Od jakiegoś czasu mam straszną ochotę podłubać sobie ziarna soi. Takie z jajeczkiem robione i z pietruszką i może troszkę ogórka kiszonego i majonezik. Soja to ziarno oporne, więc zanim się ją zacznie gotować, najlepiej na 24 godziny odstawić zamoczoną w wodzie, żeby trochę spęczniała i zmiękła. Później można gotować, a gotuje się długo.
Przyszłam wczoraj z pracy ze świadomością, że moja soja już pięknie napęczniała i zaraz sobie ją ugotuję i rozpieszczę me podniebienie. Postawiłam ziarno na gaz i poszłam pisać recenzję. Piszę, piszę, wpadłam w prawdziwy pisarski trans, który mi się zdarza od czasu do czasu. Tekst płynie, jakby sam się pisał, ja za nim tylko podążam. Piszę i piszę i ...niuch, niuch...Hmmmm, no nic, piszę dalej. Niuch..., łoooooo matko i ojcze! Moja soja!!!
Chyba nie muszę wspominać, że nie udało mi się rozpieścić swego podniebienia? za to udało mi się zapewnić sobie wycieczkę na zakupy po nowy garnek i...paczkę soi.
Bywa i tak! ;D
OdpowiedzUsuńWypadki chodzą po intelektualistach... Dobrze, że ten garnek nie wybuchł :)
OdpowiedzUsuńNo tak.......znaczy zamiast rozpieszczania ruinka kieszeni.
OdpowiedzUsuńA ja takie pyszności w niedzielę zrobiłam, same nowości i jakie mniam.....:P.
Kurna...jak ja mam te komentarze zamieszczać?
Wyszło, żem Anonimka....:)
Olga=> no w sumie nie ma tego złego ;)
OdpowiedzUsuńAnonimowy=> a bo to trza chyba w treści komentarza wpisywać jak się nie ma konta na google
A widzisz córcia....a nie wiedziałam
OdpowiedzUsuńmama :)
Mam konto na google
ooo Mamcik, :) bo ten garnek, to...hmmm ten taki biały co od Was pożyczyłam ... :)
OdpowiedzUsuńOjeju jeju :D To mi poprawiłaś humor :) Mnie się zdarzy wodę wygotować ;) jak gwizdka nie dam na dół.
OdpowiedzUsuń