We Wrocławiu co niedzielę jest targ na Dworcu Świebodzkim (w skrócie zwany „świebodziakiem"). Można tam dostać przysłowiowe dżem, mydło i powidło. Pierwsza część targu to stoiska z odzieżą, bielizną („Maaaaajtki, staniki 5 zł!!!", „Od koloru do wyyyyyboru, wybierać, wybierać, przebierać, nie wybrzydzać!"), wszelkimi sprzętami gospodarstwa domowego, warzywami, owocami, jajkami, obuwiem, kosmetykami i chemią z Niemiec. Prawdziwy raj zaczyna się dopiero na torach. Tam wszelki element przynosi to co mu się udało z domu pozbierać- maskotki, pierdułki, zniszczone meble, lustra, książki używane, lumpy i wszelkie możliwe kiczowate coś. Już kilka razy chwaliłam się zdobyczami ze „świebodziaka", ale dzisiejszy łup jest po prostu nie do przebicia. Od razu przyznaję się bez bicia, że w ogóle nie planowałam zakupu, ale wy byście się oparli? No sami popatrzcie, Żelek teraz będzie miała towarzystwo i to jakie!
Ale oczywiście nie
obyło się bez targowania. Już trzy tygodnie temu widziałam to cudeńko, ale jak
usłyszałam cenę- 30 zł, to sobie poszłam. Nie wiem, czemu wtedy nie zaskoczył
mój instynkt i nie zaczęłam się targować, ale cóż, widać była mi przeznaczona i
na mnie poczekała. Tym razem pan sobie zaśpiewał 20 zł, nie pamiętał widocznie
mojego rudego łba i poprzedniej oferty. No to ja stanęłam, patrzę:
- Panie, a skąd mam
mieć pewność, że to działa?
- No pani kochana,
jak ma mnie działać, ja za to ręczę
( a taki
pijaczkowaty był ten pan).
- No nie wiem,
żarówki nie ma.
-Pani to taką małą
trzeba, a w sklepie to taka lampa za 150 zł minimum.
- Panie, co pan,
jakie 150 zł?! W sklepach takich rzeczy już nie ma, kto by panu takie
paskudztwo kupił? Daję 15 zł.
-Pani kochana...no
dobra, niech będzie...
-A jak nie będzie
działać, to pana znajdę.
-No pani kochana,
jak ma nie działać.
-No to biorę.
Będę się smażyć w
piekle. A lampce będzie na imię Pyza, bo mi się ten klosz kojarzy z sukienką
Pyzy z tej takiej bajki z dzieciństwa. Kojarzycie?
A jak już przy
imionach jestem, to wszem i wobec ogłaszam, że świniaczek został ochrzczony
imieniem Pulcheria, a jego matką chrzestną została Dragonka, pomysłodawczyni.
A niedziela dziś
taka cudnie leniwa i wiosenna umilona filiżaną, ogrrrromną, cappuccino
kasztanowego wypitego w przecudownych okolicznościach przyrody na dziedzińcu „Mleczarni"
pod łysym jeszcze kasztanem.
I cały dzień za mną
chodzi ta piosenka. A wy zmieniliście już czas z zimowego na letni?
Przecudna ta lampeczka, taka kolorowa i radosna, nawet jakby nie działała, to i tak ozdoba świetna!
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy się przestawiłam, okaże się dzis przy zasypianiu i jutro rano przy wstawaniu, uuu nie chce mi się. Dziś tak milusio było na słoneczku w ogródeczku.
A teraz próbuję nadgonić recenzje.
lampeczka działa :) kolorowo działa :)
Usuńmiłego wieczorka
To oprócz mojego bratanka mam już drugie chrześniątko :) Chrześniątko - świniątko :)
OdpowiedzUsuńLampka-Żelek rozwaliła system.
No lampka pełna kolorów :D
OdpowiedzUsuńjest tak kiczowata, że aż piękna
Usuń