Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

środa, 11 lutego 2015

Małgorzata Halber "Najgorszy człowiek na świecie"




Autorka: Małgorzata Halber
Tytuł: Najgorszy człowiek na świecie
Wydawnictwo: Znak Literanova
Rok wydania: 2015








Gdyby popatrzeć wstecz na naszą rodzimą literaturę, wątków związanych z alkoholem jest całe morze. Hłasko, Andrzejewski, Pilch, Świetlicki i wielu innych mierzyło się z tematem, podsuwając swym bohaterom wódeczkę pod noski. Znamienne jest to, że ów wątek był eksplorowany głównie przez facetów oraz to, że bohaterami mającymi problem alkoholowy również są mężczyźni. Bo to męska sprawa- czyż nie?

Otóż, nie.

Problem uzależnienia od alkoholu podjęła w „Układzie nerwowym" Agnieszka Gil. Autorka jednak skupiła się na współuzależnieniu głównej bohaterki, przedstawiła jej drogę do uzdrowienia i odkrycia, że nałóg jej męża wyniszcza ją w równym stopniu co i jego. Magda zaczyna chodzić na terapię, poznaje mechanizmy współuzależnienia i zaczyna walczyć o siebie.
Powieść Agnieszki Gil jest chyba pierwszą beletrystyczną publikacją dotyczącą współuzależnienia, co więcej,  do tej pory była pierwszą publikacją opisującą problem z perspektywy kobiety.

I pojawił się „Najgorszy człowiek na świecie" - rzecz napisana przez Małgorzatę Halber. Tak, to ta prezenterka telewizyjna. Znacie ją zapewne z programu 5-10-15 albo z kanału muzycznego Viva.  Drobna blondynka, zawsze uśmiechnięta, wygadana. Niewielu jednak wie, że Małgorzata Halber prowadzi bloga feministycznego - codziennikfeministyczny.pl oraz jest autorką komiksu z Bohaterem, który przez dwa lata zdobył na fb ponad 27 tysiecy lajków. Sama jestem lubieśniczką Bohatera, bo w prostych słowach mówi o codzienności.
Małgorzata Halber jest alkoholiczką i narkomanką.  Debiutancka powieść „Najgorszy człowiek na świecie" to jej coming out i choć dziennikarka skrywa się za Krystyną- główną bohaterką, to jasne jest, że wymyślona postać jest jej alter-ego. Zresztą w wielu wywiadach Halber podkreśla, że historia Krystyny jest jej historią.

Krystyna pije od czternastego roku życia. Zaczynała od sangrii i trzech łyków wódki przed pójściem do szkoły. Był koniec podstawówki, wtedy na ognisku po raz pierwszy urwał jej się film.

Krystyna skończyła filozofię, od dziecka zaś pracuje w telewizji. Nie przepada za swoją pracą, ale na wyjazdach służbowych albo imprezach z kumplami po fachu lubi sobie popić. Zna też wszystkie całodobowe monopolowe w okolicy.
Gdy zaczyna kumać, że coś jest niehalo, że za dużo tego alkoholu, że nie ma dnia bez kilku piwek, zaczyna do niej docierać, że chyba ma problem. Wtedy znajomy podrzuca jej genialny pomysł- rzuć alkohol, zacznij palić trawę. I zaczęła. To się nazywa uzależnienie krzyżowe, ale o tym dowiedziała się później na terapii.

Książka Małgorzaty Helber to ważna pozycja, ale bardzo nierówna.  Przede wszystkim nie przekonuje mnie język. Nie pasuje do bohaterki- te wszystkie najebki, pierdolenia, kurwy, kumanie - slang młodzieżowy i mnóstwo wulgaryzmów jest sztuczne, nie mogłam się przełamać i drażniły mnie kolejne wypowiedzi przeplatane sformułowaniami godnymi studentki filozofii. Bo przecież Krystyna to kobieta z zewnątrz wesoła, spełniona, z dobrą pracą i pensją, która zna słowo „indyferentny" i potrafi odgryźć się inteligentną ripostą.
Przyznać muszę, że zdarzają się Halber trafne i dowcipne porównania, ale to mieszanie rejestrów nie jest jednak postmodernistycznymi zabawami, ale zwyczajnym brakiem warsztatu.

Halber w formie monologu prowadzi czytelnika przez kolejne etapy trzeźwienia.  Terapia załatwiana z NFZ-u, uczestnictwo w grupie motywacyjnej, później w grupie wstępnej - nie jest to zbyt zachęcający obraz. Mamy tu przegląd typów terapeutów oraz osób uczestniczących w terapiach innych uzależnionych. Na tym poziomie opowieści Halber wykazuje się ironicznym dystansem i akurat z tymi partiami tekstu sobie poradziła. To zewnętrzna rzeczywistość alkoholika.

A jak jest wewnątrz? No już nie tak wesoło i ironicznie. Halber skupia się na analizie uczuć, emocji, na wykonywaniu zadań zalecanych na terapii. Bohaterka pisze o strachu i wstydzie, o niskim poczuciu wartości, o tym, że wytrzymać w abstynencji jest niezwykle trudno, że trzeba zmienić wszystko, bo przecież jak powiesz kolegom z pracy, że nie pijesz? No jak to nie pijesz?!

A najtrudniejsze jest przyznać się przed sobą i wymówić słowa: „Mam na imię Krystyna i jestem alkoholiczką". Tak się przedstawia na mityngach AA, o których również pisze.
[źródło]
„Najgorszy człowiek na świecie" to studium przypadku. Momentami wstrząsające, momentami mdłe. Halber czasami daje się ponieść misji i zbliża się do niebezpiecznej granicy ewangelizowania.
Ja się domyślam, że jesteście już znudzeni tematem, że ciągle to samo, że byście woleli poczytać sobie o piłce nożnej albo wylicytować coś na Allegro. Ale sorry, chuj, ja mam tu misję i są ważne rzeczy do dowiedzenia się- pisze Halber i ma niewątpliwie rację. Jej książka jest szczera, nie owija w bawełnę, nie obiecuje, że każdemu się uda, na pewno nie jest to powieść ku pokrzepieniu serc, ale obraz kobiety uzależnionej i walczącej z nałogiem, budzenie się świadomości, że ma prawo czuć, że nie musi udawać, że prawda może wyzwolić (jakkolwiek banalnie to brzmi) jest wiarygodny i mimo wszystkich warsztatowych niedociągnięć „Najgorszy człowiek na świecie" to książka potrzebna i ważna.

Nie chodzi tu tylko o alkoholizm i narkomanię, ale o każde uzależnienie, Halber ukazuje schematy - nie ważne, czy pijesz, ćpasz, kompulsywnie się obżerasz czy spędzasz godziny przed monitorem komputera, wszystkie te zachowania mają jeden trzon, jest nim chęć odczucia ulgi, bo jak zauważa Krystyna - Nałóg bierze się z nieustającej potrzeby odczucia ulgi. Bo sam już kurwa nie możesz ze sobą wytrzymać.

Siłą „Najgorszego człowiek na świecie" jest jej uniwersalizm, bo każdy z nas może identyfikować się z Krystyną, a w jej drodze do trzeźwienia znaleźć wskazówki jak sobie radzić z własnymi słabościami. To, o czym pisze Halber jest do bólu szczere i prawdziwe, a przez to, że oparte na indywidualnych doświadczeniach autorki, wiarygodne.

Jeszcze zanim zacznę, chcę powiedzieć coś, co odkryłam zupełnie niedawno,
KAŻDY SIĘ WSTYDZI
KAŻDY SIĘ WSTYDZI TRZECH RZECZY.
ŻE NIE JEST ŁADNY.
ŻE ZA MAŁO WIE.
I ŻE NIEWYSTARCZAJĄCO DOBRZE RADZI SOBIE W ŻYCIU.
KAŻDY.
Dlaczego więc nikt się do tego nie przyznaje? Dlaczego nikt o tym nie mówi?

Halber odważyła się powiedzieć to głośno, bo tym co jest najważniejsze, to być uczciwym wobec siebie.


15 komentarzy:

  1. Ja jednak wolę poczytać o piłce nożnej, bo nie życzę sobie, aby mi narratorka tak wulgarnie tłoczyła do głowy, że t"u są rzeczy do dowiedzenia się". Wydaje mi się, że gdyby taką powieść napisała Gośka Kowalska w Pcimia Górnego, czy skądkolwiek, to nie wiem, czy by ją wydano, ale tu zadziałało chyba raczej nazwisko prezenterki. Z cyklu znani książki piszą... Może to taka autoterapia, ale nie wiem, czy jest konieczne zmieniać to w literaturę... Temat owszem ważny, ale ważna tez jest forma i język. Z tego, co czytam w recenzji wynoszę przekonanie, że nie tknę tej powieści nawet kijem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie mam wrażenie, że ona sobie trochę strzeliła w stopę, bo mogłaby to wydać nie jako powieść, tylko coś w rodzaju autobiografii trzeźwienia, ale w wywiadach mówi,że ma ambicje literackie, to może się wyrobi. Jednak nie ma co się zniechęcać, niekoniecznie trzeba ją mieć na półce, ale jak kogoś interesują tematy uzależnień i ich mechanizmów oraz realiów polskich to warto pożyczyć tę książkę i ją przeczytać. (choć język rzeczywiście mnie drażnił,ale jest kilka fajnych skojarzeń i gier językowych)

      Usuń
    2. Póki co jestem bardzo sceptycznie nastawiona. Ambicje literackie - mnóstwo osób je ma, ale same ambicje to za mało.Trzeba mieć talent, rzemiosło też, ale liczy się ta "iskra", to "coś", co przyciąga czytelnika...

      Usuń
    3. Gry językowe to ja lubię u Michaliny Kłosińskiej - Moedy, lekki kaliber, ale mnie bawi.
      A tak jeszcze z "dziwnych" książek to prędzej spróbowałabym "Gier losowych" Joanny Cudak, czy Dziwak, czy jak jej tam...

      Usuń
  2. Magdu, dla kogo jest ta książka?
    Dla alkoholików czynnych/trzeźwych, dla żon/mężów, jako ostrzeżenie, dokument, coś?
    Jaki jest powód dla czytelnika, by po nią sięgnąć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, mnie to też zastanawia.
      Może przekaz autobiograficzny, bezpośredni ( jak już musiała) byłby lepszy...

      Usuń
    2. Wydaje mi się, że to książka dla każdego, kto jest zainteresowany tematem uzależnień, nie tylko alkoholików, ale w ogóle dla uzależnionych od czegokolwiek. Nie jest to dokument, może coś na kształt pamiętnika trzeźwienia, ale autorka pokazuje taką drogę kliniczną,ale też i ukazuje co się dzieje z emocjami, jak buduje się nową tożsamość.

      Usuń
  3. Ostatnio trafiam na wiele książek dotyczących alkoholizmu, choć tych biograficznych czy nawet quasi-biograficznych nie jest wcale aż tak wiele. Z jednej strony kusi mnie ów tekst, bo zawsze ceniłam sobie podobne świadectwa, chęci powiedzenia czegoś wprost, odarcia z otoczki. Myślę sobie jednak, że ciężko będzie mi się przebić przez język. Teraz tylko muszę wyważyć, czy warto próbować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojjj, jeżeli chodzi o literaturę dotyczącą uzależnień i świadectw- jest tego mnóstwo! Tylko zazwyczaj są to świadectwa facetów, a tu mamy do czynienia z kobietą zmagającą się z nałogiem. A język, rzeczywiście, czasami mnie drażnił i to bardzo, choć muszę przyznać, że autorce zdarzają się perełki. Jednak nad konstrukcją i stylistyką musi jeszcze sporo popracować.

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  5. PILCH i dłuuuugo NIKT11

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem już blisko połowy i póki co zakochałam się. Jakoś zupełnie nie razi mnie język ani styl. Wręcz przeciwnie są dla mnie atutem - zdecydowanie dodają autentyczności.
    magdalenawkrainieczarow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mi właśnie to przeszkadza, chociaż, muszę przyznać, że czasami zdarzają się autorce perełki. Jednak musi jeszcze popracować nad stylem i kompozycją.

      Usuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.