Autor: Jerzy Pilch
Tytuł: Drugi
dziennik. 21 czerwca 2012 - 20 czerwca 2013
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2014
„Drugi
dziennik" Jerzego Pilcha to ekshibicjonizm w czystej postaci. Intymny i
szczery. To opowieść człowieka, który oswaja się z chorobą. Nie jest to jednak
biadolenie, użalanie się nad sobą, żegnanie się z dotychczasowymi
przyzwyczajeniami. Nie. Pilch bardzo dokładnie analizuje swoją sytuację, a robi
to w sposób dla siebie charakterystyczny. Zapiski są przepełnione dowcipem i ironią.
Widać w nich sporo dystansu, a do tego należy dodać lekkie pilchowe pióro i już
mamy pełny obraz tego co nas czeka przy lekturze jego diariusza.
Autor „Pod Mocnym
Aniołem" podejmuje w dzienniku kilka wątków. Pisze o chorobie Parkinsona,
literaturze, grafomanach, idealnych czytelnikach, swoich fascynacjach artystycznych, o
przyjaciołach- tych żywych i tych, którzy odeszli - o piłce nożnej, czasami
poruszy kwestie społeczne, ale jest tu ich jak na lekarstwo. Dużo tu za to
wspomnień, eseistycznych fragmentów i literackich polemik. Jak w
„Dziennikach" Gombrowicza.
Pilch pisze o
Camusie, Ciorianie, Grassie, mitycznym tekście Maupassanta o próbie oszukania
śmierci. Krąży wokół tematów ostatecznych, poszukuje odpowiedzi, dzieląc się
przy tym swoimi lękami, z których największym z nich wydaje się być utrata
pamięci: (...) żebym przeto pamiętał:
moje dobre samopoczucie jest samopoczuciem człowieka, który nie wyzdrowiał;
moja euforia jest euforią człowieka, który nie wie, co z nim będzie; moje
łapczywe czytanie i słuchanie może być (jest to więcej niż prawdopodobne)
łapczywością przedśmiertną albo - co jeszcze pewniej i jeszcze gorzej -
łapczywością wynikającą z przeczucia rychłej utraty zmysłów.
Pilch opisuje swoją
codzienność, gdy to zapinanie koszuli przy chorobie Parkinsona staje się
godzinną walką, podobnie jak próba zakręcenia butelki coca-coli, kiedy Gwint
nie zaskakuje, niczym zdecentrowany element maszynerii o najwyższym stopniu
komplikacji. Marzenia stają się wtedy banalne, bo pragniesz jedynie jeszcze kiedyś zjeść talerz zupy łyżką.
Graniczące z agonią próby wdziewania obuwia zimowego - tańczysz niczym
niedźwiedź smorgoński po całym przedpokoju, niewidzialna publika cie oklaskuje
- oto garść upośledzeń godnych uwieńczeń (rytualnych rzężeń, że dopóki
literatura polska nie da rady talerzowi, zupie, łyżce, niczemu nie da rady -
oszczędź mi Panie).
Najchętniej
zasypałabym was cytatami, bo tyle w tym dzienniku wartych zapamiętania fraz.
Pilch nie stracił nic ze swojej pisarskiej kondycji. Jego proza nadal jest
potoczysta, soczysta, dopracowana językowo. Autor bawi się frazeologią,
skojarzeniami, tu rzuci kolokwializmem, tam poważnym naukowym terminem, a
wszystko okrasi wysublimowanym dowcipem.
„Drugi
dziennik" to nie tylko próba zdystansowania się do choroby, ale również
swoiste wyznanie wiary w moc literatury. Pilch wiele miejsca poświęca na rozważania
o pisarskim warsztacie, ale nie są to nudnawe teoretyczne rozprawki pisane ex
cathedra. I wydawać by się mogło, że
choroba ogranicza, ale w przypadku autora „Miasta utrapienia" mamy
wrażenie, że jest wręcz odwrotnie.
Fizyczne upośledzenie, które wciąż postępuje zostaje zrównoważone przez
bogactwo intelektualne.
Na okładce autor
zwierza się, że w założeniu „Drugi dziennik" miał być bardziej intymny od
pierwszego. Ja wybieram spowiedź ekstremalną
- deklaruje i dotrzymuje słowa.
Pilch jest jedyny w swoim rodzaju, uwielbiam bezkrytycznie! Drugiego dziennika jeszcze nie czytałam.
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji - nieco w kierunku Pilcha wydał mi się G. Kozera, ale co prawda przeczytałam tylko jego"Białego Kafkę" i nie mam szerszego rozeznania.
Też lubię Pilcha, aż się kończyć nie chciało. A Kozery nie czytałam.
UsuńUwielbiam Pilcha! Jesgo starsze książki już za mną, przede mną jeszcze tylko "Dzienniki" i "Wiele Demonów". Nie mogę się doczekać lektury! :)
OdpowiedzUsuńja kilka książek jego czytałąm, ale też jeszce muszę przeczytać "Wiele demonów". Na razei mam w planach odświeżenie "Pod Mocnym Aniołęm" :
UsuńPilcha czytam fragmentami. Sama nie wiem, dlaczego, ale zawsze coś przerywa mi lekturę jego (arcyciekawych!) książek. Mam nadzieję, że jak w końcu uda mi się zdobyć jego dzienniki (obie części) i ,,Wiele demonów" uda mi się je szczęśliwie doczytać.
OdpowiedzUsuń