Autorka: Agnès
Martin - Lugand
Tytuł: Szczęśliwi ludzie czytają książki i piją kawę
Przekład: Beata
Turska, Małgorzata Miłosz
Wydawnictwo: Wielka
Litera
Rok wydania: 2014
Uciec, ale dokąd?
Książki nie powinno
oceniać się po okładce, ale z drugiej strony przecież o to chodzi, by okładka
oko przyciągnęła, a tytuł rozpalił ciekawość. I tak właśnie było w tym
przypadku. Urzekł mnie tytuł, z którym się w stu procentach zgadzam. Kawa i
książki uwalniają w człowieku endorfiny, jeszcze, gdyby do tego dorzucić jakieś
ciacho albo czekoladę, to z tego szczęścia można by oszaleć. Ale nie o tym w
sumie chciałam.
Nie ma co ukrywać,
że „Szczęśliwi ludzie czytają książki i piją kawę" to tzw. literatura
kobieca, ta z tej obyczajowo-psychologicznej półki. Tak, jest to czytadło, ale
nie lekkie, nie przyjemne, bo poruszające temat trudny - próby poradzenia sobie
z utratą najbliższych.
Diane straciła męża i sześcioletnią córeczkę.
Najbliżsi zginęli w wypadku samochodowym i trzydziestotrzyletnia bohaterka nie
potrafi się odnaleźć. Zamyka za sobą wszystkie drzwi, jedynie Feliks, jej
homoseksualny przyjaciel, ma prawo ją odwiedzać.
I jak to w takich
książkach bywa, schemat jest zazwyczaj ten sam: następuje kryzys, po nim
decyzja wyrwania się gdzieś daleko w poszukiwaniu ukojenia, poznanie pocieszyciela
i na koniec nieśmiertelne: żyli długo i szczęśliwie.
Otóż w przypadku
Diane nie do końca schemat jest zrealizowany. Fakt, kobieta wyjeżdża z Paryża
do Irlandii, poznaje uroczą parę staruszków, u których wynajmuje domek na
głębokiej prowincji i nie stara się brać udziału w życiu towarzyskim. Na
horyzoncie pojawia się Edward, gbur jakich mało, wkurzał mnie niesamowicie. To
prawda, jego bagaż życiowych doświadczeń nie jest lekki, ale to nie upoważnia
go do takiego traktowania ludzi. Między nim i Diane powoli rodzi się uczucie.
Oczywiście, że to było do przewidzenia, ale to jak się potoczy romans, wcale już
nie jest takie oczywiste.
Urzekły mnie w tej
książce postaci: rozświergotanej i pełnej optymizmu Judith, siostry Edwarda,
Feliksa, który próbuje utrzymać Diane w pionie, a przy tym opowiada jej o
swoich łóżkowych podbojach, Edwarda, potężnego, mrukliwego, gburowatego, ale
uzdolnionego fotografa, Abie i Jacka, pary staruszków, którzy są najlepszym
przykładem irlandzkiej gościnności i otwartości oraz Listonosza Pata, uroczego
psiaka należącego do Edwarda.
„Szczęśliwi ludzie
czytają książki i piją kawę" to czytadło, ale nie to proza płytka. Jednak nie
ma co ukrywać, nie jest to literatura pchająca się na najwyższą półkę, ale
gdzieś tak na środkowym regale można by ją już umieścić.
Jesteśmy zgodne w odbiorze tej książki. Mniej więcej to samo wynika z moich zapisków na karteluszku.
OdpowiedzUsuń:) czekam na recenzję zatem :)
Usuń