Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

piątek, 13 lipca 2012

No i, że co?

Oj tam, oj tam, że co? Że piątek trzynastego? No i cóż z tego? Całe życie mieszkałam w klatce z numerem trzynastym i jakoś udało mi się dotrwać bez większych uszczerbków do tych moich dwudziestu dziewięciu wiosen. 

Dzień dzisiejszy mijał spokojnie. Bez rewelacji. Rano rozbawił mnie Wojciech Mann w porannym "Zapraszamy do Trójki", w pracy nawet było dziś miło. Arbuz się trafił i dobre śliweczki. Ach, i trzy kawki, bo przez tą pogodę (raz słońce, raz deszcze) zwariować można.
Poźniej domeczek, obiadeczek, pakowanko i heeej do domku mego rodzinnego. 
Pociągiem się wybrałam. A co se bedę. Ha! Nawet podstawiony był, więc nie musiałam za długo czekać. Wsiadłam. Hmmm...No nie ma bata- szanse na odizolowanie się od ludzkości marne. Przedziałów nie ma, a miejsca pozajmowane, więc pozostaje się tylko do kogoś przysiąść. Ooooo, ten chłopak wygląda na normalnego, a obok dziewczyna z dziadkiem. Spoko, towarzystwo może być, nie będzie mi przeszkadzało we wkuwaniu słówek z angielskiego.
Hmmm...ten chłopak, jakiś taki jednak dziwny. Rozsiadł się, że w sumie zajął cztery miejsca. Pytam:
-Wolne?
-Tak- odburknął.
I tu już powinnam się zastanowić, czy aby na pewno nie poszukać innego miejsca, ale cóż...
Ooo, opóźnienie 5 min. No tak, ale to nie dlatego, że to piątek trzynastego- to uroki naszego PKP. Po mnie to spłynęło jak po przysłowiowej kaczce, ale mój współtowarzysz podróży soczyście i głośno rzucił mięchem. 
To powinno dać mi do myślenia...
Ok. Ruszamy.
Okno otwarte, ale wieje trochę. Podchodzi pan, który siedział przed nami:
-Może ja zamknę to okno, bo mi po głowie wieje.
Se myślę- dobry pomysł, bo mi też trochę zawiewa. 
Podchodzi, zamyka, a mój współtowarzysz jak nie ryknie:
- I co jeszcze kurwa?! No pytam, co jeszcze?!
Ja zdębiałam. Pan też zdębiał. Poszedł cichutko, a ja się skuliłam w swoim foteliku (i tak siedziałam skulona, bo ten gbur się tak rozwalił, że nie było gdzie nóg postawić). 
Gbur wstał i zamknął okno, okraszając swoją czynność odpowiednio siarczystym komentarzem.
No nic, se myślę, nie będę się odzywać tylko będę go zabijać wzrokiem, jak na mnie popatrzy. A co! Tyle mi wolno!
W międzyczasie, na fotele obok przysiadło się dwóch gości. Dres z czterema paskami, bejzbolówka, braki w uzębieniu- takie wioskowe chłopaki, co to laski wyrywają na remizowych imprach. 
Kolację sobie urządzili. A co. Jeden wyciągnął bułki zza pazuchy, a drugi spod koszulki wyłowił wędzonego łososia... Nie to,żeby we wkuwaniu słówek angielskich przeszkadzał mi zapach łososia...
Okruszyli wszystko wokół, po czym ten bezzębny wyciągnął żółty ser i szynkę i sobie wpychał do paszczy. Po konsumpcji chłopakom zachciało się zabawy.
No to dawaj- komóreczka, głośniczek i umcy, umcy, umcy, umcy. Do tego należy dodać wymachiwanie kończynami górnymi we wszystkie możliwe strony oraz efekty wokalne. 
Iiiimprezka- jaaaazda!
Niepewnym okiem zerkałam na mojego gburowatego współtowarzysza, czy aby zaraz nie zamknie imprezy, ale na szczęście obyło się bez mięsa i pięści.
Podróż trwała 3,5 h. Ilość wkutych słowek jest wprost proporcjonalna do ilości bitów wygenerowanych przez wioskowych przystojniaków.
No i, że co? Że piątek trzynastego?

8 komentarzy:

  1. Uroki PKP... Przynajmniej masz materiał na posta :) A ze słówek - to powtórzyłaś w myśli wszystkie możliwe angielskie przekleństwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehehehe, Drago, nie tylko angielskie, ale też i łacinę sobie przypomniałam :)

      Usuń
  2. No rzeczywiście impreeezka i jaazdę miałaś, że niech mnie!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uciążliwych pasażerów można zgłosić kierownikowi pociągu, w skrajnych przypadkach może nawet wysadzić takich delikwentów.
    Ale współczuję, mnie często zdarza się uciszać komórkowców. Ludzie przestali się kontrolować, dobre maniery to już niestety relikt dawnej epoki. Zgroza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, konduktorka ich trochę uciszyła,ale szlag mnie trafia jak ktoś w miejscach publicznych włącza muzykę z komórki. Nie każdy ma ochotę tego słuchać, po to wymyślono słuchawki.

      Usuń
  4. Mag naprawdę nie wiem o co Ci chodzi?;-)) Chłopaki pojedli i w tany, dobrze, że alkoholu nie było hehe;-)) Dodatkowy plus - uciszyli gbura;-))

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak to mawiają wielcy podróżnicy - PODRÓŻE KSZTAŁCĄ;-))

    OdpowiedzUsuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.