Autorka: Elvira Lindo
Tytuł: Tylko nie Mateuszek!
Przekład: Anna Trznadel-Szczepanek
Ilustracje: Julian Bohdanowicz
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2014
To było moje pierwsze
spotkanie z Mateuszkiem, choć książek o perypetiach hiszpańskiego chłopca
wyszło już wiele. Dlaczego sięgnęłam po
jego przygody? Bo bardzo lubię Mikołajka, a jak przyjrzymy się tytułom
wcześniejszych książek Elviry Lindo („Mateuszek", „Mateuszek i
kłopoty"), skojarzenie z francuskim
urwisem samo się nasuwa.
Nie wiem, czy autorka
próbowała wzorować się na postaci stworzonej przez Sempé i Goscinny'ego, takie
odnoszę wrażenie. Niestety, przyznać muszę, że kalkowanie nie jest dobrym
pomysłem, zwłaszcza, gdy pierwowzór stawia poprzeczkę bardzo wysoko.
W „Tylko nie Mateuszek !"
występują znane już z poprzednich części postaci. Jest Głupek, młodszy brat
głównego bohatera, którego nikt nie zagnie w kwestii portali społecznościowych,
Szirlejka, najmłodsza w rodzinie Garcia Moreno, zachwyca wszystkich talentem
wokalnym i burzą blond loków, których nikt nie jest w stanie poskromić. Mama i
tata przypominają rodziców Mateuszka, on nieco fajtłapowaty, ona zaradna, ma
nad wszystkim kontrolę. Dziadek, uroczy starszy pan, który lubi sobie golnąć,
ale zawsze można na niego liczyć, jest dla Mateuszka autorytetem i najbliższym
przyjacielem. Pan Barnaba i Pani Lusia
to rodzice chrzestni. On słynie z lapidarnych powiedzonek ( Niech tu przed wami padną trupem, jeśli
kłamię!), ona ma wrednego psa- Tinę.
A na koniec grupa przyjaciół
Mateuszka- Gracja González, chłopaczara, nasz bohater trochę się w niej
podkochuje, Kamil, bandyta, któremu nikt nie podskoczy i Uszatek, postać, która
mnie najbardziej zaintrygowała. Uszatek bowiem to chłopaczek z typowo babskimi
zainteresowaniami. Ma smykałkę do projektowania ubrań, jest wydelikacony, lekko
przegięty, założę się, że w przyszłości będzie wielkim stylistą. Na razie
ćwiczy swoje umiejętności projektując stroje dla lalek Barbie Szirlejki.
Mateuszek opowiada sam o
swoich perypetiach, narracja jest bowiem prowadzona w pierwszej osobie.
Oglądamy zatem świat przedstawiony oczami około dziesięcioletniego chłopca, z
całą jego uroczą naiwnością.
W książce znajdziemy wiele
zabawnych historyjek: o tym jak to mamusia była w ciąży, a Głupek ubzdurał
sobie, że urodzi mu Chińczyka, o poszukiwaniu prezentu dla Szirlejki i wielkiej
wyprawie do centrum handlowego (oj, tu się uśmiałam, bo przypomniała mi się
historia, jak to mój brat i kuzyn wybrali się na truskawki, by zarobić. Szli
kawał drogi na pola truskawkowe, uzbierali chyba jedną kobiałkę i zarobione
pieniądze wydali na bułki, bo byli strasznie głodni w drodze powrotnej), o
zakupie domu, który okazał się wielką dziurą w ziemi.
Opowiastki, owszem, są
zabawne, ale przemycają również tematy niewygodne. Uszatek podejrzewany jest o
homoseksualizm, jego postać jest przedstawiona stereotypowo, bo przecież jak
chłopak interesuje się modą i jest estetą, to musi być gejem. Nie wiem, czy
takie stereotypy są dobre dla młodego czytelnika, ale trzeba oddać
sprawiedliwość autorce, że jednak wątki dotyczące Uszatka nie mają w sobie nic
ksenofobicznego, a wręcz przeciwnie, zachęcają do tolerancji.
Cóż rzec mogę? Mikołajek to
to nie jest, choć w niektórych fragmentach (choćby przez stylizację językową)
autorka nawiązuje do postaci stworzonych przez Sempé i Goscinny'ego. Przyznać
jednak muszę, że zabawne to perypetie, wciągające i pocieszne, do tego
zilustrowane pełnymi humoru obrazkami.
Nie wiedziałam, że ukazała się kolejna część Mateuszka.Wspaniała wiadomość! Poprzednie części przeczytałam wszystkie, niektóre kilkakrotnie. I może się wszystkim narażę, ale wolę je bardziej od słynnego, starszego Mikołajka. No cóż, są gusta i guściki :)
OdpowiedzUsuńano, podobno się nie dyskutuje o gustach. ale to chyba zależy od naszych przyzwyczajeń, ja Mikołajka odkryłam bardzo wcześnie i pokochałam od razu, wszystko co jest po Mikołajku to dla mnie próby naśladowania Sempego i Goscinnego- jedne próby gorsze, inne lepsze. A Mateuszek jest zabawny, jednak mikołajek....to jest to :)
UsuńJa Mikołajka też poznałam wcześniej bo w dzieciństwie, a Mateuszka kilka lat temu. Można powiedzieć, że jestem starą ( należy to rozumieć dosłownie ) czytelniczką, która nie wyrosła z książek dla dzieci i czyta je do tej pory na przemian z "dorosłymi" lekturami. W moim przypadku Mateuszek zdetronizował jednak Mikołajka.
OdpowiedzUsuńJa Mikołajka odkryłem, jak byłem bardzo mały. Potem przyszła kolej na Mateuszka.
OdpowiedzUsuńTeraz mam 17 lat, lecz wciąż chętnie wracam do Mateuszka. To świetnie, że wyszła nowa książka serii! Muszę ją przeczytać :D