Autor: Henry Green
Tytuł: Kochając
Przekład: Andrzej
Sosnowski
Wydawnictwo: Biuro
Literackie
Seria: Proza
Rok wydania: 2015
Biuro Literackie w
ramach nowego projektu „Klasyka z Europy" chce przybliżać czytelnikom
nietłumaczone dotąd na język polski dzieła europejskich klasyków. Książką
inaugurującą ów projekt jest „Kochając" Henry'ego Greena, pisarza
uważanego za wybitnego twórcę angielskiego modernizmu, stawianego obok Virginii
Woolf (ale, by było jasne- to nie jest Virginia Woolf w spodniach, a jedyne, co
może tego autora łączyć z pisarką jest umiłowanie do omijania szerokim łukiem
przecinków oraz tematyka związana z życiem arystokracji angielskiej w XIX w.).
Green określany
jest mianem „pisarza dla pisarzy", ponieważ jego enigmatyczny i oryginalny
styl jest adresowany do wąskiego grona melomanów literatury. Oczywiście, że w
przypadku trudnych autorów istnieją dwie płaszczyzny odczytywania ich dzieł -
pierwsza jest dla wtajemniczonych i wyczulonych na literackie smaczki, gry
intertekstualne i inne zabawy, do których zaprasza autor, druga natomiast
zadowoli zwykłych pożeraczy historii, nie szukających w dziele literackim
niczego poza rozrywką. Na tym polega cały pic z dobrymi książkami z wyższej
półki. A do takiej zapewne pretenduje „Kochając".
W jednym z wywiadów
Henry Green wyznaje, że przy powstawaniu jego powieści najpierw tworzy się w
głowie pewna sytuacja: Pomysł na
„Loving" zawdzięczam jednemu służącemu, który był ze mną w straży pożarnej
podczas wojny. Służyliśmy razem w tej straży i on mi opowiadał, że pewnego razu
spytał starszawego kamerdynera, który był jego przełożonym, co stary
najbardziej lubi pod słońcem. Odpowiedź brzmiała: „Leżeć na łóżku w letni
poranek, przy otwartym oknie słyszeć kościelne dzwony, jedząc posmarowaną
masłem grzankę pachnącymi cipą palcami”. W mgnieniu oka ujrzałem całą książkę.*
I w rzeczy samej
„Kochając" rozpoczyna się sceną, w której starszawy kamerdyner leży na
łóżku, jednak nie delektuje się grzanką, a jego palce na pewno nie pachną cipą,
bo jest już jedną nogą na tamtym świecie. Jego miejsce zajmuje Charley Raunce,
lokaj. Nie podoba się to pannie Burch- przełożonej pokojówek, która uważa, że
po śmierci nieodżałowanego Eldona nic już nie będzie jak dawniej. Intrygi,
zaginiony pierścionek z szafriem, miłostki, sekrety, ploteczki o państwie,
kredensowe zagrywki, niedomówienia, czyli jednym słowem wszystko to, co w
angielskiej XIX-wiecznej powieści obyczajowej powinno się znaleźć.
Green umieszcza
swoich bohaterów - brytyjską służbę- w Zamku w irlandzkim Eire. W tle rozgrywa
się dramat II wojny światowej, choć miejsce, w którym zostały umiejscowione
postaci jest od wojennych wydarzeń odcięte. Ale tylko fizycznie, bo ciągle
pojawia się strach o bliskich, którzy zostali w Anglii, cały czas słyszy się o
bombardowaniach.
Klimat typowo
arystokratycznego dworku został oddany przede wszystkim w dialogach, które
zajmują blisko 95 % miejsca w powieści. I w tu nie znalazłam z autorem punktów
stycznych. Lubię opisowość w książkach, gdybym miała ochotę na czytanie
dialogów, sięgnęłabym po dramat, bądź scenariusz, ale dla mnie w powieści musi
być opis. Poza tym nie do końca konsekwentne pomijanie przecinków również do
mnie nie przemawia, choć zapewne ma to jakąś motywację, której ja nie
odczytuję. Autor stara się oddać fonetycznie sposób mówienia swoich postaci, co
świetnie w przekładzie oddaje Andrzej Sosnowski. Jednak rewelacyjny przekład to
za mało, by mnie zachęcić do sięgnięcia po inne powieści Greena, jeżeli zostaną
przetłumaczone na język polski.
*cały wywiad możecie
przeczytać TUTAJ.
Książka bierze
udział w Wyzwaniu 2015 - Autor pod pseudonimem
Mnie się podobała i na pewno przeczytam inne książki Greena (ale w oryginale). Przekład brzmiał dla mnie sztucznie, ale tłumacz nie miał łatwego zadania. Spodobał mi się światek służących, mimo że niektóre postaci irytowały mnie niemożebnie.;)
OdpowiedzUsuńMnie też irytowały, nie odpowiada mi jednak ten styl, a przekład - myślę, że do tego typu prozy lepszego tłumacza znaleźć nie mogli.
UsuńA ja myślę, że mogli. Porównywałam wyrywkowo przekład z oryginałem i polska wersja wydaje mi się przedobrzona.
Usuń