Autorka: Monika
Rakusa
Tytuł: Cień
Wydawnictwo: W.A.B.
Seria: Archipelagi
Rok wydania: 2014
Od wydania „Żony
Adama" minęło sześć lat. Monika Rakusa dość długo kazała czekać
czytelnikom na kolejną książkę, ale warto było, „Cień" bowiem jest wartym uwagi
zbiorem opowiadań.
Tak jak w swej
ostatniej powieści, tutaj Rakusa skupia się na portretach kobiet, a głównym
wątkiem, który przewija się przez pięć umieszczonych w tomie opowiadań jest
szeroko rozumiana niewidzialność.
Książka ma
konstrukcję klamrową, inicjujące opowiadanie zaczyna się sceną śmierci, podobnie
jak tekst zamykający tomik.
Nie spotkałam się
jeszcze, by jakikolwiek zbiór tekstów, czy to poetyckich, czy też prozatorskich
był idealny. Tak też jest w przypadku „Cienia", na pięć opowiadań jedno
mnie nie przekonało.
Rakusa świetnie
sobie radzi z portretami psychologicznymi postaci, powraca też do
wcześniejszych tematów. W „Śladzie" analizuje relacje matki i córki.
Marta, główna bohaterka, znajduje w łazience swoją matkę. Martwą. Śmierć,
pogrzeb, stają się pretekstem do podróży w przeszłość. Dziewczyna, przeglądając
rzeczy matki, zaczyna ją poznawać, a list znaleziony w torebce, ukazuje postać
rodzicielki w zupełnie innym świetle.
Kolejne opowiadanie
ujęło mnie z kolei swą formą. W „Nieśmiertelności" pisarka oddaje głos
mężczyźnie, który w monologu wspomina swoją żonę Agnieszkę. Nie jest to jednak
typowy monolog, bo w tle pytania zadaje niewidzialna kobieta, przeprowadzając
wywiad z tym podstarzałym opozycjonistą. Mężczyzna zapamiętał swą wybrankę jako
kobietę bezcielesną, nie mającą swojego zapachu, nie wydzielającą potu, nie
przetłuszczały się jej włosy, była jak cień. I do złudzenia przypominała
Agnieszkę Osiecką.
Autobiograficzna
„Litość" to jest właśnie to słabsze ogniwo. Jakoś nie porwało mnie
opowiadanie o litości i ogólnej nędzy. Zbyt dużo publicystyki i tego naszego
polskiego narzekania, wydało mi się to jakieś sztampowe i no, cóż, tym razem
nie zaiskrzyło. Rakusa przemawia do mnie wtedy, gdy zagłębia się w kobiece
wnętrze, gdy natomiast zaczyna wychodzić poza relacje i emocje, nie potrafi
mnie przekonać.
Na szczęście zaraz
wraca do swojego poziomu, ostanie opowiadanie to typ prozy futurystycznej i
choć nie przepadam za science-fiction, tutaj zupełnie dałam się ponieść
narracji. W tytułowym, zamykającym książkę opowiadaniu, przenosimy się do roku
2092. Świat poznał receptę na wieczną młodość, ale lek trzeba przyjmować od
momentu narodzin, by żyć wiecznie. A co się stanie, gdy magiczną miksturę poda
się osobom starszym? Na tym polega eksperyment, którego stajemy się świadkami.
Mężczyźni biorący udział w doświadczeniu, umierają, natomiast kobiety stają się
niewidzialne. Rakusa wystawia tu świadectwo naszych czasów, oddając głos
jednemu z uczestników eksperymentu, młodemu lekarzowi: - Pani czasy były, proszę się nie obrazić, tak ... chorobliwie
tożsamościowe. Geneza wydaje się jasna. Reakcja na totalitaryzm. Przycinanie
człowieka do jakiejś roli, wypłukiwanie z indywidualizmu. I mamy skutek!
Eksplozję, że tak powiem, tożsamościowych pretensji. Każdy chciał być tak
bardzo kimś. A w nowym świecie wszyscy są jednakowi. I czy przez to żyje
się łatwiej?
W „Cieniu"
dominują kobiety, ale są one niepełne, czegoś im brakuje, każda z nich coś
utraciła- Marta matkę, Agnieszka cielesność, bohaterka tytułowego opowiadania -
śmiertelność, ale z nią również swoją tożsamość. Rakusa po raz kolejny
podejmuje tematy istotne, czyni to jednak bez zbędnego moralizowania,
oszczędnym językiem opisuje to, co siedzi gdzieś na dnie.
Książka bierze udział w Wyzwaniu 2015- Książka z jednym słowem w tytule.
Czytałam "39.9" i muszę przyznać, że Monika Rakusa przekonała mnie do siebie. "Żona Adama" jeszcze przede mną, ale i na ten zbiór opowiadań zwrócę uwagę; podoba mi się wnikliwość autorki.
OdpowiedzUsuńTe opowiadania są świetne, ale polecam "Żonę Adama", ja myślałam,że to jakieś czytadełko, a to jest bardzo dojrzała proza kobieca, naprawdę warto
Usuń