Coś się zebrać ostatnio nie mogę do pisania,
bo ciągle się coś dzieje. Ledwo wróciłam z Warszawskich Targów Książki, a tu
już Międzynarodowy Festiwal Kryminału, a zaraz po nim Dobre Strony, czyli targi
książki dla dzieci i młodzieży, a tu jeszcze na półce stosiki- jeden do
czytania, drugi do recenzowania.
Ale nie o tym miało
być.
Odkąd jestem we
Wrocławiu (to już prawie jedenaście lat) biorę udział w Wrocławskich Promocjach
Dobrych Książek. Dla mnie to zawsze było święto książki i przepadałam na te
cztery dni wśród stoisk i spotkań literackich. I myślałam, że to duża impreza.
Ale...
Do Warszawy
dotarłam w piątkowy wieczór, więc już nie zdążyłam odwiedzić stoisk, ale za to
sobota...
Pojechałam na
Stadion, gdzie targi się odbywały. Weszłam i zgłupiałam. Jeeeejuniuuuu, trzy
poziomy, peeeełno wystawców, kiermasze, autorzy, mnóstwo ludzi- jaaaacie, jakie
to było wszystko ogromne!
Na początku nieco
zagubiona byłam, bo gdzie ja, z prowincji, taki nieopierzony mol książkowy
(chociaż przyznam szczerze, że opierzonych moli nie miałam jeszcze okazji
spotkać), w takie miejsce rajskie. Ale oswojenie z ogromem atrakcji i
ogarnięcie się nastąpiło w tempie błyskawicznym i po pięciu minutach poczułam-
taaak, to jest moje miejsce.
Nie chcę Was
zasypywać egzaltowanymi achami i ochami, bom pod wrażeniem wielkim i mój
krytycyzm schował się w najciemniejsze zakamarki duszy, ale chce tylko rzec, że
ten czas, to było latanie w innej rzeczywistości.
Trafiłam na
spotkanie z Wojciechem Jagielskim, na którym reporter opowiadała o spotkaniu z
Mandelą, o swojej znajomości z Kapuścińskim i o tym, że wyobraźnia w
dzisiejszych czasach jest towarem deficytowym.
Później kolejne
spotkanie z kolejnym reporterem - Markiem Dannerem, który napisał książkę o
masakrze w El Mozote. Zawsze przy okazji spotkań z reporterami, którzy mieli
kontakt z ocalałymi ofiarami (książki jeszcze nie czytałam, ale wiem, że
bohaterką jest kobieta, jedyna, która ocalała z masakry, będąca świadkiem
bestialskiego zamordowania swoich dzieci) pada pytanie o granice reportażu, o
to, jak rozmawiać z bohaterem i co później, jak sobie radzić z emocjami? Danner
zwierzył się, że musi podejść do tematu profesjonalnie, traktuje bowiem taki
wywiad i spotkania jako swój zawód, jako pracę i to pozwala mu sie
zdystansować. Jakoś nie mogę uwierzyć w to, że człowiek jest w stanie powiedzieć
sobie- to moja praca, więc wyłączam emocje. Widocznie nie nadaję się na
reporterkę, no chyba ze taką np. kulinarną. To jak najbardziej :)
Po literaturze
faktu nadeszła kolej na trochę fikcji. Michał Witkowski wydał niedawno kryminał
"Zbrodniarz i dziewczyna" i jak to w przypadku Michaśki bywa- ruszyła
cała promocyjna machina i lansik. Nie lubię tego, takiej agresywnej promocji,
przeginania, kokietowania, robienia wokół siebie szumu, bo to przecież już nie
o pisarza chodzi, tylko o książkę.
Witkowski z obstawą
dwugorylową wszedł na salę i się zaczęło. I nawet miło było, opowieści o wizytach
w prosektorium, uchylanie rąbka tajemnicy powstawania nowej powieści i czytanie
dowcipnych fragmentów wzbudzało salwy śmiechu na sali.
Tyle ze spotkań
autorskich.
Bo tak naprawdę to
przyjechałam do stolicy po to, by spotkać się z blogerami. Dzięki Kominkowi, który
zajął się organizacją wszystkiego, sobotni wieczór spędziłam w cudnym
towarzystwie. Bardzo Wam dziękuję za rozmowy i za spotkanie. Poniżej umieszczam
fotkę grupową, na której mnie nie ma...Tak, bo w tym czasie przebywałam w
środku w knajpce i zastanawiałam się nad tym, czy wziąć piwo porzeczkowe, czy
może jednak gruszkowe z imbirem.
Jak już przylazłam z gruszkowym, było po
wszystkim. Ale ja tam naprawdę byłam :)
I powiem szczerze, że
zazdroszczę warszawskim blogerom, że potrafią się zorganizować. Nasze
wrocławskie blogerowe mole coś nie bardzo chcą przylatywać na jakiekolwiek
spotkania, choć już kilka razy z Izą z Czytadełka próbowałyśmy coś
zorganizować.
No nic, wszystko co
dobre szybko się kończy. Po tym książkowym weekendzie lista ulubionych blogów
znów się wydłużyła, a jeżeli macie ochotę, to zerknijcie do Kasikowej MojejPasieki, tam znajdziecie bowiem listę wszystkich uczestników spotkania wraz z
linkami do ich blogów.
|
czwartek, 29 maja 2014
A na Targach w dzień targowy takie słyszy się rozmowy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Widzę, że mamy podobnie wchodząc na targi ;) oszołomienie i oczopląs ;) Żałuję, że przegapiłam kilka spotkań, jak to z Jagielskim, ale na przyszły rok lepiej to sobie zaplanuję zdecydowanie (mnie szału, więcej rozwagi, chociaż znając życie..) i mam nadzieję, że mi to wyjdzie w końcu bardziej rozsądnie ;) oby.
OdpowiedzUsuńMogę osobiście potwierdzić, że byłaś :) Ale wiadomo, spragniony człowiek szuka najpierw napoju..;)
hhehehe, za rok to ja już od początku będę, choć podejrzewam,że znowu nie bedę w stanie ogarnąć tych wszystkich atrakcji :) Ale na spotkanie blogerów koniecznie :)
Usuń