To było
najciekawsze spotkanie, na jakim do tej pory byłam w ramach MSA.
Jo Clifford to
szkocka dramatopisarka, tłumaczka z języka hiszpańskiego, dziennikarka. Wykłada
również teatrologię na Uniwersytecie Queen Margaret. Jest transsesksualną
artystką, przed zmianą płci była Johnem. Przyznam szczerze, że spodziewałam się
dość kontrowersyjnej postaci, może wyzywającej, agresywnej, a tu niesamowicie
miłe rozczarowanie, bo na czerwonym fotelu zasiadła osoba niezwykle serdeczna,
roześmiana, z ogromną wyobraźnią i uroczo skromna.
Jo przeczytała trzy
fragmenty, wszystkie poruszały problem płynności płci, transsgenderyzmu i
homoseksualizmu. Tematy ujęte w subtelny sposób zaskoczyły mnie pomysłowością i
empatią pisarka bowiem stwarzając postać narratora wchodziła w różne role:
kobiety piszącej list do żołnierza z pomnika poświęconego pamięci ofiar I wojny
światowej, kobiety w czerwonych pończochach, którą zauważyła na jednym z obrazów
i Jezusa płci żeńskiej. Ten ostatni fragment autorka recytowała z pamięci.
Wstała z kanapy i głębokim głosem zaczęła swój porywający monolog. To było
niesamowite.
Jo opowiadała o
swojej żonie, 33 latach małżeństwa, wychowywaniu dzieci i zmianie płci. Ujęła
mnie swoją mądrością i wrażliwością.
Mówiła o procesie
tworzenia jej sztuk, które zazwyczaj pisze na zamówienie. Najważniejszy jest
deadline: Jak kiedyś umrę i rozprują mi klatkę piersiową, to na sercu na pewno będę
miała wyryty napis: ta, która nigdy nie przekroczyła terminu.
Wspominała o tym,
jak musiała napisać dramat o Humie, o którym nie miała fiołkowego pojęcia.
Spytana o to jaki temat był dla niej najbardziej ekstremalny opowiedziała
anegdotkę, którą usłyszała od swojej transseskualnej przyjaciółki prostytutki.
Otóż, miała ona
kiedyś klienta, który kazał jej zjeść
jabłko. Później poprosił by się do niego zbliżyła i ...beknęła mu w twarz. Facet
tylko w taki sposób mógł dostać orgazmu. Ta historia zaciekawiła Jo - Pomyślałam sobie: Mój Boże, co tez ten
człowiek musiał przeżyć, że tylko to doprowadzić go może do osiągnięcia
satysfakcji seksualnej?! I to było impulsem do napisania sztuki o tym biedaku.
Rozmowa przebiegała
w serdecznej atmosferze, było dużo śmiechu, ale tez i powagi, nim się obejrzeliśmy
minęła 22:20 i przerażona prowadząca przepraszała, ze tak się spotkanie
przedłużyło. ale mi nic się nie dłużyło, mogłabym tam siedzieć i słuchać i
chłonąć te pozytywną energię bijąca z Clifford. Na koniec pisarka przyznała, że
zmiana płci rozszerzyła jej doświadczenie postrzegania świata, co można było
odczuć podczas rozmowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.