Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

sobota, 7 lipca 2012

Diana Abu-Jaber "Język baklawy. Wspomnienia"


 


Autorka: Diana Abu-Jaber
Tytuł: Język baklawy. Wspomnienia.
Przełożyła: Dominika Cieśla-Szymańska
Wydawnictwo: Czarne
Seria: Dolce vita
Rok wydania: 2012





Czy ludzie muszą zdecydować kim są i gdzie jest ich miejsce? Czy człowiek może raz na zawsze określić swoją tożsamość? Ile razy możemy zmieniać swoje życie i czy jest to powiązane z określeniem samego siebie? To pytania, które unoszą sie nad najnowszą książką Diany Abu- Jaber pt. „Język baklawy. Wspomnienia".

Książka to specyficzna, liryczna, przepełniona zapachami, smakami, wspomnieniami z dzieciństwa. Abu-Jaber z rozmachem kreśli obraz swojej rodziny, powieść bowiem jest mocno osadzona w biografii autorki.  Kręgosłupem konstrukcyjnym wspomnień są tradycyjne potrawy arabskie pełne oryginalnych i aromatycznych przypraw (znajdziecie tu mnóstwo przepisów).
Głównym motywem nie  są jednak arabskie tradycje kulinarne.

Abu-Jaber była wychowywana w rodzinie jordańsko-amerykańskiej, żyła zatem na styku dwóch zupełnie odmiennych kultur, dwóch odmiennych światów. Mama jest Amerykanką, ojciec urodził się w Jordaniii i zna korzenie swojej rodziny tysiąc lat wstecz, matka zaś nawet nie jest pewna, czy jej przodkami byli Szwajcarzy, czy też może Niemcy.  Bud nie może sobie znaleźć miejsca w świecie, tęskni za Jordanią, więc zabiera tam  rodzinę i Diana w wieku ośmiu lat zostaje wrzucona w zupełnie nową rzeczywistość. Gdy dziewczynka  już się zaklimatyzuje, oswoi z nowymi realiami, z nowym stylem życia, Bud znów zabiera rodzinę do Ameryki. Dzieciństwo spędzone po części w arabskiej kulturze, po części w amerykańskiej sprawia, że Abu-Jaber zaczyna zastanawiać się nad własną tożsamością i to pytanie towarzyszy jej do samego końca. Czy znajduje odpowiedź?

„Język baklawy" to również powieść inicjacyjna. Obserwujemy bohaterkę w momencie, gdy z dziewczynki przeobraża się w dorosła kobietę. Nad jej edukacją życiową czuwa oryginalna ciotka Aya, która jest w rodzinie uważana za nieco freakową kobitkę. Aya zajmuje się zielarstwem, jest rodzinną czarownicą, która potrafi znaleźć remedium na wszystkie troski - duchowe i somatyczne. To wyzwolona kobieta, mająca swoje zdanie, świetna kucharka. Jej cenne rady ( Wysokie obcasy nie są złe, ale nie zapominaj jak się biega" ; „Nigdy nie pozwól, żeby ktoś mówił ci co masz mówić, czuć, czy myśleć. Bez żadnych wyjątków. Jeśli nie możesz tego powiedzieć głośno, napisz na kawałku papieru") towarzyszą naszej bohaterce w okresie dojrzewania. Aya chroni również Dianę przed nieco despotycznym ojcem.

Wiadomo, że każdy z nas jako nastolatek przeżywa okres buntu i pierwsze miłości. Abu-Jaber nie była wyjątkiem. Autorka opisuje przezabawne sytuacje, gdy odwiedził ją kolega ze szkoły, a Bud wziął go na poważną rozmowę. No bo jak to tak może bezpardonowo sobie przychodzić do jego córki?

Ameryka i Jordania- zupełnie dwie różne mentalności. Bohaterka dostaje stypendium autorskie do Jordanii, by tam przez pół roku pisać swoją powieść. Dopiero przy tych fragmentach uwidaczniają się różnice między tymi państwami. Jordańska rodzina Diany jest bardzo otwarta, wspólne posiłki, wspólne spędzanie czasu, rubaszność, ciągła potrzeba kontaktu, ściskanie, całowanie, przytulanie, egzaltowany sposób bycia to typowe arabskie cechy, Amerykanie wypadają w tej konfrontacji jako szarzy i nieco autystyczni.

To co urzeka w tej powieści to niesamowicie zmysłowy język, przepełniony orientalnymi metaforami oraz galeria specyficznych postaci. Abu-Jaber potrafi pisać o jedzeniu, potrafi zaciekawić losami swojej rodziny, potrafi rozbawić i wzruszyć. Gorąco polecam dla osób, które lubią pożerać dobre książki.

6 komentarzy:

  1. Zapowiada się nie tylko znakomicie ale i smakowicie. :-) Na pewno się za nią rozejrzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto, ale z góry uprzedzam- ślinianki przy lekturze będą pracować :)

      Usuń
  2. Książka jak najbardziej w kręgu moich zainteresowań, zresztą z Czarnego to w ciemno czytam ;-)
    Nowy design mocno mnie zaskoczył, szczerze powiedziawszy- nie podoba mi się. Dobrze że kot został, całość taka cukierkowa, nie pasuje mi jakoś to Ciebie. No ale to tylko moje wyobrażenie.
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też Czarne czytam w ciemno :)
      A ja właśnie miałam ochotę na pastele i baaardzo mi dobrze w tym nowym interfejsie. Łajza musiał zostać, to wszakże mój kot blogowy.
      O guścikach się podobno nie dyskutuje,ale warto wymieniać opinie :))

      Usuń
    2. Twój blog- twój wystrój. Trzeba się przyzwyczaić do nowego, ot co.
      A nawet jak zrobisz na różowo w serduszka to i tak będę zaglądać i czytać ;-D

      Usuń
    3. Dziękuję Agnesto :) miło mi Cie gościć :) ode mnie też się nie odczepisz ;)

      Usuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.