesięciolecia doprowadziły kulturę do obecnej sytuacji. A sytuacja ciekawa nie jest, bo oto już w pierwszym eseju autor wytyka cztery podstawowe cechy, które sprawiają, że popkultura zwalnia swych odbiorców z myślenia i ma jedynie dostarczać im rozrywki. Zwraca uwagę na jej infantylizację , tabloizację, ignorancję i dewaluację, określając te zjawiska jako Czterech Jeźdźców Apokalipsy. Trudno się z autorem nie zgodzić, ale nie są to jakieś odkrywcze spostrzeżenia.

Bugajski zapuszcza się na tereny literatury, filmu i muzyki. Zarzuca ludziom robiącym w kulturze obniżanie poprzeczki, co wiąże z uprzemysłowieniem kultury. Twarde są prawa rynku, a by być trendy, należy równać poziom do poziomu odbiorców. I tworzy się błędne koło, ponieważ zamiast, jak to kiedyś bywało, kultura podnosiła poprzeczkę i odbiorcy musieli się wysilać, by cokolwiek z niej zaczerpnąć, to dzisiaj wszystko jest uśrednione, poziom się zaniża w obawie przed niezrozumieniem.

Bugajski pisze o zaniku autorytetów, wszechogarniającej depresji, strachu, micie lat sześćdziesiątych i mitach PRL-u, bada jaki wpływ na zjawiska kulturalne ma internet, jakie miejsce znajduje w kulturze intymność, co do niej wniósł feminizm, opisuje tendencje tematyczne w literaturze i filmie i robi to z pasją socjologa, krytyka sztuki, antropologa.

Uprawiam antropologię kulturalną w stylu gonzo - oświadcza autor i rzeczywiście, nie jest on biernym obserwatorem, na żywo komentuje otaczającą go rzeczywistość, niekiedy odbiega od tematu (esej pt. „Strach", w którym pisze o Afryce, kompletnie się mu rozjechał), popada w liczne dygresje, ale zazwyczaj udaje mu się połączyć wątki w spójną całość.

Język tych esejów jest naszpikowany emocjami, co sprawia, że tekstowa materia pęcznieje i ma się wrażenie, że zaraz wybuchnie. Bugajski odłożył na wyższą półkę naukowy dyskurs i poważny ton i z szuflady wyciągnął jadowitą ironię i popkulturowy slang.

Bugajski patrzy na współczesnych artystów, na kulturalny światek i z nostalgią wspomina, jak to za jego młodości było, ale nie deprecjonuje przy tym teraźniejszości. On jedynie stwierdza fakty i wyraża swoje zdanie. Tak przynajmniej deklaruje.

Przyznam szczerze, że podczas czytania tych esejów nie raz mi się nóż w kieszeni otwierał i miałam chęć wziąć autora na dywanik, by przedyskutować z nim różne kwestie. Nie podoba mi się kpiarski ton niektórych tekstów, gdy autor bierze się za metafizyczne zagadnienia.  Ale to świadczy o tym, że ten zbiór esejów może stać się punktem wyjścia do merytorycznej dyskusji.

„Kupa kultury" jest książką nierówną, niektóre rozdziały czytałam z prawdziwą przyjemnością (historia demotywatorów, fenomen Keitha Richardsa i chłopaków z The Beatles, wątkach kulinarnych), inne z kolei wpędzały mnie w dziką furię („Łaska boska"), a jeszcze inne zwyczajnie mnie znudziły banałami.
Wniosek stąd prosty - książka Bugajskiego kipi emocjami i emocje różnorakie wzbudza. Jednego mi tylko zabrakło - teatru, bo na te rejony już autor się nie pofatygował. A szkoda.

2 komentarze:

  1. Mam, czytam po trochu, ale nie mam ostatnio głowy do esejów.
    Agnesto

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no, to sa krótkie teksty, to sobie można je dawkować, ale nie sa też szczególnie ciężkie

      Usuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.