Znalazłam w starym „Bluszczu"
felieton Tomasza Pindela, który mnie ubawił. Autor dzieli się swoim
doświadczeniem i daje wskazówki dla tych, którzy nie chcą się narazić na zrzut
braku profesjonalizmu przy recenzowaniu książek.
Przykazanie nr 1
Nie musisz czytać omawianej książki, wystarczy sobie ją
obejrzeć. Statystyczna ilość miejsca na recenzje książkowe w prasie kurczy się
z roku na rok, teraz waha się gdzieś w okolicy trzech zdań (dwóch, jeśli jedno
będzie podwójnie złożone), więc poza notkę z okładki i opinię: „Warto"/„Strata
czasu" i tak nie wyjdziesz. Jeśli chcesz książkę pochwalić, to znajdziesz
na nich tyle, ile potrzebujesz, żeby sklecić parę komplementów, a dalsza
lektura mogłaby wykazać, że rzecz robi się z czasem nudna, więc po co to komu. Jeśli
już naprawdę musisz, przeczytaj najwyżej pierwszych 50 stron. Jeśli chcesz
książkę schlastać, to też lepiej się nie wgryzać, bo a nuż okaże się, że rzecz
nie jest taka zła, rozkręca się itd. - no i będzie ci łyso.
cdn.
Czyli należy powielać wyświechtane, niezobowiązujące frazy. I niestety często tak bywa.;(
OdpowiedzUsuńano, niestety, ale szanujący się recenzent takich rzeczy nie robi. Poczekaj na kolejne przykazania :)
Usuń