Autorki: Anna
Bikont, Joanna Szczęsna
Tytuł: Pamiątkowe
rupiecie. Biografia Wisławy Szymborskiej
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2012
Taki poeta, pisarz,
muzyk, malarz czy też inny artysta, który nie pamięta dat, nie chce podawać
faktów ze swojego życia, bo przecież „Zwierzanie
się publiczne to jest jakieś gubienie własnej duszy. Coś trzeba zachować dla
siebie"- to prawdziwy koszmar dla przyszłych biografów. Gdzie w takim
wypadku znaleźć potrzebne do biografii informacje, skoro obiekt i bohater
książki nie szastał nimi na lewo i prawo? Pozostają znajomi, krewni i dogłębna
analiza twórczości.
Szymborska
odsłaniała się w wierszach, ale te nie wystarczyły jej biografkom. Joanna
Szczęsny i Anna Bikont udały się zatem w podróż - jakby się mogło wydawać - z
motyką na księżyc, ale obie panie widać uparte i zawzięte, z odysei księżycowej
wróciły w glorii i chwale. Przyszpiliły naszą noblistkę, powęszyły, poszperały
i wyciągnęły z lamusa na światło dzienne
mnóstwo pamiątkowych rupieci Pani Wisławy.
A wszystko zaczęło
się od listu rekomendującego od Jacka Kuronia, po którym nasza noblistka
stwierdziła, że po „katastrofie
sztokholmskiej" (tak zwykła mówić o przyznaniu nagrody Nobla) i tak jej to
nie minie, więc lepiej będzie jak już pozwoli dwóm reporterkom zaglądnąć, choćby
jednym okiem, do swoich pudeł z rupieciami.
Pani Joanna i Pani
Anna miały już prawie napisaną książkę, na którą złożyły się wspomnienia
przyjaciół Poetki, ale pewnego styczniowego dnia 1997 roku Pani Szczęsny
usłyszała w słuchawce głos Szymborskiej:
„No dobrze, to będziemy uściślać". I w ten oto
sposób w kwietniu owego roku została wydana pierwsza biografia Wisławy
Szymborskiej „Pamiątkowe rupiecie, przyjaciele i sny". Po przeczytaniu Poetka stwierdziła jednak, że
w tej biografii nie ma w ogóle dramatyzmu tak, jakby ona sama prowadziła życie
pozbawione wszelkich trosk- jak motylek. Ale cóż zrobić - wszyscy dobrze wiemy,
że noblistka dwie egzystencje prowadziła- tę zewnętrzną , uśmiechniętą z
ciepło-ironicznym podejściem do świata, z zachwytem nad każdym listkiem,
robaczkiem, chmurką i tę wewnętrzną, do której dopuszczała tylko najbliższych.
„Pamiątkowe rupiecie. Biografia Wisławy Szymborskiej" to pierwsza
tak obszerna publikacja dotycząca życia i twórczości autorki „Dwukropka". Joanna Szczęsna i Anna Bikont
uzupełniły swoją poprzednią książkę o nowe fakty z życia Poetki, które miały
miejsce po przyznaniu nagrody Nobla, aż do momentu śmierci 01.02.2012 roku.
Ciekawym dodatkiem jest rozdział dotyczący relacji Szymborskiej z Miłoszem.
Dwóch noblistów, a tak różne charaktery. Miłosz zdawał sobie sprawę ze swego
geniuszu, ciągle dopytywał się o opinię na temat swoich wierszy, chciał
rozmawiać o poważnych sprawach, nie potrafił odnaleźć się we frywolnym świecie
krakusów. A Szymborska...cóż. Podziwiała go, ale z typowym dla siebie
dystansem. Jakie było jej rozczarowanie, gdy dna pewnego, znalazłszy się w tej
samej restauracji podpatrzyła, że Wielki Poeta zamówił schaboszczaka z kapustą-
„To był cios. Wiedziałam wprawdzie, że także poeci czasami coś jedzą, ale żeby
wybierali w tym celu dania tak trywialne?". Zostali jednak w
przyjacielskich stosunkach i czasem wypili razem wódeczkę.
Książka utkana jest
ze wspomnień przyjaciół, którzy wyciągają na światło dzienne różne urocze
nawyki Pani Wisławy. Czytamy zatem o słynnych loteryjkach, jej zamiłowaniu do
kiczu, niesamowitym poczuciu humoru (jak Pan Michał Rusinek coś przeskrobał to za
karę musiał odkręcać słoiki), wieczorach literackich. Dowiadujemy się, że
Szymborska nie znosiła teatru, ale za to namiętnie oglądała filmy. Tragedią
było dla niej zakończenie serialu „Niewolnica Izaura", nie kryła się
również ze swoją miłością do Andrzeja Gołoty.
Dla miłośników
twórczości Szymborskiej nie są to nowe ciekawostki. Wszyscy dobrze wiemy, że
autorka „Chwili" namiętnie paliła papierosy,
uwielbiała wysyłać swoim przyjaciołom własnoręcznie zrobione widokówki, lubiła
fotografować się pod tablicami z dziwnymi nazwami miast. Co więc nowego wnosi książka dwóch
dziennikarek?
Otóż - „Pamiątkowe
rupiecie" są przede wszystkim próbą zbliżenia się do twórczości Poetki.
Naczelną ideą autorek było przekonanie, że ich bohaterka odkrywa się poprzez
akty pisarskie. Jestem pełna podziwu dla wnikliwości i ogromnej pracy, jaką
wykonały obie biografki. Sama Szymborska, jak jeszcze żyła, odsyłała
dziennikarzy do Pani Szczęsnej i Pani Bikont, bo one wiedziały więcej o jej
życiu niż ona sama.
Ale nie tylko o
wierszach i o literaturze tu mowa. Spora część książki opisuje epizod
komunistyczny. Nie od dziś wiadomo, że Poetka pisała peany pochwalne na cześć
Stalina, że była członkiem Partii. Cóż- błąd młodości, z którego Szymborska nie
była dumna, ale też nie kajała się przed nikim. Przyznam szczerze, że po
przeczytaniu tego rozdziału moje bezgraniczne uwielbienie dla Pani wisławy
nieco przygasło. Ale to tylko świadczy o tym, że autorki biografii rzetelnie
spełniły swój obowiązek. Niczego nie taiły, nie cenzurowały niewygodnych
wypowiedzi, dzięki temu otrzymaliśmy pełnowymiarowy portret Damy Polskiej
Poezji.
„Pamiątkowe rupiecie" to
również historia niesamowitej przyjaźni z Kornelem Filipowiczem, trudnych
relacji z matką i procesie formowania się wrażliwości poetyckiej. Nie wyobrażam
sobie, by ktoś kto zaczytuje się wierszami Szymborskiej nie miał tej biografii
na półce. Panie Szczęsny i Bikont bardzo wysoko postawiły poprzeczkę przyszłym
badaczom życia i twórczości Szymborskiej.
Wisława Szymborska-
gdyby żyła, dziś obchodziłaby swoje 89-te urodziny. Przeglądam jej wiersze i
łezka mi się w oku kręci. Tyle dobrych słów zostało zapisanych, tyle zachwytu
nad światem i wszelkim stworzeniem zostało zamkniętych w strofach. Tyle trafnych
spostrzeżeń, rozważań filozoficznych, roztrząsania rzeczy ważnych i tych mniej
ważnych. Tyle ciepła i humoru.
I ten dobrotliwy uśmiech, lekko nieśmiały, ale
i figlarny. Nie wiem czemu, ale jak patrzę na Jej zdjęcia od razu jest mi lżej
na duszy.
Mnie niestety ta książka jako biografia nie przypadła do gustu. Owszem jest ciekawa, ale też wybrakowana i naznaczona sympatią autorek. Nawet niewygodny epizod stalinowski został w moim odczuciu lekko wyretuszowany usprawiedliwieniami. Zaznaczam, że daleka jestem od potępiania twórców wierszyków "ku czci", dziwią mnie raczej ci, którzy tego nie robili.;)
OdpowiedzUsuńWięcej uwag - u mnie na blogu.
a zaraz zajrzę. Ja właśnie uważam, ze epizod stalinowski został obiektywnie opisany i nawet jak przeczytałam te rewelacje i wypowiedzi Szymborskiej, to mój stosunek do niej lekko się zmienił. A biografia to specyficzna, bo utkana ze wspomnień ludzi i z analizy twórczość, Szymborska mało o sobie opowiadała, a te kobiety wszystko wyczytały z jej pisania!
UsuńMnie "epizod komunistyczny" w biografii Szymborskiej w ogóle nie bulwersuje, a to za sprawą dr Bronisława Maja, z którym miałam zajęcia na studiach ze współczesnej. Mieliśmy kilka ćwiczeń z rzędu poświęconych problemami współpracy z władzą i zachłyśnięcia się socjalizmem przez polskich literatów - różnych, bo nie tylko o Szymborską chodziło - i jakoś od tego czasu podchodzę do sprawy spokojnie. Kwestia złożona, takie były czasy, tak się wtedy myślało i trzeba było dużo zarówno odporności, jak i wyobraźni, by temu nie ulec. Niektórym się udało, a innym nie.
OdpowiedzUsuńA książki Bikont i Szczęsnej jestem bardzo ciekawa. Ląduje w kolejce :)
Poświęconych problemom, rzecz jasna. Niedopatrzenie :)
UsuńDrago, ja to wiem, rozumiem zachłyśnięcie, ale zachłyśnięcie w wielu wypadkach było chwilowe, a u Szymborskiej trwało kilka ładnych lat. Fakt, że nikomu nie zaszkodziła swoją partyjną działalnością, ale po kobiecie o takim intelekcie spodziewałabym się szybszego opamiętania. Wiesz, czytałam te rozdziały i sobie myślałam,że ona po prostu zrobiła to z wygodnictwa. nie osądzam czy to źle, czy dobrze, bo nie wiem jak bym się w tamtych czasach zachowałam. Jak to mówi Szymborska- znamy siebie na tyle na ile nas sprawdzono.
UsuńNa razie ciężko mi odeprzeć ten zarzut, bo nie czytałam książki. Myślę jednak, że kilka lat w tamtej rzeczywistości to wcale nie tak dużo. Nie możemy tego pokolenia osądzać wg naszej miary - dookoła propaganda, brak rzetelnych informacji, oni byli młodzi, świeżo potrzaskani wojną. Niby skąd miała wiedzieć, że to, czym się ją karmi, to bujda na resorach? A z drugiej strony ideały socjalizmu same w sobie brzmią pięknie, tym bardziej dla kogoś, kto patrzy na ruiny i ma w perspektywie długoletnią odbudowę państwa. Jeśli jej mówili, że będzie pięknie, to pewnie chciała w to po prostu, "po młodzieńczemu" wierzyć.
UsuńNo tak było, ale wielu jej przyjaciół wystąpiło wcześniej, widziała co się działo, przecież nie była głupia. Ale ja nie osądzam, bo, jak już mówiłam, sama nie wiem jak bym postąpiła. To tak jak mówisz- nie możemy oceniać wg naszej miary, bo nigdy czegoś takiego nie przeżyliśmy.
UsuńZ innej beczki - zawsze mnie zastanawia, jak by się w perspektywie rozwoju komunizmu zachował mój ukochany Andrzej Bursa, gdyby pożył trochę dłużej. Też "zabłysnął" kilkoma reportażami i wierszami "ku czci", ale jeśli chodzi o niego, to mógł to zwyczajnie zrobić dla kasy. Taki casus Gałczyńskiego - musiał mieć na wódkę, to pisał, co popadło :)
UsuńWłaśnie mi córka przywiozła z Polski, mogła tylko jedną (torby miała wypchane do niemożliwości), musiało paść oczywiście na tę książkę. Kocham Szymborska, chociaż nie jestem zwierzę poetyckie, nie czytam wierszy innych poetów, kiedy mnie najdzie, sięgam zawsze po jej tomik
OdpowiedzUsuńKasiu, ja też raczej nie zaczytuję się poezją, ale Szymborską wchłaniam na tony i to wszystko co wydała. Kocham tę kobietę bezgranicznie. Do tej pory nie wierzę, ze jej nie ma. Coś czuję,że dopiero do mnie dotrze fakt Jej śmierci jak pojadę na grób. Ech...zryczałam się jak głupia, jak wybierałam wiersze, które wrzuciłam w dzisiejszym poście. Tęsknię za nią straszne :(
Usuń