Autor: Leszek
Bugajski
Tytuł: Kupa kultury.
Przewodnik inteligenta
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2014
Katalog
kulturalnych skarg i zażaleń
Leszek Bugajski w
świecie popkultury porusza się ze swobodą, wciska swego krytycznego nosa w jej
zakamarki i stara się zrozumieć na czym polega jej fenomen. Jest badaczem
wnikliwym i ironicznym, nie brak mu również ciekawości nowych zjawisk,
pojawiających się w eksplorowanych przez niego sferach. „Kupa kultury.
Przewodnik inteligenta" to zbiór esejów, w których Bugajski prześwietla
popkulturę.
Na początek należy
zatem określić, co autor rozumie przez słowo kultura, oddajmy mu zatem głos: (...) kultura to mnie j więcej to samo co
sztuka, czyli całość tego, co człowiek tworzy, by opisać w sposób artystyczny
świat, by go upiększyć, ubarwić swoje życie (...) I tego się trzymajmy. Ani my
nie jesteśmy uczonymi, by dążyć bezwzględnie do precyzji terminologicznej, ani
ta książka nie jest dziełem naukowym. Możemy więc robić tu co chcemy, i
zachowywać się tak swobodnie, jak nam się podoba.
Zgodnie z
deklaracją, Bugajski leci po bandzie i tworzy alfabetyczny katalog zjawisk,
które przez ostatnie dziesięciolecia doprowadziły kulturę do obecnej sytuacji.
A sytuacja ciekawa nie jest, bo oto już w pierwszym eseju autor wytyka cztery
podstawowe cechy, które sprawiają, że popkultura zwalnia swych odbiorców z
myślenia i ma jedynie dostarczać im rozrywki. Zwraca uwagę na jej
infantylizację , tabloizację, ignorancję i dewaluację, określając te zjawiska
jako Czterech Jeźdźców Apokalipsy. Trudno się z autorem nie zgodzić, ale nie są
to jakieś odkrywcze spostrzeżenia.
Bugajski zapuszcza
się na tereny literatury, filmu i muzyki. Zarzuca ludziom robiącym w kulturze
obniżanie poprzeczki, co wiąże z uprzemysłowieniem kultury. Twarde są prawa
rynku, a by być trendy, należy równać poziom do poziomu odbiorców. I tworzy się
błędne koło, ponieważ zamiast, jak to kiedyś bywało, kultura podnosiła
poprzeczkę i odbiorcy musieli się wysilać, by cokolwiek z niej zaczerpnąć, to
dzisiaj wszystko jest uśrednione, poziom się zaniża w obawie przed
niezrozumieniem.
Bugajski pisze o zaniku
autorytetów, wszechogarniającej depresji, strachu, micie lat sześćdziesiątych i
mitach PRL-u, bada jaki wpływ na zjawiska kulturalne ma internet, jakie miejsce
znajduje w kulturze intymność, co do niej wniósł feminizm, opisuje tendencje
tematyczne w literaturze i filmie i robi to z pasją socjologa, krytyka sztuki,
antropologa.
Uprawiam antropologię kulturalną w stylu gonzo - oświadcza autor i rzeczywiście, nie jest on biernym
obserwatorem, na żywo komentuje otaczającą go rzeczywistość, niekiedy odbiega
od tematu (esej pt. „Strach", w którym pisze o Afryce, kompletnie się mu
rozjechał), popada w liczne dygresje, ale zazwyczaj udaje mu się połączyć wątki
w spójną całość.
Język tych esejów
jest naszpikowany emocjami, co sprawia, że tekstowa materia pęcznieje i ma się
wrażenie, że zaraz wybuchnie. Bugajski odłożył na wyższą półkę naukowy dyskurs
i poważny ton i z szuflady wyciągnął jadowitą ironię i popkulturowy slang.
Bugajski patrzy na
współczesnych artystów, na kulturalny światek i z nostalgią wspomina, jak to za
jego młodości było, ale nie deprecjonuje przy tym teraźniejszości. On jedynie
stwierdza fakty i wyraża swoje zdanie. Tak przynajmniej deklaruje.
Przyznam szczerze,
że podczas czytania tych esejów nie raz mi się nóż w kieszeni otwierał i miałam
chęć wziąć autora na dywanik, by przedyskutować z nim różne kwestie. Nie podoba
mi się kpiarski ton niektórych tekstów, gdy autor bierze się za metafizyczne
zagadnienia. Ale to świadczy o tym, że
ten zbiór esejów może stać się punktem wyjścia do merytorycznej dyskusji.
„Kupa kultury"
jest książką nierówną, niektóre rozdziały czytałam z prawdziwą przyjemnością
(historia demotywatorów, fenomen Keitha Richardsa i chłopaków z The Beatles, wątkach
kulinarnych), inne z kolei wpędzały mnie w dziką furię („Łaska boska"), a
jeszcze inne zwyczajnie mnie znudziły banałami.
Wniosek stąd prosty
- książka Bugajskiego kipi emocjami i emocje różnorakie wzbudza. Jednego mi
tylko zabrakło - teatru, bo na te rejony już autor się nie pofatygował. A
szkoda.
Mam, czytam po trochu, ale nie mam ostatnio głowy do esejów.
OdpowiedzUsuńAgnesto
no, to sa krótkie teksty, to sobie można je dawkować, ale nie sa też szczególnie ciężkie
Usuń