Autorzy: Miroslav
Sehnal, Břetislav Uhlář
Tytuł: Godzina w
niebie
Przekład: Jan
Stachowski-proza, Krzysztof Lisowski-poezja
Wydawnictwo: Afera
Rok wydania: 2015
„Godzina w
niebie" to niewielkich rozmiarów książeczka, w której spotykają się ze
sobą dwa teksty - krótkie opowiadanie Miroslava Sehnala i poemat Břetislava
Uhlářa. Panowie tworzą zgrany tandem literacko-artystyczny i, jak można
wyczytać na okładce książki, od 2007 roku piszą cykl satyryczno-poetycki
„Godzina w...", którego bohaterem jest mężczyzna co rusz popadający w
jakieś tarapaty.
Tak jest i w
„Godzinie w niebie". Bohater, rozwodnik, który nie może pogodzić się z
utratą ukochanej Marii, dostaje zaproszenie od swojej dawno nie widzianej córki
Heleny na spędzenie w gronie rodzinnym nocy sylwestrowej. Zaproszenie
przyjmuje, udaje się do Wesołej, gdzie jest wesoło i w ogóle ubaw po pachy.
Zwłaszcza, że mróz jak cholera, a dom mieści się na górce, na którą nie można
wjechać, bo drogi nie są odśnieżone. Cóż więc robić? Trzeba zarzucić walizkę na
bary i jakoś się na miejsce dotarabanić.
Wesoła to wioska, w
której żyją Anioły, lecz szybko okazuje się, że wcale tak anielsko nie jest.
Jożin, który leży w zaspach i poluje na gawrony, udając trupa, wydaje się być
niezrównoważonym popaprańcem, jednak wariactwo jego ma swoją tragiczną historię
i już uśmiech politowania schodzi czytelnikowi z twarzy, a w zamian pojawia się
współczucie.
A co z Jituszką,
która uwiodła Lubosza i wydawać by się mogło, że trzyma go pod pantoflem?
Zajrzyjmy jednak do sypialni, bo tam role się odwracają tak, że i oczy
czytelnika zniesmaczone uciekają w najdalszy kąt.
I knajpka w
Wesołej, którą prowadzi Marteczka dająca bonusy do piwa w postaci swych
wielkich jędrnych piersi. Oczywiście miętoszenie i patrzenie za odpowiednią
dopłatą.
Do całego
towarzystwa trzeba jeszcze dorzucić Ladiosza
hodującego pieczarki i boczniaki, wierzącego w istnienie Bursztynowej
Komnaty, która ma mu przynieść bogactwo.
W taką społeczność
trafia nasz rozwodnik. Ujawniają się tu strachy i zabobony, Marteczka i ludzie
ze wsi ciągle boją się, że Niemcy sudeccy wtargnął dnia pewnego i zabiorą im
mieszkania, które kiedyś należały do nich. Bohater nie może tego lęku
zrozumieć, bo przecież wojna skończyła się siedemdziesiąt lat temu.
Ale czas już
rozpocząć noc sylwestrową. Bohater nie ma szczęścia do ludzi, poznaje swojego
durnowatego zięcia i spotyka się z jawną agresją Filipa - syna, którego nie
widział od dzieciaka.
Dziwna to historia,
taka opowiastka, która kojarzy mi się z absurdalnym humorem opowiadań Janusza
Rudnickiego. Bohatera spotykają same nieszczęścia, ale nie są to jakieś
tragedie, ot po prostu typowy pech życiowy. Większe tragedie zapisane są w
losach niektórych postaci z Wesołej. I tu zostaje puszczone oko do czytelnika,
bo w Wesołej tak naprawdę można się śmiać tylko przez łzy, a historie, na pozór
banalne, otwierają przed czytelnikiem drugie interpretacyjne dno.
Zastanawia mnie
tylko dlaczego do opowiadanie Sehnala został dołączony poemat Uhlářa, bo nie
potrafię znaleźć powiązań, być może są zbyt subtelne na mój niewyrobiony
poetycko umysł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.