Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

środa, 22 kwietnia 2015

Marcin Wójcik " W rodzinie ojca mego"



 


Autor: Marcin Wójcik
Tytuł: W rodzinie ojca mego
Wydawnictwo: Czarne
Seria: Reportaż
Rok wydania: 2015




To nie jest biografia o. Tadeusza Rydzyka.
To nie jest diagnoza polskiego katolicyzmu.
To nie jest monografia Radia Maryja i TV Trwam.

To jest zbiór reportaży o ludziach zgromadzonych w  imperium Ojca Dyrektora.
To jest relacja z samego serca środowiska związanego z toruńską rozgłośnią.
To jest próba zrozumienia fenomenu Rodziny Radia Maryja.

Marcin Wójcik, siedmioletni pracownik „Gościa Niedzielnego", absolwent Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie jest osobą, która ma stały kontakt ze środowiskiem katolickim. Przez dwa lata Wójcik próbował wejść w szeregi Rodziny Radia Maryja, by poznać swoich bohaterów. Obraz, jaki mu się wykreował nie budzi przerażenia, tylko współczucie. Okazuje się, że ludzie zapatrzeni w Ojca Dyrektora to często osoby zagubione, których łączy wypaczony obraz wiary katolickiej osadzający się na przekonaniu, że zło czai się wszędzie. Walka ze wspólnym wrogiem - rządem Tuska, genderowymi tendencjami, homoseksualistami - stanowi fundament tej nieformalnej organizacji.

„W rodzinie ojca mego" jest podzielona na rozdziały. Zamiast wstępu autor częstuje nas historią pani Jadwigi, która prowadzi spokojny tryb życia, lubi prace w swoim ogrodzie, bo to dobrze na stawy wpływa - typowy materiał na moherowy beret. Stereotyp. Za chwilę jednak, reporter zupełnie zmienia temat i opowiada historię księdza, który nie stroni od męskiego towarzystwa. Już o tym wcześniej pisał Wojciech Tochaman we „Wściekłym psie". Nic nowego.

Wstrząsający jest tekst o Pawle, który fanatycznie słucha Radia Maryja, ale jego żona woli Radio Zet i na dodatek nie jest zbyt religijna, więc ją karze piętnastoma ciosami noża. Wójcik rozmawia również z Krzysztofem- królem pumeksu- przekonanym, że za wiarę trzeba cierpieć, bo jak powiada: Kogo Bóg miłuje, tego biczuje. Z tych wypowiedzi wyłania sie obraz wykoślawionego i zmanipulowanego niemyślenia. To przerażające, jak można wpłynąć na innych, mając do tego odpowiednie predyspozycje, a Rydzyk niewątpliwie takie umiejętności posiada.
O samym Ojcu Dyrektorze w książce jest niewiele. Opowiada o nim jedynie osiemdziesięcioletni redemptorysta, który przez Rydzyka zrzekł się po sześćdziesięciu latach habitu. To właśnie ten zakonnik oraz o. Ludwik Wiśniewski są w książce głosami z drugiej strony radiomaryjnego muru. Tak mała ilość osób prezentujących inne podejście do Rodziny niestety szkodzi książce. Brak tu proporcji, przez co reportaże narzucają jednoznaczne wnioski. Poza tym teksty są nierówne, a obecność niektórych z nich (np. reportaż o księdzu Natanku) jest zupełnie nieumotywowana, co też rozbija spójność zbioru.

Wójcik chce pokazać w pełnym wymiarze środowisko, które bada. Zapisuje się zatem do Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej i opisuje studentów. Przez rok chodzi modlić się pod budynek KRRiT, razem z tymi, którzy pomiędzy słowami modlitwy rzucają przekleństwa w stronę Krzysztofa Lufta, członka KRRiT, za to, że TV Trwam nie dostała miejsca na multipleksie cyfrowym. Odwiedza Krzysztofa Lufta, a z przeprowadzonej z nim rozmowy wyłania się portret człowieka wierzącego, który niesłusznie jest traktowany jako wróg. Wójcik rozmawia również z innymi osobami publicznymi- z aktorem Jerzym Zelnikiem oraz z posłanką Krystyną Pawłowicz.

Mam ambiwalentny stosunek do książki Wójcika. Reporter stara się pokazać Rodzinę z kilku stron, jednak proporcje są wyraźnie zachwiane, bo zbyt mało miejsca poświęca „obcym", czyli tym, którzy nie zasilają szeregów Rodziny. Reporter w jednym z wywiadów mówił, że zajął się tym tematem, bo chciał zrozumieć na czym polega fenomen ojca Rydzyka. Tymczasem mam wrażenie, że z tych tekstów wynika inna intencja, być może nieuświadomiona, a mianowicie - próba ostrzeżenia i pokazania, jak fanatyzm, manipulacja, bazowanie na zagubieniu i samotności mogą wypaczyć największe świętości. Wójcik tak dobiera bohaterów, że mamy wrażenie, iż w Rodzinie są sami psychole, powiela więc stereotypy, które już wcześniej istniały. Brakuje mi w tych reportażach zderzenia dwóch obozów, bo wtedy czytelnik ma pełnowymiarowy obraz i sam może wyciągnąć wnioski, a w tym wypadku jest prowadzony za rękę i to niekoniecznie po drodze, jaką chciałby pójść.

Książka bierze udział w Wyzwaniu 2015 - Autor ma takie same inicjały jak ja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.