Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

niedziela, 11 maja 2014

Książki z dzieciństwa


Rozmowy Ewy Świerżewskiej i Jarosława Mikołajewskiego, o których piszę poniżej, uruchomiły w mojej głowie pstryczek ze wspomnieniami.

Podobno nauczyłam się czytać dość wcześnie, bo w wieku 4 lat, a to wszystko dzięki mojej Buni. To ona dbała o moją edukację. Dziadzio natomiast przychodził do mnie i do mojego brata wieczorami i opowiadał bajki, których słuchaliśmy z wypiekami. Bardzo to lubiłam, gdy przy zgaszonym świetle, kładł się z nami do łóżka i snuł niesamowite opowieści.

Później już sami z bratem wymyślaliśmy różne historyjki. Jedną z nich pamiętam do dziś. Mój brat wymyślił sobie przyjaciół- ogromne futrzaste potwory, które mieszkały za blokiem znajdującym się powyżej naszego budynku. Stwory toczyły sobie zwyczajne życie, miały swoje pasje. Był wśród nich Kucharz, Wyścigowiec - tych najlepiej pamiętam.

Nie pamiętam jednak jaką książkę przeczytałam w całości samodzielnie, ale za to przypominam sobie, że czytałam mojemu kuzynowi, „Alibabę i 40 rozbójników".

Z tą książką wiąże się pewna historia. Mój kuzyn w zamian za to, że mu czytałam o skarbach miał mnie drapać po plecach. Niestety, jakoś niefortunne to robił i w niekontrolowanym odruchu ma dolna kończyna wylądowała z dużym impetem na jego policzku, co w efekcie skończyło się utratą zęba. Jak widać, czytanie może być niebezpieczne, gdy się odbywa w nieodpowiednich warunkach.

Wracając do książek, pierwszą, która mi utkwiła w pamięci była wypożyczona ze szkolnej biblioteki „Czarna owieczka" Jana Grabowskiego, a później pojawiły się kolejne lektury obowiązujące w Szkole Podstawowej.

Najbardziej wzruszyła mnie wtedy historia psa, który jeździł koleją - do tej pory na samą myśl łza się w oku kręci z żalu za tym biednym czworonogiem.
 
Płakałam również przy „ Chłopcach z Placu Broni".

Do wielu książek docierałam sama, w domu wszakże była klasyka - pięknie wydany Prus, Sienkiewicz, ale nie należałam do tych dzieci, które by chętnie sięgały po takie tomiszcza. Czasami Mamcik mi coś podrzuciła - w ten sposób poznałam „Sceny z życia smoków" Beaty Krupskiej.
Były oczywiście również komiksy- nieśmiertelny „Tytus, Romek i A'tomek", „Przygody Koziołka Matołka" i ....no śmiejcie się, śmiejcie - komiksy z Kaczorem Donaldem - uwielbiałam je, całe kieszonkowe na nie szło :).
 
Mama podsuwała mi również książki z rymowanymi wierszykami. „Ene Due Rabe" to był hicior, bo zawierał wyliczanki, którymi można było zabłysnąć na podwórku.
 

A dzieciństwo bez Tuwima, Brzechwy i Fredry czymże by było? „Lokomotywa", „Kaczka dziwaczka", „Ptasie radio", „Rzepka", „Małpa w kąpieli" (to na konkurs recytatorski wkuwałam na pamięć), „Leń" i tysiące innych, które do tej pory potrafię wyrecytować.


A na koniec „Dzieci z Bullerbyn" - to dopiero była przygoda czytelnicza!

A jak tam u Was z dziecięcymi lekturami? Pamiętacie, macie swoje ukochane, do których lubicie wracać?

6 komentarzy:

  1. Ja wychowałam się na baśniach braci Grimm i Andersena, ,,Dzieciach z Bullerbyn", ,,Karolci", ,,Ani z Zielonego Wzgórza" i wierszykach lub krótkich historyjkach autorstwa Tuwima, Brzechwy, Chotomskiej itp. Od jakiegoś czasu zastanawiam się, czy nie wrócić do lektur.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolcia!!!! No przecież! Jak mogłam zapomnieć! Też chciałam mieć taki błękitny koralik! A do lektur z dzieciństwa warto wracać i nadrabiać też zaległe pozycje. Ja sobie powoli gromadzę swój kanon tych do przeczytania.

      Usuń
  2. U mnie królowały Baśnie Andersena i Antologia wierszy dla dzieci "Kto wymyślił choinki?". Te książki nadal stoją na półce ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oooo, "Kto wymyślił choinki" też miałam. Cudna książeczka, muszę jej poszukać, bo na pewno Mamcik gdzieś ją zakamuflowała.

      Usuń
  3. Sceny z życia smoków! Kochałam to :D

    OdpowiedzUsuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.