Autorka: Violetta
Ozminkowski
Tytuł: Michalina Wisłocka.
Sztuka kochania gorszycielki
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2014
Pani od miłości
Michalina Wisłocka
jest nazywana pierwszą damą polskiej seksuologii. Jej „Sztuka kochania" po
wydaniu w 1976 roku stała się bestsellerem i wiele osób wspomina jak w
tajemnicy przed rodzicami, z wypiekami na twarzy, pochłaniało książkę, która
łamała obyczajowe tabu.
To właśnie Pani
Doktor rozpoczęła rewolucję seksualną w PRL-u, bez pruderii pisała o kobiecym
orgazmie, świadomym macierzyństwie i antykoncepcji. Wisłocka na jednym z
wykładów oświadczyła: W pokoleniu wojennym i przedwojennym było
procentowo szalenie dużo kobiet, które nigdy nie odczuwały orgazmu przy
współżyciu i nigdy te sprawy im nie wychodziły. Prowadzenie poradnictwa
seksualnego w momencie, kiedy ono właściwie się rodziło, kiedy nikt na dobrą
sprawę nie wiedział w Polsce, jak to powinno wyglądać, było trudne. Ja w
zasadzie ginekologiczne poradnictwo seksuologiczne zaczęłam robić na własny
użytek. Cały pierwszy tom „Sztuki kochania" mówi o tym, jak kobieta może
pomóc sama sobie. Bez udziału lekarza.
Seks jest tematem
chwytliwym i od wieków wzbudza kontrowersje, ale Wisłocka zawsze podkreślała, że
nie o seksie pisze, ale o miłości, bo tylko ona sprawia, że gdy się pojawia wszystko
inne schodzi na dalszy plan - Gdy
nadchodzą dni miłości, nic nie ma znaczenia, cały świat się nie liczy -
pisała w swoim pamiętniku. Violetta Ozminkowski, dzięki uprzejmości Krystyny
Bielewicz, córki Michaliny Wisłockiej, przejrzała pamiętniki wybitnej lekarki,
porozmawiała z bliskimi i na tej podstawie powstała biografia, którą czyta się
jak dobrze skonstruowaną powieść.
W „Michalina
Wisłocka. Sztuka kochania gorszycielki" Ozminkowski często przytacza całe
fragmenty dzienników, wykładów, wypowiedzi rodziny (mnóstwo jest tu opowieści i
wspomnień Krystyny Bielewicz), niekiedy autorka pokusi się o komentarz i
wartościowanie, ale przede wszystkim oddaje głos swojej bohaterce.
Niezaprzeczalną
wartością tej biografii jest jej literackość. Ozminkowski dba o styl, formę,
obrabia literacko anegdotki, wprowadza dialogi, które ubarwiają suche fakty.
Jest to zabieg, który dodaje książce rytmu i stylistycznie ją wygładza. Autorka
próbuje się wpisać w styl Wisłockiej charakteryzujący się nagromadzeniem
egzaltacyjnych przymiotników i kwiecistych lukrowanych metafor. Tak, jest to
grafomańskie i może lekko kiczowate, ale w tym cały urok tej biografii. Wszakże to język nas określa, a w przypadku
Pani Doktor, która była nad wyraz egzaltowana, trochę infantylna i beznadziejnie
romantyczna, ten styl rewelacyjnie oddaje jej charakter.
Te zapiski
pokazują, że życie najsławniejszej ginekolog wcale nie było takie różowe.
Małżeństwo z apodyktycznym Stachem przyprawiło ją o chorobę serca, II wojna
światowa dorzuciła do tego inne choróbska, a jakby jeszcze tego było mało,
Wisłocka żyła w skrajnej nędzy. Po wydaniu „Sztuki miłości" środowisko
naukowe traktować ją zaczęło jak śmierdzące jajko, z którym nie wiadomo co
zrobić. Niby była specjalistką od miłości, wielu kobietom pomogła, uświadomiła
polskie społeczeństwo, ale prywatnie nie potrafiła sobie poradzić z własnym
życiem.
Była bardzo
kochliwa i choć nie grzeszyła urodą, miała wielu kochanków. Spragniona miłości
i odrobiny ciepła, popadała jednak w toksyczne związki. Była niedojrzała
emocjonalnie, a trójkąt małżeński, w którym żyła ze Stachem i Wandą -
przyjaciółką z lat młodości - psychicznie ją wykończył.
Skomplikowane
relacje małżeńskie nie są jednak przedstawione w formie skandalu, Ozminkowski
szanuje swoją bohaterkę, próbuje ukazać złożoność problemu, oddając czytelnikowi
ocenę.
Wisłocka łamie
stereotyp naukowca. Wprawdzie ginekologia wiele jej zawdzięcza, ale zaglądając
na jej pracę od kuchni widzimy, że była chaotyczna, niekonsekwentna, pracowała
falami, jak artysta, który czeka na natchnienie. W biografii ukazana jest jako
swoiste enfant terrible, bo, gdy już się do czegoś zabierała, to waliła prosto
w oczy. Jej córka wysuwa tezę, że słynna szczerość matki ma związek z
niezdiagnozowaną lekką formą autyzmu - z zespołem Aspergera.
Środowisko naukowe
zarzucało Wisłockiej brak kompetencji w pisaniu o miłości oraz grafomanię,
władze nie chciały dopuścić do wydania książki, ale ostatecznie „Sztuka
kochania" przeszła przez cenzurę i została dopuszczona do druku pod
warunkiem, że na okładce będzie para małżeńska, a ilustracje w książce
przedstawiające pozycje seksualne zostaną zmniejszone do formatu znaczka
pocztowego.
Wiele w tej
biografii emocjonalnego ekshibicjonizmu, ciekawostek, wiele intymnych
fragmentów, wyznań wspomnień, które składają się na obraz kobiety, która
potrafiła oddać się cała w miłości, ale nie potrafiła żyć.
Nie tak dawno zastanawiałam się mocno nad kupnem tej książki, ale w końcu sobie jej odmówiłam. teraz zaczynam trochę tego żałować ;)
OdpowiedzUsuńMi się baaardzo podobała, bo w sumie czyta się ją jak powieść o kobiecie, która zrewolucjonizowała polskie myślenie o seksie, ale sama miała problemy z relacjami. Jak widać - nie trzeba wymyślać żadnych fabuł, bo życie pisze ciekawe historie
UsuńNie zgadzam się tylko z ostatnia kwestią "nie potrafiła żyć" - widziałam to stwierdzenie w cytacie reklamującym książkę "umiała kochać, a nie umiała żyć". Co to znaczy? Popełniła różne błędy, jak każdy. Czy są ludzie co umieją żyć bezbłędnie? Też przeczytałam książkę, jak bym czytała powieść. Moim zdaniem - ktoś kto na łożu śmierci flirtuje z lekarzem - potrafi żyć do ostatnich swoich chwil ;) A że nie zawsze jest spełniony, szczęśliwy, otoczony wianuszkiem rodziny czy nie jest super gospodynią domową - to nie przekreśla ani życia, ani umiejętności życia. Bałabym się tak o kimś powiedzieć.A może sama nie umiem żyć, a są jacyś ludzie idealni, którzy mogą tak mówić o innych? Dopuszczam tę ewentualność.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze- prosiłabym o podpisanie komentarza, bo będę zmuszona go usunąć, a szkoda by było, bo ciekawy :)
UsuńNawet nie wiedziałam,że książka jest tak promowana, bo miałam akurat egzemplarz bezokładkowy :) ale gdzieś to usłyszałam w jakiejś audycji,że to córka tak powiedziała, ale w sumie mój błąd, bo powinnam to napisać, że to nie moje słowa, tylko zasłyszane
Mam na imię Marzena - jeśli to nie wystarczy, proszę usunąć komentarz. Napisałam na gorąco, odruchowo. Nie zależy mi na tym, aby to było widoczne.
UsuńWitam Cię serdecznie :) Dziękuje za komentarz, dał mi do myślenia, dlatego poprosiłam o podpis, bo szkoda mi go było usuwać, jest informacja,że anonimowe komentarze będę usuwać, bo miałam kiedyś nieprzyjemną sytuację, a poza tym łatwiej się do kogoś zwracać w odpowiedzi po imieniu lub nicku :) Pozdrawiam serdecznie i zapraszam częściej :)
UsuńJakiś czas temu chorowałam na ,,Sztukę kochania", ale nie udało mi się jej zdobyć. Teraz postanowiłam, że przy jednej z najbliższych wizyt w bibliotece postaram się wypożyczyć z niej zarówno wspomnianą już ,,Sztukę kochania", jak i biografię Wisłockiej.
OdpowiedzUsuńja z ciekawości też mam zamiar poszperać w bibliotece za "Sztuką kochania", a jak nie znajdę, to chyba mój szef ją ma :)
UsuńMichalina Wisłocka. Sztuka kochania gorszycielki cały ebook dostepny do pobrania http://www.e-czytelnia.exhl.pl/l/6/sztuka_kochania_gorszycielki
OdpowiedzUsuń