Matthew Tyrmand jest synem Leopolda Tyrmanda. W zeszłym roku wydał książkę „Jestem Tyrmand, syn Leopolda". Wychowywał się na Brooklinie, pracował na Wall Street, z wykształcenia jest ekonomistą. Lubi odwiedzać Polskę, ciekawi go nasza kultura, historia i polityka. Nie nauczył się jeszcze języka polskiego, ale ma zamiar to nadrobić. Dzieła swojego ojca czytał po angielsku. Szczególnie ważny był dla niego „Dziennik", który zbliżył go do ojca.
O tym wszystkim
Matthew opowiadał na spotkaniu w „Literatce".
Pobiegłam
kurcgalopkiem na to spotkanie, bo myślałam, że będzie dużo anegdotek, opowieści
o Tyrmandzie, wspomnień i generalnie, że
będzie literacko i rodzinnie. I owszem, pierwsza część spotkania taka była.
Matthew opowiadał o tym, jak poznawał prozę ojca, jak odkrywał jego popularność
w Polsce. Mówił o tym, że teraz przyjeżdżając do naszego kraju, chce propagować
polityczne wartości, w które wierzył Leopold Tyrmand - przekonanie o wolności
jednostki i prawie do indywidualizmu.
Zapytany o to, jak
jeszcze chciałby podtrzymywać pamięć o ojcu odpowiedział, że jest na etapie próby
wytworzenia słynnej „tyrmandówki" - wódki, którą jego ojciec robił.
Recepturę podobno poznał w Wilnie, gdzie to siedząc w więziennej celi z pewnym
producentem napojów wyskokowych, wysłuchiwał jego porad.
A później się
zaczęło... Jestem uczulona na wszelki polityczne debaty, więc jak się zaczęła
dyskusja o Balcerowiczu, Gowinie, Tusku i innych, to się wyłączyłam. Każdy ma
swoje poglądy (albo ich w ogóle nie posiada), ale istnieje jakiś sposób
kulturalnej wypowiedzi (choć w naszych mediach...co tu dużo mówić, sami wiecie,
jak wygląda kultura debaty w Polsce). Nie lubię agresywnych i autorytatywnych
tez. Matthew w ironiczny sposób wypowiadał się o Michniku i „Gazecie Wyborczej",
bo mu za skórę zaleźli. mówił również o polskiej gospodarce, krytykował rząd
Tuska i w tym momencie już się wyłączyłam, bo ja na spotkanie literackie
przyszłam i swoje już usłyszałam.
Mam mieszane
odczucia po tym wieczorze. Dobrze powiedział a jedna osoba z publiczności: „Niech
Pan najpierw nauczy się polskiego, a dopiero wtedy rozumie Pan, o czym pisał
ojciec".
myślę, że on gówno rozumie z tego, o czym mówił jego ojciec
OdpowiedzUsuńtrudno mi się do tego ustosunkować, bo nie znam twórczości Tyrmanda, ale takie ironiczne wypowiedzi na temat gospodarki, polityki polskiej to było trochę niesmaczne
OdpowiedzUsuńOn mówi ze czytał Dzienniki. Pewnie jakieś niepublikowane. Bo gdyby te, które ją, to by był bardziej powściągliwy. Kiedy zaczyna mówić o polityce jest arogancki i się wyższa, mówi te swoje prawdy objawione jakby stado owiec nauczał. Ty się wyłączyłas. Ja bym wyszła I to ostentacyjnie.
OdpowiedzUsuńo to, to, to- arogancki, tego słowa mi zabrakło. Miałam ochotę wyjść, ale byłam ciekawa pytań publiczności.
Usuń