Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

poniedziałek, 3 marca 2014

Jerzy Sosnowski "Instalacja Idziego"



 


Autor: Jerzy Sosnowski
Tytuł: Instalacja Idziego
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2009






Efekt irytacji

W jednym z udzielonych wywiadów Jerzy Sosnowski zwierzył się, że swoje książki postrzega jako swoiste „listy z podróży”, które można czytać po kolei, jako coś w rodzaju powieści w odcinkach. I rzeczywiście- warszawski pisarz na rozmaite sposoby porusza wciąż te same tematy.

Sosnowski dzieli się swoimi lękami i niepokojami, a w tekstach próbuje zajrzeć pod poszewkę rzeczywistości. Jak słusznie onegdaj zauważyła Kinga Dunin, wraz z pojawieniem się na rynku literackim „Wielościanu”, za który notabene Sosnowski dostał Nagrodę Kościelskich, oto w naszym kraju pojawił się pisarz religijny. Warszawski prozaik nie ucieka od przyklejonej mu przez krytyczkę gęby, wręcz przeciwnie- każda kolejna książka autora „Linii nocnej” jest wręcz jej potwierdzeniem. Teksty Sosnowskiego najlepiej jest zatem otwierać kluczem metafizyczno- religijnym, przy czym pojęcie religii rozumiane jest w tej twórczości raczej jako doświadczenie dziwności świata, poczucie, że jesteśmy jedynie gośćmi, którzy wyruszają na poszukiwanie prawdziwej ojczyzny, czy raczej próbują odnaleźć tę „drugą przestrzeń”.

Sosnowski chce nawiązać dialog z czytelnikiem, ale ma to być dialog, w którym spotkają się ze sobą emocje, bo tylko literatura „pisana krwią” może podejmować próby poradzenia sobie z trudną rzeczywistością. Tak też jest z „Instalacją Idziego”. Napisałem ją z… irytacji – informuje Sosnowski,  irytacja zaś zrodziła się z obserwacji tego, co dzieje się w naszych czasach z religią. Dalej pisarz wyjaśnia: Chodzi raczej o to, że – według budzących moje zaufanie teorii kultury – religia stanowi centralny element, zwornik każdego systemu kulturowego. Ale pod warunkiem, że się nie zapomina o jej istocie, a tą jest (jak uczą Rudolf Otto, Max Scheler czy, z innej drużyny, Carl Gustav Jung) doświadczenie sacrum.

Sosnowskiego denerwuje to, że w naszych czasach traktujemy religię instrumentalnie, „używamy” jej w politycznych rozgrywkach do pozyskania sojuszników albo też traktujemy jako „psychiczną poduszkę”, by lepiej umościć się w świecie. W swej powieści daje więc upust złości.

Historia, jak to u warszawskiego prozaika zazwyczaj bywa, jest świetnie skonstruowana. Czytelnicy, znający już tę twórczość, poczują się jak w domu. Filozoficzne dysputy, moralne rozterki, bohaterowie, których znamy z poprzednich powieści, nieśmiertelny Andrzej Walczak, który pojawia się w każdej książce i stanowi swoiste alter-ego autora, dbałość o topograficzne szczegóły, nawiązywanie do zdarzeń spoza rzeczywistości tekstowej, wprowadzenie elementów tajemnicy i przede wszystkim zabawy intertekstualne- to wszystko zawiera „Instalacja Idziego".

Należy więc zadać sobie pytanie – czy warto sięgać po tę powieść skoro niczego nowego w niej nie znajdziemy? Tak, warto. Chociażby dlatego, że jest to  rzetelnie i z konceptem napisana powieść. Sosnowski dobrze wie, jak utrzymać uwagę czytelnika, wie, w którym momencie zawiesić akcję i płynnie przejść do następnego wątku. Nie ulega wątpliwości, że łatka dobrego rzemieślnika przywarła do tego pisarza na dobre i nie ma zamiaru się odkleić.

Warszawa. Rok 2004 – w Polsce okres szczególny, ze względu na przystąpienie naszego kraju do Unii Europejskiej. Oto poznajemy Waldka Wilkowskiego- czterdziestoletniego mężczyznę, dziennikarza, pracującego w prywatnej telewizji TTT, znanej nam już z  „Prądu zatokowego”(notabene w powieści pojawia się inny dziennikarz- Antek Ratajczyk, który również jest jedną z postaci występujących w „Prądzie zatokowym”). Sosnowski ukazuje kulisy medialnego biznesu. Czytelnik staje się świadkiem walki o stołki, walki, która wykorzystuje najbardziej perfidne środki- każdy ma na każdego przysłowiowego haka.

Śledzimy losy prezesa Góralczyka oskarżonego o pedofilię, poznajemy historię jego syna podejrzanego o machlojki w firmie zajmującej się nieruchomościami oraz dowiadujemy się, że wiceprezes Rudek nie może być dumny ze swej przeszłości- dlaczego? Ciekawskich odsyłam do powieści, nie chcę bowiem odbierać całej przyjemności ze śledzenia intrygującej, napisanej w konwencji najlepszego thrillera fabuły.

Środowisko medialne w „Instalacji Idziego” jest czarnym charakterem. Sosnowski zarzuca mediom, że zatraciły swoją najważniejszą funkcję i zamiast przekazywać ludziom rzetelne informacje, w natłoku afer, skandali i faktów, eksponują tylko przypadki ekstremalne, nieistotne, te najbardziej spektakularne, które zapewnią wyższą oglądalność. A gdzie leży prawda w tym całym szumie medialnym? Sosnowski zarzuca środkom masowego przekazu przede wszystkim szerzenie dezinformacji. Kreując „kalejdoskopowy ciąg dziwów, w którym nikt nie będzie w stanie doszukać się jakiegokolwiek ładu” media przyczyniają się do rozmywania przyrodzonego porządku moralnego.

Ale powróćmy do Wilkowskiego- pewnego dnia odzywa się do naszego bohatera miłość z licealnych czasów i na spotkaniu oświadcza mu, że ma z nim dwudziestoletniego już syna – Idziego. I tu zaczynają się komplikacje. Idzi tymczasowo ma zamieszkać z ojcem, co nie podoba się żonie Waldka. Ale to nie jest największym problemem. Idzi Janik jest  bowiem bardzo oryginalnym chłopcem. Gdy Wilkowski zobaczył go po raz pierwszy biła od niego światłość niczym od anioła. Poza tym Idzi ma dar cudownego uzdrawiania, a w jego towarzystwie ludzie zaczynają się dziwnie zachowywać. Dwudziestoletni chłopak posiada bowiem charyzmę, która sprawia, że każdy, kto się z nim zetknie od razu powierza mu swoje sekrety, rozterki i najgłębiej ukrywane myśli.

Sosnowski stworzył postać współczesnego świętego, która do złudzenia przypomina księcia Myszkina z „Idioty” Dostojewskiego. Idzi cierpi na stergofilię, czyli na nałogową miłość do drugiego człowieka. Bohater chciałby wszystkich uszczęśliwiać i jest chory, jeżeli mu się to nie udaje. Jego dziecięca ufność i potrzeba niesienia pomocy bliźnim jest bez skrupułów wykorzystywana. Autor „Ach” bezlitośnie bawi się tą postacią, wprawiając przy tym czytelnika w stan konsternacji. Nie jest to, oczywiście, złośliwa gra, ale budzi współczucie i niekiedy niesmak, choć widać w tym dystans i wysublimowaną ironię. I tak jest w przypadku każdego z bohaterów. Sosnowski stwarza pełnokrwiste postaci, ale traktuje je z przymrużeniem oka. To może zachwycać, to może wciągać, gdyby nie fakt, że to już było.

Czytając „Instalację Idziego” mamy wrażenie, że obcujemy z inkarnacjami bohaterów z wcześniejszych powieści. Już sam rozwój duchowy Wilkowskiego przypomina historię Jeża z „Wielościanu” (obaj bohaterowie w dzieciństwie byli mocno zaangażowani w życie kościoła, później nastąpił kryzys wiary, a z czasem powrót na łono katolicyzmu, ale już z dystansem i wątpliwościami). Z kolei Jacek Czepiec- filozof – wydaje się być lustrzanym odbiciem profesora Władysława Tarnowskiego. I jeden i drugi mężczyzna są idealistami, wierzącymi, że życie według prostych zasad moralnych to podstawowa wartość, która jest istotą relacji międzyludzkich.

Idzi jest jak Jezus- ma dar uzdrawiania. Gdy ludzie dowiadują się o tym do domku na działce zaczynają się pielgrzymki. Dwudziestoletni bohater nie zawsze jednak potrafi uleczyć, a wtedy już nie traktuje się go jak świętego. Sosnowski w „Instalacji Idziego” daje upust swej irytacji – wytyka Polakom tendencję do mitologizowania i popadania w płytki dewocjonizm. To jest jedna strona katolicyzmu, a raczej pseudo-katolicyzmu polskiego- ślepe i bezmyślne podążanie za sensacją. Ale jest też ksiądz Cabaj – duchowny, który sam przeżywa moralne rozterki, ale w powieści prezentuje model nowoczesnego chrześcijanina. To właśnie on staje się przewodnikiem duchowym Waldka.

Wątków w „Instalacji Idziego” jest wiele, nie czas tu i miejsce, by wszystkie przytoczyć. Jedno jest pewne-  Sosnowski niczym nowym nas nie zaskakuje – nie wykonuje żadnego kroku w przód w swej pisarskiej karierze, ale też nie cofa się. Pozostaje w tym samym miejscu, ale jest to miejsce, w którym powstaje proza zasługująca na uwagę.


4 komentarze:

  1. Bardzo lubię Sosnowskiego, ale nie znam jego książek.. Może czas to zmienić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proponuje zacząć od "Apokryfu Agłai" albo od "Prądu zatokowego"

      Usuń
  2. Z tego napisałaś wynika, że Sosnowski to naprawdę inteligentny facet. Mam nadzieję, że swoje przemyślenia, z którymi w zdecydowanej większości się zgadzam, z powodzeniem udało mu się przelać na papier.

    Nawiasem mówiąc, nie mogę doczekać się Twojej recenzji ,,Drugiego dziennika" Pilcha.

    OdpowiedzUsuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.