Autorka: Małgorzata
Halber
Tytuł: Najgorszy
człowiek na świecie
Wydawnictwo: Znak
Literanova
Rok wydania: 2015
Gdyby popatrzeć
wstecz na naszą rodzimą literaturę, wątków związanych z alkoholem jest całe
morze. Hłasko, Andrzejewski, Pilch, Świetlicki i wielu innych mierzyło się z
tematem, podsuwając swym bohaterom wódeczkę pod noski. Znamienne jest to, że ów
wątek był eksplorowany głównie przez facetów oraz to, że bohaterami mającymi problem
alkoholowy również są mężczyźni. Bo to męska sprawa- czyż nie?
Otóż, nie.
Problem
uzależnienia od alkoholu podjęła w „Układzie nerwowym" Agnieszka Gil.
Autorka jednak skupiła się na współuzależnieniu głównej bohaterki, przedstawiła
jej drogę do uzdrowienia i odkrycia, że nałóg jej męża wyniszcza ją w równym
stopniu co i jego. Magda zaczyna chodzić na terapię, poznaje mechanizmy
współuzależnienia i zaczyna walczyć o siebie.
Powieść Agnieszki
Gil jest chyba pierwszą beletrystyczną publikacją dotyczącą współuzależnienia,
co więcej, do tej pory była pierwszą publikacją opisującą problem z perspektywy
kobiety.
I pojawił się
„Najgorszy człowiek na świecie" - rzecz napisana przez Małgorzatę Halber.
Tak, to ta prezenterka telewizyjna. Znacie ją zapewne z programu 5-10-15 albo z kanału muzycznego
Viva. Drobna blondynka, zawsze
uśmiechnięta, wygadana. Niewielu jednak wie, że Małgorzata Halber prowadzi bloga
feministycznego - codziennikfeministyczny.pl oraz jest autorką komiksu z
Bohaterem, który przez dwa lata zdobył na fb ponad 27 tysiecy lajków. Sama
jestem lubieśniczką Bohatera, bo w prostych słowach mówi o codzienności.
Małgorzata Halber
jest alkoholiczką i narkomanką. Debiutancka
powieść „Najgorszy człowiek na świecie" to jej coming out i choć
dziennikarka skrywa się za Krystyną- główną bohaterką, to jasne jest, że
wymyślona postać jest jej alter-ego. Zresztą w wielu wywiadach Halber
podkreśla, że historia Krystyny jest jej historią.
Krystyna pije od
czternastego roku życia. Zaczynała od sangrii i trzech łyków wódki przed
pójściem do szkoły. Był koniec podstawówki, wtedy na ognisku po raz pierwszy
urwał jej się film.
Krystyna skończyła
filozofię, od dziecka zaś pracuje w telewizji. Nie przepada za swoją pracą, ale
na wyjazdach służbowych albo imprezach z kumplami po fachu lubi sobie popić.
Zna też wszystkie całodobowe monopolowe w okolicy.
Gdy zaczyna kumać,
że coś jest niehalo, że za dużo tego alkoholu, że nie ma dnia bez kilku piwek,
zaczyna do niej docierać, że chyba ma problem. Wtedy znajomy podrzuca jej
genialny pomysł- rzuć alkohol, zacznij palić trawę. I zaczęła. To się nazywa
uzależnienie krzyżowe, ale o tym dowiedziała się później na terapii.
Książka Małgorzaty
Helber to ważna pozycja, ale bardzo nierówna.
Przede wszystkim nie przekonuje mnie język. Nie pasuje do bohaterki- te
wszystkie najebki, pierdolenia, kurwy, kumanie - slang młodzieżowy i mnóstwo
wulgaryzmów jest sztuczne, nie mogłam się przełamać i drażniły mnie kolejne
wypowiedzi przeplatane sformułowaniami godnymi studentki filozofii. Bo przecież
Krystyna to kobieta z zewnątrz wesoła, spełniona, z dobrą pracą i pensją, która
zna słowo „indyferentny" i potrafi odgryźć się inteligentną ripostą.
Przyznać muszę, że
zdarzają się Halber trafne i dowcipne porównania, ale to mieszanie rejestrów
nie jest jednak postmodernistycznymi zabawami, ale zwyczajnym brakiem
warsztatu.
Halber w formie
monologu prowadzi czytelnika przez kolejne etapy trzeźwienia. Terapia załatwiana z NFZ-u, uczestnictwo w
grupie motywacyjnej, później w grupie wstępnej - nie jest to zbyt zachęcający
obraz. Mamy tu przegląd typów terapeutów oraz osób uczestniczących w terapiach
innych uzależnionych. Na tym poziomie opowieści Halber wykazuje się ironicznym
dystansem i akurat z tymi partiami tekstu sobie poradziła. To zewnętrzna
rzeczywistość alkoholika.
A jak jest
wewnątrz? No już nie tak wesoło i ironicznie. Halber skupia się na analizie
uczuć, emocji, na wykonywaniu zadań zalecanych na terapii. Bohaterka pisze o
strachu i wstydzie, o niskim poczuciu wartości, o tym, że wytrzymać w
abstynencji jest niezwykle trudno, że trzeba zmienić wszystko, bo przecież jak
powiesz kolegom z pracy, że nie pijesz? No jak to nie pijesz?!
A najtrudniejsze
jest przyznać się przed sobą i wymówić słowa: „Mam na imię Krystyna i jestem
alkoholiczką". Tak się przedstawia na mityngach AA, o których również
pisze.
[źródło] |
„Najgorszy człowiek
na świecie" to studium przypadku. Momentami wstrząsające, momentami mdłe.
Halber czasami daje się ponieść misji i zbliża się do niebezpiecznej granicy ewangelizowania.
Ja się domyślam, że jesteście już znudzeni tematem, że
ciągle to samo, że byście woleli poczytać sobie o piłce nożnej albo wylicytować
coś na Allegro. Ale sorry, chuj, ja mam tu misję i są ważne rzeczy do
dowiedzenia się- pisze Halber i ma
niewątpliwie rację. Jej książka jest szczera, nie owija w bawełnę, nie
obiecuje, że każdemu się uda, na pewno nie jest to powieść ku pokrzepieniu
serc, ale obraz kobiety uzależnionej i walczącej z nałogiem, budzenie się
świadomości, że ma prawo czuć, że nie musi udawać, że prawda może wyzwolić
(jakkolwiek banalnie to brzmi) jest wiarygodny i mimo wszystkich warsztatowych
niedociągnięć „Najgorszy człowiek na świecie" to książka potrzebna i ważna.
Nie chodzi tu tylko
o alkoholizm i narkomanię, ale o każde uzależnienie, Halber ukazuje schematy - nie
ważne, czy pijesz, ćpasz, kompulsywnie się obżerasz czy spędzasz godziny przed
monitorem komputera, wszystkie te zachowania mają jeden trzon, jest nim chęć
odczucia ulgi, bo jak zauważa Krystyna - Nałóg
bierze się z nieustającej potrzeby odczucia ulgi. Bo sam już kurwa nie możesz
ze sobą wytrzymać.
Siłą „Najgorszego
człowiek na świecie" jest jej uniwersalizm, bo każdy z nas może
identyfikować się z Krystyną, a w jej drodze do trzeźwienia znaleźć wskazówki
jak sobie radzić z własnymi słabościami. To, o czym pisze Halber jest do bólu
szczere i prawdziwe, a przez to, że oparte na indywidualnych doświadczeniach
autorki, wiarygodne.
Jeszcze zanim zacznę, chcę powiedzieć coś, co odkryłam
zupełnie niedawno,
KAŻDY SIĘ WSTYDZI
KAŻDY SIĘ WSTYDZI TRZECH RZECZY.
ŻE NIE JEST ŁADNY.
ŻE ZA MAŁO WIE.
I ŻE NIEWYSTARCZAJĄCO DOBRZE RADZI SOBIE W ŻYCIU.
KAŻDY.
Dlaczego więc nikt się do tego nie przyznaje? Dlaczego
nikt o tym nie mówi?
Halber odważyła się
powiedzieć to głośno, bo tym co jest najważniejsze, to być uczciwym wobec siebie.
Ja jednak wolę poczytać o piłce nożnej, bo nie życzę sobie, aby mi narratorka tak wulgarnie tłoczyła do głowy, że t"u są rzeczy do dowiedzenia się". Wydaje mi się, że gdyby taką powieść napisała Gośka Kowalska w Pcimia Górnego, czy skądkolwiek, to nie wiem, czy by ją wydano, ale tu zadziałało chyba raczej nazwisko prezenterki. Z cyklu znani książki piszą... Może to taka autoterapia, ale nie wiem, czy jest konieczne zmieniać to w literaturę... Temat owszem ważny, ale ważna tez jest forma i język. Z tego, co czytam w recenzji wynoszę przekonanie, że nie tknę tej powieści nawet kijem.
OdpowiedzUsuńno właśnie mam wrażenie, że ona sobie trochę strzeliła w stopę, bo mogłaby to wydać nie jako powieść, tylko coś w rodzaju autobiografii trzeźwienia, ale w wywiadach mówi,że ma ambicje literackie, to może się wyrobi. Jednak nie ma co się zniechęcać, niekoniecznie trzeba ją mieć na półce, ale jak kogoś interesują tematy uzależnień i ich mechanizmów oraz realiów polskich to warto pożyczyć tę książkę i ją przeczytać. (choć język rzeczywiście mnie drażnił,ale jest kilka fajnych skojarzeń i gier językowych)
UsuńPóki co jestem bardzo sceptycznie nastawiona. Ambicje literackie - mnóstwo osób je ma, ale same ambicje to za mało.Trzeba mieć talent, rzemiosło też, ale liczy się ta "iskra", to "coś", co przyciąga czytelnika...
UsuńGry językowe to ja lubię u Michaliny Kłosińskiej - Moedy, lekki kaliber, ale mnie bawi.
UsuńA tak jeszcze z "dziwnych" książek to prędzej spróbowałabym "Gier losowych" Joanny Cudak, czy Dziwak, czy jak jej tam...
:)
UsuńMagdu, dla kogo jest ta książka?
OdpowiedzUsuńDla alkoholików czynnych/trzeźwych, dla żon/mężów, jako ostrzeżenie, dokument, coś?
Jaki jest powód dla czytelnika, by po nią sięgnąć?
Właśnie, mnie to też zastanawia.
UsuńMoże przekaz autobiograficzny, bezpośredni ( jak już musiała) byłby lepszy...
Wydaje mi się, że to książka dla każdego, kto jest zainteresowany tematem uzależnień, nie tylko alkoholików, ale w ogóle dla uzależnionych od czegokolwiek. Nie jest to dokument, może coś na kształt pamiętnika trzeźwienia, ale autorka pokazuje taką drogę kliniczną,ale też i ukazuje co się dzieje z emocjami, jak buduje się nową tożsamość.
UsuńOstatnio trafiam na wiele książek dotyczących alkoholizmu, choć tych biograficznych czy nawet quasi-biograficznych nie jest wcale aż tak wiele. Z jednej strony kusi mnie ów tekst, bo zawsze ceniłam sobie podobne świadectwa, chęci powiedzenia czegoś wprost, odarcia z otoczki. Myślę sobie jednak, że ciężko będzie mi się przebić przez język. Teraz tylko muszę wyważyć, czy warto próbować.
OdpowiedzUsuńojjj, jeżeli chodzi o literaturę dotyczącą uzależnień i świadectw- jest tego mnóstwo! Tylko zazwyczaj są to świadectwa facetów, a tu mamy do czynienia z kobietą zmagającą się z nałogiem. A język, rzeczywiście, czasami mnie drażnił i to bardzo, choć muszę przyznać, że autorce zdarzają się perełki. Jednak nad konstrukcją i stylistyką musi jeszcze sporo popracować.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńPILCH i dłuuuugo NIKT11
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńJestem już blisko połowy i póki co zakochałam się. Jakoś zupełnie nie razi mnie język ani styl. Wręcz przeciwnie są dla mnie atutem - zdecydowanie dodają autentyczności.
OdpowiedzUsuńmagdalenawkrainieczarow.blogspot.com
No mi właśnie to przeszkadza, chociaż, muszę przyznać, że czasami zdarzają się autorce perełki. Jednak musi jeszcze popracować nad stylem i kompozycją.
Usuń