Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

sobota, 4 stycznia 2014

Łyżwy z Hurtami

Piękna ta dzisiejsza sobota, szkoda czasu na siedzenie w domu, poza tym człowiek ostatnio za dużo sobie pozwolił i popodjadał troszku (a to czekoladkowy misio, a to serniczek, a to ciasteczka babcine). Trzeba to gdzieś teraz spalić. A najlepsze na spalanie jest na łyżwach jeżdżenie. Wyciągnęłam więc moje figuróweczki i w tramwaja się zapakowawszy, wyruszyłam na lodowisko. 

Wprawdzie trochę się pochmurno zrobiło, ale temperatura przyjemna, jadę sobie i jadę i jadę i tak jechałam z pół godziny. Już mnie to zirytowało, ale nic to, myślę sobie, zaraz będę szlusować i się odprężę.

Wysiadłam ze środka miejskiej komunikacji i .... hmmm, w którą stronę mam iść? Stadion jest, ale gdzie to lodowisko?

No to idę. I idę. I idę. Zaraz się wścieknę! Zadyszki dostaję, bo wejście na lodowisko jest o pełnych godzinach, a tu już 13:50, celu mej wycieczki jednak nie widać. No to idę coraz szybciej. 

Jest! Ale gdzie wejście? Ech... No to idę. I idę. I idę. No żesz kurka blaszka, kto wybudował taki wielki ten stadion?!

Dotarłam. 

14:08. 

Owszem, mogę wejść, ale to na swoje życzenie będę krócej jeździć.
Wlazłam, bo jakbym nie wlazła, to bym czekała nie godzinę, a dwie, bo o 15:00 jest czyszczenie tafli. 

No to szybciutko wzułam łyżwy, słuchawki w uszy i jeeeeedziemy. Jedziemy, jedziemy, z Hurtami na uszach. 

Dygresja: Hurt to najlepszy na świecie zespół do spacerowania, jeżdżenia na łyżwach, na rowerze. Są cudnie rytmiczni, że aż nóżki same prowadzą i gębusia się do świata cieszy. O, na przykład przy tym mi się najlepiej maszeruje:
I jeszcze przy tym:
Tylko czasami tak się zapominam, że idę, podrygując, jak na piosence przewodniej z Ally Mc Beal :)

Na czym to ja...

Acha. No i jedziemy, jedziemy, słuchamy, jedziemy i tak przez 40 min.
I już się cieszę, że jak na pierwszy raz to fajowo, bo się nie wywaliłam, a tu nagle, jak mi się łyżwa nie przekrzywi! No i masz babo placek! Piękne wykopyrtnięcie, na to kolano co zwykle. 5 min przed zejściem z tafli. 

W sumie tak mocno nie pierdyknęłam, ale jak podniosłam nogawkę spodni, to zobaczyłam pięknie wypączkowane drugie kolanko. I teraz na jednej nodze mam dwa kolanka: jedno zwykłe, a drugie koloru śliwkowego.
Nie martwcie się jednak, chodzić mogę, a nawet zrobiłam dzisiaj w mieszkanku rewolucję sprzątaniową, więc nie jest źle.
A teraz pora poczytać. :)

2 komentarze:

  1. Zazdroszczę Ci umiejętności jeżdżenia na łyżwach. W moim przypadku skończyło się to na wieeelu upadkach i siniakach. Od tego momentu omijam lodowiska szerokim łukiem;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, nawet mi nie mów, bo zanim się nauczyłam...cud, że jestem w jednym kawałku :) Ale warto próbować. Najpierw jest etap dreptania przybarierkowego, a później już jakoś idzie. Dobrze by było, gdyby był ktoś, kto podtrzyma :) Zapraszam na nauki :)

      Usuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.