Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

niedziela, 8 czerwca 2014

Jesteśmy to, co jemy



We Wrocławiu odbywa się właśnie 16. Festiwal Kultury Żydowskiej. Co roku staram się brać udział w wybranych wydarzeniach, bo lubię poznawać inne kultury, a jeżeli w programie widzę wykłady dotyczące kulinariów- dwa razy mi nie musicie powtarzać, czas zarezerwowany.

I tak sobie przejrzałam tegoroczny program Simchy, a tu, proszę, wykład rabina Tysona Herbergera o tym, czym jest koszerność. Poleciałam zatem kurcgalopkiem do Gminy Żydowskiej, bo zawsze mnie zastanawiało o co w tej całej koszerności chodzi.

Usiadłam w ławeczce.

Przyszedł rabin, sympatyczny facet w średnim wieku, rudawy, z niechlujnym zarostem, w okularach, wysoki, ale lekko misiowaty. Ot, taki sympatyczny pluszak.

I się odezwał. Doznałam w tym momencie lingwistycznego szoku. Nie jestem w stanie określić w jakim języku ten człowiek mówił, ale już byłam ugotowana. O koszerności może i mówił, ale ja tylko przyglądałam mu się z rosnącym zachwytem i ciekawością zupełnie naturalną dla osoby po filologii polskiej.

I czego się nauczyłam? Hm... Wiele notatek nie zrobiłam, ale dowiedziałam się m.in., że rabinowi nigdy nie smakałał kołar, a wszelkie regułacje pochodzą z ponad dwutysięcznej tradycji. Prelegent mówił również o humanitarnym zabijaniu zawrząt oraz o garnikach, w których przyrządzane są potrawy (Szkło może być nie, ale inne taki).  Dowiedziałam się również, że mięso to jest energia zmałaności, a na koniec dostaliśmy pouczenie: Jesteśmy to, co jemy.

Cóż, całe życie człowiek się uczy.

2 komentarze:

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.