Dzisiaj mijają cztery lata od śmierci Ryszarda Kapuścińskiego. Pamiętam, że jak byłam na pierwszym roku studiów, w Teatrze Polskim było spotkanie z Panem Ryszardem. Nie poszłam. Byłam młodą i obowiązkową studentką, więc nie mogłam sobie pozwolić na urwanie się z zajęć, aby iść na spotkanie z „jakimś” pisarzem. Nie znałam jeszcze wtedy twórczości Kapuścińskiego. Nie wiedziałam, że stanie się On moją fascynacją i dzięki Niemu odkryję wartość reportaży. Do dnia dzisiejszego nie mogę sobie wybaczyć, że zostałam na zajęciach.
Pamiętam dobrze pierwsze spotkanie z twórczością Kapuścińskiego. „Heban”- lektura obowiązkowa na trzecim albo czwartym roku studiów. To była miłość od pierwszego zdania. Do końca życia zapamiętam scenę, w której Kapuściński opisuje walkę z kobrą i odwiedziny słonia z ostatnich stron reportażu. Zakochałam się w języku, zakochałam się w niesamowitym obrazowaniu, w skupieniu na detalach, w synestezyjnym oddawaniu rzeczywistości, w lekkim piórze i refleksyjnym charakterze Jego książek. Nie bez przyczyny Kapuściński jest nazywany Cesarzem reportażu. To on rozwinął literacki reportaż. Pisał, że reportaż jako gatunek coraz bardziej kieruje się w stronę literatury pięknej : Collage, symbioza: reportaż często czerpie dziś z technik charakterystycznych dla powieści czy opowiadania, a tzw. literatura piękna sięga do zdobyczy reportażu. Tak właśnie pisał, zwracając szczególną uwagę na formę. Tak się czyta Jego teksty - jak świetnie skonstruowane powieści.
Na wiadomość o Jego śmierci popłakałam się. Świadomość, że już nigdy nie ukaże się nowy tekst, że mamy „tylko” tych kilkanaście książek reporterskich i zbiory „Lapidariów” zasmuca. Na szczęście Kapuściński pozostawił po sobie nie tylko książki, ale również kilku swoich uczniów, którzy kontynuują tradycję Cesarza reportażu.
a ja nie znam jeszcze nic Kapuścińskiego. chyba nadszedł czas, żeby się z czymś zaznajomić :)
OdpowiedzUsuńPolecam szczególnie "Heban" i "Podróże z Herodotem"
OdpowiedzUsuń