Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

piątek, 9 września 2011

Ważne! Pomoc dla Jerzego Łukosza!

W „Dużym Formacie” pod koniec lipca ukazała się reportaż o wrocławskim pisarzu- Jerzym Łukoszu. Tekst przedstawia dramatyczną sytuację życiową, w jakiej znajduje się wrocławski prozaik. Artykuł jest dostępny na stronie „Gazety Wyborczej”.  Po tym reportażu na fb pojawił się apel skierowany do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Warszawie o pomoc dla pisarza. Tekst apelu wklejam poniżej:

Znany wrocławski literat, Jerzy Łukosz, ur. w 1958 roku, znakomity prozaik, eseista, dramatopisarz, krytyk literacki, zajmujący się głównie najnowszą prozą polską, germanista, wybitny znawca twórczości Tomasza Manna, tłumacz z języka niemieckiego oraz autor licznych rozpraw dotyczących współczesnej literatury niemieckojęzycznej, znajduje się od kilku lat w tragicznej sytuacji zdrowotnej i bytowej. Jego nagła choroba, objawiająca się poważnym uszkodzeniem pamięci bieżącej, uniemożliwia mu wykonywanie zawodu, przede wszystkim pisanie, które było fundamentem jego egzystencji. Jedyną formą twórczości, jaką jeszcze uprawia, heroicznie przeciwstawiając się zapomnieniu, jest dziennik.
Jego choroba zaczęła się niespodziewanie latem 2007 roku. Wielomiesięczna terapia w szpitalach we Wrocławiu, w Krośnicach i wreszcie w Bydgoszczy nie przyniosła pożądanych efektów. Od zwolnienia z Uniwersytetu Wrocławskiego w październiku 2008 roku do czerwca 2009, chory pisarz - laureat Nagrody Wyspiańskiego (1987), Dolnośląskiego Brylantu Roku (1999), a w 2005 roku nominowany do prestiżowej Literackiej Nagrody NIKE – był bez środków do życia i zimę spędził bez prądu w nieogrzewanym mieszkaniu.
Apelujemy do Ministerstwa Kultury o czynne włączenie się w pomoc dla Jerzego Łukosza, objęcie jego twórczości patronatem, ponieważ sam pisarz nie jest w stanie dbać o swój dorobek. Nie ma też rodziny, która mogłaby się odpowiednio tym zająć. Zwracamy się także z prośbą o pomoc finansową (może w formie wyjątkowej „renty dla zasłużonych”, jaką np. niemieckie ministerstwo kultury przyznało tłumaczce Szekspira, Chriście Schuenke, u której choroba sparaliżowała ośrodek mowy i zdolność językowej ekspresji, co uniemożliwiło jej całkowicie wykonywanie zawodu).
Obecnie Jerzy Łukosz otrzymuje rentę w wysokości 846,23 zł. Ma zapewnioną codzienną opiekę z Miejskiego Ośrodka Opieki Społecznej, ponieważ z powodu choroby nie radzi sobie z organizacją codzienności, czyli załatwieniem bieżących spraw, płaceniem rachunków, robieniem zakupów, utrzymywaniem porządku, systematycznym zażywaniem leków. Jego sytuacja bytowa przy pewnych pozorach stabilizacji jest jednak nadal dramatyczna. Jego renta nie starcza nawet na życie, nie mówiąc o leczeniu, wymianie przed nadchodzącą zimą zepsutego pieca w jego mieszkaniu (wydatek ok. 4 tys. zł), czy wreszcie spłacie długów, które zaciągnął nieświadomie w czasie najgłębszego kryzysu choroby. Brak środków na spłatę rat oznacza groźbę utraty mieszkania, miejsca oswojonego i znanego, co w takim stanie przewlekłej już choroby byłoby dla Jerzego Łukosza katastrofą.
Pełnomocnikiem prawnym Jerzego Łukosza jest Monika Muskała: e-mail:  info@monikamuskala.com, tel. 0043 699 12243847 

Można również pomóc, robiąc przelew na konto Pani Moniki Muskały.
Nr konta: 52 1140 2017 0000 4102 0983 3817 w tytule przelewu proszę wpisać „ dla Jerzego Łukosza” albo „pomoc dla JŁ”.

Kochani, nawet jeśli nie macie możliwości wsparcia finansowo Pana Jerzego, to proszę Was o udostępnienie tej informacji w tylu miejscach w ilu możecie. To nic nie kosztuje, a być może znajdzie się ktoś, kto będzie mógł pomóc materialnie. Z góry wszystkim dziękuję.
Mieszkam we Wrocławiu, chodzę czasami do Literatki, w której widuję Pana Jerzego. Pisarz pojawia się również czasami na festiwalach. W budynku Filologii Polskiej przy pl. Nankiera mieści się również germanistyka, na której wykładał Łukosz. Czasami mijał mnie na korytarzu. Przyznam, że przeczytałam tylko jedną jego książkę,  było to dawno temu, ale pamiętam, że „Lenora” mi się spodobała. Ostatnie zdanie reportażu Izy Klementowskiej wbiło mnie totalnie w fotel:
-Czego boi się pan najbardziej?
- Że pewnego dnia wstanę i sam siebie nie będę pamiętał.  



2 komentarze:

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.