Joanna wiedzie spokojne życie u boku swojego drugiego męża i swej córki Kamili. Kobieta ma ponad czterdzieści lat, jest tłumaczką, zna cztery języki – czegoś więcej do szczęścia potrzeba? Jest mąż, jest praca, jest miłość i ... jest legenda rodzinna, która wywraca życie naszej bohaterki do góry nogami.
W rodzinie Joanny z pokolenia na pokolenie przekazywany jest pierścionek z diamentem otoczonym gwiaździstymi szafirami. Nie jest to zwykły klejnot, to pierścień miłości i przebaczenia. Każda kobieta z rodu Joanny poznaje jego historię, która staje się dla niej swoistym fatum.
Joanna Miszczuk stworzyła powieść niesamowitą, sagę rodu, napisaną z ogromnym epickim rozmachem. Wraz z bohaterkami przemieszamy się w czasie i przestrzeni. Podróżujemy do renesansowego Wrocławia i Kolonii, poznajemy przedwojenne losy babki Joanny, śledzimy kolejne zdarzenia, a jedno jest bardziej intrygujące od następnego. Miszczuk zapętla opowieści, przeskakuje od współczesności wstecz do XVI wieku. Czytamy zatem o tragicznych losach prapraprababki, która została spalona na stosie jako czarownica, o dziwnym małżeństwie Laverny- prababki.
To co jest niezaprzeczalnym atutem „Matek, żon i czarownic” to wyraziste portrety bohaterek- kobiet silnych, dumnych, inteligentnych i trochę demonicznych. To co je łączy, to nie tylko rude, nieokiełznane włosy i zielone oczy, które zmieniały barwę w zależności od emocji. To nie tylko talent do języków, „gorące ręce”, które miały uzdrowicielską moc. Ich losy, to losy kobiet, które zostały mocno pokrzywdzone przez życie, to losy kobiet, które pragnęły miłości, ale nie dane im było jej posmakować, to w końcu losy kobiet, które połączyła tajemnica rodowa.
„Matki, żony, czarownice” to dobre czytadło, ale też książka, która zmusiła mnie do poszperania w różnych źródłach, by posprawdzać pewne informacje. Bo oto w powieści pojawiają się nie tylko fikcyjne postaci. Okazuje się bowiem, że Joanna jest praprawnuczką słynnej pianistki i wielkiej miłości Cypriana Kamila Norwida- Marii Kalergis. Wśród ukochanych Laverny- prababki Joanny pojawia się kontrowersyjny malarz Egon Schiele, który swego czasu był uczniem Gustava Klimta. Jedną z kobiet wplątanych w ród głównej bohaterki jest malarka Maria Baszkircewa.
Książka mi się podobała. Lubię powieści pisane z rozmachem, których fabuła rozciąga się na kilka wieków. Lubię poznawać rodzinne tajemnice, w których jest miejsce na miłość, zdradę, cierpienie i radość. Lubię dobrze sportretowane postaci i lubię, gdy książka zmusza mnie do wyjścia poza fabułę, by się dokształcić. Lubię książki, które są pisane sprawnym i dowcipnym stylem. I właśnie dlatego „Matki, żony, czarownice” Joanny Miszczuk wciągnęły mnie od pierwszej do ostatniej strony.
Joanna Miszczuk, Matki, żony, czarownice, wydawnictwo Prószyński i Sk-a, Warszawa 2011
Dziękuję wydawnictwu Prószyński i Ska za egzemplarz recenzyjny.
Pierścień, tajemnice przeszłości, zapętlenie w czasie, hm, może być bardzo ciekawe;-))
OdpowiedzUsuńZaiste Hipopotamie, ciekawa i wciągająca historia. Nie jest to jakaś ambitna literatura, ale sprawnie napisana. Połknęłam ją :)
OdpowiedzUsuńŚwietna książka, jak najbardziej polecam :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobra książka! polecam!
OdpowiedzUsuń