Autorka: Kateřina Tučkova
Tytuł: Boginie z Žítkovej
Przekład: Julia Różewicz
Wydawnictwo: Afera
Rok wydania: 2014
Žítkova to niewielka wieś
(zaledwie kilka chatek) położona na obszarze Kopanic Morawskich na pograniczu
morawsko -słowackim w Białych Karpatach. W tych rejonach jakby czas się
zatrzymał, nadal kultywowane są tu ludowe tradycje. To właśnie tutaj mieszkały
boginie, wiejskie kobiety, które uzdrawiały ziołami, potrafiły przepowiadać
przyszłość z polanego wosku oraz przepędzić złą aurę. Wierzyły, że swój dar
otrzymały od Boga, przekazywały go ustnie z pokolenia na pokolenie swoim córkom
i wnuczkom. Boginie żyły naprawdę. Prześladowane od wieków przez władzę, torturowane,
zamykane w zakładach psychiatrycznych powoli zaczęły znikać.
Ostatnia z uzdrowicielek zginęła
śmiercią tragiczną w 2012 roku i prawdopodobnie nie przekazała tajemnej wiedzy
nikomu. Zaszlachtował ją siekierą
człowiek, który przyszedł szukać u niej pomocy w chorobie. Kateřina Tučkova,
autorka powieści „Boginie z Žítkovej",
promując swoją książkę, akurat trafiła na pogrzeb.
To są fakty, zdarzenia i
historie, które zainspirowały czeską pisarkę do stworzenia kroniki tajemniczych
dziejów kilku pokoleń kobiet zajmujących się sztuką bogowania.
Główna bohaterka - Dora - to
czterdziestoletnia etnolożka. Na studiach w latach osiemdziesiątych napisała
pracę magisterską o boginiach z Žítkovej, wśród których były jej babka, matka i
ciotka Teréza Surmenová. Matka Dory nie zdążyła przekazać córce swych
umiejętności, bo została zaciukana siekierą przez własnego męża. Bohaterka,
kontynuując badania, zaczyna docierać do archiwów StB (czeska bezpieka), które
odsłaniają przed nią nie tylko tragiczne losy bogiń, ale również są
dopełnieniem rodzinnej sagi.
Tučkova w swej powieści nie ułatwia zadania czytelnikom, nie
konstruuje wszechwiedzącego narratora, który sprowadzałby nas na odpowiednie
fabularne tory. Głos dostaje Dora, a my wraz z nią zaczynamy przesiadywać w
archiwach, czytamy oryginalne raporty z bezpieki, przeglądamy zawartość teczek,
poznajemy kolejne postaci, do których udajemy się wraz z bohaterką, by poznać
brakujące elementy tragicznej historii. Cofamy się aż do wieku XVII, gdzie
poznajemy losy Katarzyny Szperaczki, bogini, która była poddawana brutalnym
torturom. Dora ma w tym czasie sny, które uświadamiają jej, że być może i ona
sama gdzieś w podświadomości zachowała resztki daru swoich przodkiń, odnajduje
również sens swoich poszukiwań: A co
jeśli drzemie w niej wspólne dziedzictwo, wspólna świadomość, prowadząca od
Katarzyny Szperaczki przez Surmenę i jej matkę aż do niej samej? W momencie,
gdy na to wpadła, poczuła się jakby znlazła klucz do zamkniętych przez lata
drzwi. i gdy stanęły przed nią otworem, zrozumiała swoją prawdziwą rolę (...)
To właśnie jej zadaniem, pomyślała, jest odkrycie losów wszystkich kobiet z
rodu, wydobycie ich historii z mroku przeszłości, a zwłaszcza zawiadomienie
świata o ich wyjątkowej sztuce (...)Nie sądziła jednak, że jej
misja obudzi klątwę rzuconą niegdyś na jej rodzinę.
[źródło] |
Dora to postać specyficzna, jest
racjonalistką, nie wierzy w klątwy, zaklęcia i cudowne ozdrowienia. Tučkova
umiejętnie balansuje pomiędzy światem zabobonów i twardych historycznych
faktów. Pisarka, zaczynając od siedemnastowiecznych procesów o czary,
przeprowadza nas przez kolejne dekady -
dwie wojny światowe, komunistyczne represje i kończy na latach
dziewięćdziesiątych.
W całej tej historii jest miejsce
również dla mężczyzn, którzy jednak są postaciami budzącymi same negatywne
uczucia. Ojciec Dory to morderca i pijak, ksiądz Josef Hofer (postać
autentyczna) - autor licznych zjadliwych publikacji, chciwy i autorytarny, by
osiągnąć swój cel potrafił iść do niego po trupach, z kolei Švanc, tajny agent
okazuje się być chorągiewką, potrafi się ustawić tak, by zapalić świeczkę
jednemu reżimowi, a drugiemu ogarek. To szczwana, mściwa bestia, która zamknęła
ciotkę Dory w psychiatryku. Jest jeszcze Jakubek, brat Dory, postać, która
wzbudza współczucie. Cierpi na zespół Aperta, jego zniekształcona twarz budzi
wstręt. Jedynie Dora potrafi się z nim dogadać.
Nic dziwnego, że za „Boginie z Žítkovej" Tučkova
otrzymała najważniejsze nagrody literackie. Autorce udało się bowiem połączyć
elementy sagi z powieścią historyczną i obyczajową, a wszystko to jeszcze ująć
w ramy narracji charakterystycznej dla kryminału. Co rusz bowiem natykamy się
na niespodziewane zwroty akcji, kolejne wątki dynamizują fabułę, a im bliżej
końca, tym mocniej rozszerzały mi się oczęta, by w finale doszła do nich
opadnięta do samej podłogi szczęka.
Przyznać muszę, że Kateřina Tučkova podjęła się ciekawego
tematu, napisała wielowymiarową powieść, w której nie tylko upamiętniła
działalność bogiń, ale również ukazała stosunki czesko-niemieckie, świetnie
scharakteryzowała zacofane społeczności odcięte od świata, żyjące tradycyjnymi
wierzeniami, obnażyła metody działania reżimu komunistycznego, a do tego
przemyciła kilka zaklęć, które pomogą zdobyć serce ukochanego, bądź pozwolą
odczytać z wosku przyszłość.
Lubię książki, które nie kończą się wraz z ostatnią przeczytaną
stroną. Do takich należą „Boginie z Žítkovej". To właśnie
takie historie rozbudzają ciekawość i
człowiek zaczyna szukać więcej informacji, zgłębiać temat. Na spotkaniu
z Kateřiną Tučkovą dowiedziałam się, że na Podolu są jeszcze
uzdrowicieli, na które wołają szeptuchy. Jeżeli kogoś interesuje ta tematyka, kliknijcie TU, bardzo ciekawy artykuł o współczesnych uzdrowicielkach.
Nigdy nie słyszałam o tych współczesnych czarownicach zza południowej granicy. Skonfrontowanie ich historii z młodą, racjonalną Dorą jest przewidywalne, ale też interesujące. Muszę dokładniej przyjrzeć się ofercie wydawnictwa Afera.
OdpowiedzUsuńoj, właśnie nie jest przewidywalne... zachęcam do przeczytania, to świetna proza, a jeżeli chodzi o samo wydawnictwo- jeszcze się nie zawiodłam na ich guście. Wydają tylko literaturę czeską, ale nie klasykę, tylko współczesne nazwiska. Polecam bardzo, zwłaszcza Sabacha i Hulovą
Usuń