Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

wtorek, 28 kwietnia 2015

Dwa dni z poezją



Dwa dni festiwalowe zleciały jak z bicza strzelił. Sobota i niedziela to w głównej mierze wydarzenia poświęcone wspomnieniom i czytaniom. 

W tym roku do Portu zawinęli m.in. pisarze, którzy pamiętają jeszcze czasy Fortu Legnica. Miało być wspominkowo, może trochę nostalgicznie. Poeci prowadzili spotkania z poetami. Prowadzący mieli trzymać się scenariuszy, ale wiadomo jak to z poetami bywa- poszli za głosami natchnienia i w rezultacie spotkania miały luźny charakter.

Według scenariusza, prowadzący miał wydobyć z zaproszonych gości jakieś wspomnienia z lat poprzednich, ale wcześniej na telebimie puszczane były fragmenty ze spotkań legnickich i poprzednich Portów. Poeci i poetki, zasiadający na scenie nie wiedzieli co też Artur Burszta- szef Biura Literackiego i główny sprawca zamieszania - dla nich przygotował. Szkoda tylko, że nie zawsze te filmy rozwiązywały języki gości.

Było różnie. Czytania z nowych książek, próby powtórzenia wydarzeń sprzed kilkunastu lat (rewelacyjne czytanie „Hot Clubu" przez Andrzeja Sosnowskiego i Tadeusza Piórę, przy akompaniamencie pianina, za którym zasiadł Adma Wiedemann),  rozmowy o nowych książkach. Bo trzeba Wam wiedzieć, że przez cały rok w Biurze wychodziły nowe tomiki, które zostały zaprezentowane na żywo przez poetów.
Tadeusz Pióro, Andrzej Sosnowski, Adam Wiedemann
To, co niewątpliwie utknęło mi w pamięci i przyprawiło o ciarki (jak zawsze) to występ Eugeniusza Tkaczyszyna- Dyckiego. Nie mam pojęcia, co w nim jest takiego, że co chwilę muszę otrząsać się z łażących po mnie mrówek. Dycki jest znany ze swego charakterystycznego głosu i miarowego poruszania podczas recytacji.
 
Wśród czytających byli również:
Ryszard Krynicki
Bohdan Zadura
Dariusz Foks
Dariusz Sośnicki
Grzegorz Wróblewski
Julia Szychowiak, Joanna Mueller
Justyna Bargielska
Krzysztof Jaworski

Marcin Sendecki
Roman Honet, Marta Podgórnik, Filip Zawada
Uwieńczeniem prezentacji poetyckich był niedzielny „koncert". W życiu nie widziałam takiego zagęszczenia poetów w jednym miejscu i pewnie nigdy nie zobaczę. 
Ponad trzydziestu autorów, którzy znaleźli się w antologii „Sto wierszy polskich stosownej długości" (w książce jest ich 44)przygotowanej na Port przez Artura Bursztę odczytało po jednym wierszu ze wspominanego zbioru. 


Prawdziwa poetycka orkiestra, która wybrzmiała łącząc różne dźwięki. Świetnie wypadła Anna Podczaszy, czytająca swój wiersz danc, który jest napisany po węgiersku.
Anna Podczaszy
Zbigniew Machej odśpiewał fragment Czterech litanii społeczno-ekonomicznych z lipca 2002 roku, wzbudzając co jakiś czas salwy śmiechu na sali.
Zbigniew Machej

Urszula Kozioł natomiast wprowadziła poważniejszy ton.
Urszula Kozioł
O tegorocznym Porcie w prasie różnie piszą - że to znowu było spotkanie Biurowych poetów (no a kogo miało być, skoro formuła festiwalu zakładała wieczory wspominkowe, a poza tym, ten, kto choć trochę czyta polską poezję współczesną dobrze wie, że tak naprawdę to Biuro Literackie stworzyło kanon, bo przecież w ich oficynie wychodzą zbiory Andrzeja Sosnowskiego, Marty Podgórnik, Marcina Świetlickiego, Krzysztofa Jaworskiego, Bohdana Zadury, Krystyny Miłobędzkiej, Tadeusza Różewicza, Tymoteusza Karpowicza i wielu innych ważnych pisarzy). Jedna z dziennikarek zarzuca, że publiczność nudziły filmy sprzed lat. HELOOOOO!!! Nie lubię, gdy ktoś wypowiada się w moim imieniu, bo ja też byłam wśród publiczności i wcale się nie nudziłam. Z mojej perspektywy wygląda to inaczej. W końcu mogłam zobaczyć to, o czym ciągle słyszałam: a to jak Zadura smażył słynne naleśniki i grał w ping-ponga z Piotrem Sommerem na okładce książki Johna Ashbery'ego albo słynne strzyżenie Krzysztofa Jaworskiego w jednym z zakładów fryzjerskich w Legnicy. A, gdy oglądałam kroniki z lat późniejszych, to z sentymentu łezka się w oku kręciła. Ech...

Ale nie samymi czytaniami festiwal stoi, bo przecież nie ma to jak ożywiona dyskusja. Spotkanie poświęcone konkursowi „Krytyk z uczelni" prowadzone przez Przemysława Rojka, w którym wzięli udział prof. Piotr Śliwiński i Grzegorz Jankowicz, było okazją do ciekawej rozmowy o kanonie. Goście i publiczność zastanawiali się nad tym, czym jest kanon dzisiaj, a czym powinien być, kto go ustala, jaki wpływ na kanon mogą mieć nagrody literackie.

A absolutnym hiciorem na Porcie był Kazio Sponge - sześcioletni mądrala, który przeszkadzał w czasie prezentowania książki Jacka Podsiadły „Przedszkolny sen Marianki. 
 
Kazio Sponge i Anna Markowska - Kowalczyk
Bo niedziela, jak za starych dobrych Portów bywało, stała się dniem dla dzieci. Takiej frekwencji to chyba na żadnym spotkaniu nie było. 
 Nie obyło się bez fristajlowania:

 Na koniec inny akcent muzyczny - ogłoszenie wyników w konkursie „Portowe piosenki".

I toast wzniesiony przez Artura Bursztę w podziękowaniu za dwadzieścia lat współpracy. 
Artur Burszta
 I pożegnanie. Burszta oficjalnie ogłosił, że to był ostatni wrocławski Port. Nie wnikam w politykę kulturalną miasta, ale tak prywatnie, tak sentymentalnie, tak w ogóle to jest mi po prostu przykro. I smutno. Bo to był jedyny festiwal, na którym choć raz w roku mogłam poobcować z poezją w czystej postaci. Dotknąć, posłuchać, zdobyć autograf, odkryć nowe, ciekawe nazwiska. A teraz co? Wprawdzie Burszta nie zapowiedział zakończenia działalności Portu w ogóle. Planowane są edycje poza granicami kraju, a już w lipcu, sierpniu i wrześniu festiwal zawita do Kołobrzegu, Gdańska i Stronia Śląskiego. Z tego co gdzieś tam podsłuchałam w kuluarach szykowane są jakieś niespodzianki, więc jak tylko będziecie mieli okazję zawinąć do Portu, to nie ma się co zastanawiać. A informacje o edycjach pewnie umieszczę w Kąciku.

Ech...naprawdę szkoda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.