Autorka: Małgorzata Rejmer
Tytuł: Bukareszt. Kurz i krew
Wydawnictwo: Czarne
Seria: Sulina
Rok wydania: 2013
Bohaterem nowej książki Małgorzaty Rejemer jest
Bukareszt, miasto składające się z warstw, które po kolei odsłaniają się przed
autorką, przerażają, ale i fascynują. Spędziłam
w Bukareszcie dwa lata z przerwami i niejednokrotnie wracałam z ulgą do Polski.
Ale potem zaczynała kiełkować tęsknota, która rozrastała się tak bardzo, że nie
mogłam jej zignorować- zwierza się pisarka. Jest coś takiego w człowieku,
że pociągają go rzeczy mroczne, brudne, zło jest fascynujące, bo niebezpieczne.
Bukareszt jest miastem, które zostało porównane do kotka z opowiadania Mrożka kotek o parchatej skórze, na której odbijają
się wszystkie grzechy właściciela. Bukareszt zbiera grzechy całej Rumunii, żeby
reszta kraju pozostała piękna.
Opowieść o mieście rozgrywa się w trzech częściach.
Rejmer balansuje na granicy reportażu, eseju, wplata nawet elementy dramatu do
ukazania rewolucji z 1989 roku, w której zabito Ceauşescu. Wielowarstwowa
materia gatunkowa, tak jak wielowarstwowy jest Bukareszt- forma zatem do treści
dobrana. Tak jak język.
Na kartach książki najczęściej pojawia się nazwisko
Nicolaego Ceauşescu, komunistycznego dyktatora, który marzył o stworzeniu ogromnego
imperium. Rejmer przez ukazanie jego historii pokazuje jak polityka potrafi
wpłynąć na architekturę miasta. Przykładem jest Dom Ludu, który pochłonął
podczas budowy wiele istnień. Ale to nie jedyny przypadek, gdy budowle w
Rumunii stawały się grobowcami. Nazywany przez siebie samego Wielkim
Budowniczym Ceauşescu zagarniał powoli przestrzeń, stwarzając koszmary
architektoniczne, które z czasem stały się symbolem jego dyktatorskich rządów.
Rejmer jednak opowiada nie tylko o mieście, jej
bohaterami są ludzie, którzy doświadczyli życia w totalitaryzmie. Wstrząsające
są historie kobiet, które po ogłoszeniu w 1966 roku dekretu zabraniającego pod
karą więzienia dokonywania aborcji (wcześniej w Rumunii aborcja była czymś
zupełnie naturalnym i powszechnym) po kryjomu usuwały ciążę oblewając się
wrzątkiem, wyskrobując płód ostrymi narzędziami lub pozbywały się go innymi
„domowymi sposobami". Najbardziej uderzył mnie w tych zwierzeniach brak
jakiejkolwiek świadomości popełnianej zbrodni. Sam dekret był totalną bzdurą. Państwo
było pogrążone w biedzie, kto miał wykarmić te tzw. „dekretowe dzieci"?
Szkoły były przepełnione, bo rząd zaglądał kobietom do macicy i nakazywał rodzić
przynajmniej czworo potomków, tylko dlatego że Wielki Szaleniec wymarzył sobie,
iż Rumunia będzie potęgą i do 2000 roku liczba mieszkańców przekroczy 25
milionów. Dekret, który miał budować szczęśliwe rodziny stał się bombą
niszczącą międzyludzkie więzy.
Kolejna część to migawki z międzywojnia, które
wprowadzają trochę oddechu i egzotyki. Rumunia za czasów Karola II to państwo,
które próbuje nadążyć za ówczesnymi europejskimi standardami. Pięknie ubrane
kobiety, wyperfumowani mężczyźni i prezenty po traktacie w Tranon w postaci
ziem-Besarabii, północnej Bukowiny, części Dobrudży i Banatu. Kraj mozaikowy, w
którym odbija się późniejsza tożsamość narodowa. Ale jaka była i jaka jest
obecnie ta tożsamość?
Rejmer oprócz historycznych wycieczek podejmuje się
również wniknięcia w rumuńską duszę. Historie i ludzie przychodzą do niej same,
a autorka ubiera je w obrazowe metafory i przerabia na niespieszną narrację.
W tej opowieści społeczeństwo rumuńskie jawi się jako
uległe, poddane władzy, biernie godzące się na wszelkie nakazy- tak jak bohater
narodowego eposu pt.„Jagniątko" o pasterzu mołdawskim, który zamiast
walczyć z losem, poddał mu się całkowicie i zginął, bo tak mu było pisane. Asta e, ce să faci - Tak to już jest, co zrobisz?- w tym
powiedzeniu zamyka się cała mentalność Rumunów, bo przecież nie od dziś
wiadomo, że przysłowia są mądrością i to w nich jest ukryta cała prawda o
narodzie. Stąd Rejmer eksploruje językowe tendencje, z których wynika, że
Rumunii są nie do przebicia w wymyślaniu przekleństw i nie są to zwykłe
wyzwiska, ale starannie opracowane, a przy tym komunikatywne przekleństwa- W języku rumuńskim przekleństw tabu popełnia
samobójstwo, wieszając się na sznurówkach- trafnie zauważa pisarka. Swoją
drogą, „Bukareszt" roi się od takich wycelowanych w samo sedno aforyzmów.
Rejemer świetnie operuje wszelkimi odmianami metafor, co dynamizuje narrację i
dostarcza niewątpliwej satysfakcji czytelniczej.
Dodajcie sobie jeszcze do uległości, bierności i
absurdalnego poczucia humoru wiarę w zabobony i już macie Rumuna w całej
okazałości. Tylko nie myślcie sobie, że Rejmer próbuje wcisnąć swych bohaterów w jakieś stereotypy, bo
autorce zupełnie nie po drodze z jakimikolwiek stereotypami.
Cóż więc rzec na koniec, by tak słodko nie było?
Szukam i szukam jakiś uchybień, potknięć w konstrukcji, niespójności,
niedopisania, ale nic znaleźć nie mogę. Co więcej, konwencja, sposób podejścia
do bohaterów, metodologia badań i językowa sprawność, to wszystko przywodzi mi
na myśl równie genialne książki Tochmana czy Aleksijewicz. Rejmer jest na
dobrej drodze, rozwija się i nie zamyka w jednym gatunku, a to czego się
dotknie, zamienia w niesamowitą, pełną emocji historię.
O Rumunii chyba jeszcze nic nie czytałam, Rejmer w ogóle też nie. Natomiast serię Czarnego bardzo sobie cenię, więc i tej pozycji nie skreślam, jak się trafi, to się przeczyta ;-)
OdpowiedzUsuńJa wcześniej Rejmer tez nie czytałam, a o Rumunii to wiedziałam, ze tam Dracula był :) Książka jest rewelacyjna, nie jest to typowy reportaż, taki patchwork gatunkowy, świetna rzecz
OdpowiedzUsuń