A we Wrocławiu od
wtorku międzynarodowe święto opowiadaczy. Niestety, w tym roku zbyt wiele
zdarzeń pokrywało się ze sobą i nie uczestniczyłam we wszystkich spotkaniach i
czytaniach. Ale nie mogłam sobie odpuścić popołudnia z Magdaleną Tulli. Pisarka
to dla mnie ważna. Nie pojawia się zbyt często w mediach, nie jest związana z
żadnym periodykiem, gazetą, stowarzyszeniem, czy też grupą literacką. Spotkania
z Magdaleną Tulli nie są organizowane zbyt często, choć byłam zdziwiona, gdy
wczoraj autorka wyznała, że bardzo ceni sobie żywy kontakt z czytelnikami.
Wtedy można patrzeć sobie w oczy.
Na spotkaniu
poruszono mnóstwo tematów i gdyby tylko czas nas nie gonił, zapewne siedzielibyśmy
w Tajnych Kompletach i rozmawiali do białego rana.
Zaczęło się od
pisana- czymże jest ten dziwny fach, ten dziwny dar? Pisarka opowiadała, że w
jej przypadku wszystko robi się samo. „Pisanie to układanie ładnych zdań (...) Zdania bardzo
o siebie dbają" skąd się biorą? Umysł człowieka jest tak
skonstruowany, że myśli czasownikami. Każde zdarzenie, które nas spotyka to
zalążek fabuły.
No tak, pomyślałam
sobie, z tym się mogę zgodzić, ale nie każdy przecież może pisać. Tulli
dopowiedziała, że rolą pisarza jest ułożenie zdań w odpowiedniej konstrukcji.
Zdana same w sobie są piękne, powinny być, ale w kontekście mogą potrzebować
oszlifowania, zmiany. Na tym polega tworzenie literatury.
Rozmawialiśmy również
o sile literatury i obowiązkach pisarza. No bo pomyślcie sobie sami - każdy z
nas tworzy zalążki historii, tak się porozumiewamy. Literatura tez jest
sposobem komunikacji, ale pisarz potrafi
(albo i nie) tekstem manipulować. Jaka więc ciąży na nim
odpowiedzialność za przekazanie czytelnikowi pewnej historii, czy powinien mieć
jakieś zasady? Dla Tulli takimi aksjomatami są prawda i uczciwość. Należy się
jednak wystrzegać pewności. Ludzie czują się bezpiecznie w tłumie, a gdy
człowiek zostaje sam zaczyna mieć wątpliwości. Te wątpliwości to jedna z cech
pisarza.
Marcin Hamkało, który
prowadził spotkanie zapytał jeszcze o kondycję książki we współczesności. „Książki
zdychają. Ludzie mają teraz więcej możliwości, więcej propozycji i jeżeli będą
mieli do wyboru piwo, film, czy książkę, to wybiorą albo piwo, albo film".
Być może tak jest, ale zdenerwowałam się
trochę, bo dyskusja o śmierci książki i tragicznym poziomie czytelnictwa od lat
się toczy i od lat książki mają się dobrze. Ludzie czytają, przecież to widać
po tłumach, które przychodzą na spotkania autorskie, na festiwale. Może nie kupują
tyle książek, bo ich na to nie stać i rzeczywiście wola sobie pójść do kina.
ale przecież w bibliotekach czytelnicy ustawiają się w kolejkach do niektórych
tytułów. Poza tym ostatnimi czasy wzrosła liczba blogów, na których pisze się o
książkach, jest mnóstwo portali, na których się o książkach dyskutuje. Więc o
czym my mówimy?
Jeszcze jedna kwestia
mnie zainteresowała. Książka Magdaleny Tulli „Włoskie
szpilki" to rzecz nieco nietypowa dla pisarki. Jedni mówią, że to jest powieść,
inni, że opowiadanie. Sama autorka mówi, że książka jest i jednym i drugim.
Powstaje zatem pytanie- czy gatunek jest istotny? Czy jeżeli „Włoskie szpilki" są zbiorem opowiadań, to wtedy
inaczej się je będzie odbierać niż wtedy, gdy byłyby czytane jako powieść?
A na koniec jedno
piękne wyznanie. „Lubię książki, bo się można
nimi zajmować w ciszy".
Dziś rozdanie Literackiej Nagrody Nike. Wiemy już, że Nagrodę Czytelników otrzymał Andrzej Franaszek. Trzymam kciuki za Tulli.
Dopisek:
No to już po werdykcie. Jestem tak zdenerwowana, że zaraz chyba klawiaturę rozwalę. No żeby Bieńczyk dostał Nike? No ja was proszę. To była najsłabsza książka wśród finalistów! To jakieś nieporozumienie...
„Pisanie to układanie ładnych zdań (...) Zdania bardzo o siebie dbają" nooo cudowna fraza! Taka czuła, taka z miłością i troską o słowo. Ehhh. Zazdraszczam Ci tych spotkań, u nas nic się dzieje. Dramat jakiś. A co do poziomu czytelnictwa, to jakiś szał ostatnio wszędzie o tym mowa. Wczoraj w programie Hala odlotów także narzekali i bardzo mi się podobały słowa Franaszka, że ma takie wrażenie, że ci czytający wprowadzają jakiś terror w stosunku do tych nie czytających i że jego to przeraża. Ja też mam czasem takie wrażenie. Ci, którzy nie czytają czytać nagle (regularnie nie zaczną), a ci czytający namiętnie będą czytać bez względu na wszystko. Wychodzę z założenia, że nie każdy musi czytać i to czy ktoś czyta, czy nie o niczym nie świadczy. Kiedyś tak myślałam o świecie, że ja to się z tymi co czytają "bawić" tylko będę, ale na szczęście życie weryfikuje takie głupie i krzywdzące założenia:)
OdpowiedzUsuńBuziakuje Ciebie i Wojtusia mocno:)
No zgadzam się z Tobą w 100%. Książki to hobby. Tak jak film. Jak malowanie akwarelami. Jak zbieranie znaczków. Jeden lubi to inny tamto i takie gadanie,że czytelnictwo umiera jest durnowate. Za komuny poziom czytelnictwa był wyższy, bo literatura miała inną funkcję i nie było też tylu alternatyw. A teraz są. Może trochę ten współczynnik spadł, ale książka raczej nie zdechnie nigdy.
UsuńAch, uściskam, dzięki i Gibona pościskuj od nas i siebie tysz :)
UsuńJa też trzymam kciuki właśnie za tę książkę, choć jeszcze nie czytałam. Ale tak jakoś już podświadomie czuję, że to dobra proza, bo sama Autorka wydaje mi mądrą kobietą z tego co o niej do tej pory przeczytałam. I teraz u Ciebie. Dziękuję, że mi ją jeszcze przybliżyłaś.
OdpowiedzUsuńp.s co do czytelnictwa w Polsce, to problem jest raczej z cenami książek, nie z samym faktem czytania. Książki są zdecydowanie za drogie. Zauważam też wśród moich znajomych, że ludzie nie czytają nie tyle z braku czasu, co z lenistwa. Przecież to wymaga skupienia, a łatwiej pogapić się jednak w telewizor.
Ceny książek są rzeczywiście wysokie, ale są jeszcze biblioteki, znajomi. A brak czasu- teraz czyta się w inny sposób i w inny sposób się pisze. Choć czasu ciągle brakuje- to fakt. Dlatego mówiliśmy o tym,że spadek czytelnictwa wiąże się z tym, ze jest wiele innych rzeczy, które można robić, a nie czytać. Choć ja uważam, że jeśli ktoś lubi to czas właśnie na książkę przeznaczy.
UsuńPozdrawiam
Też uważam, iż książka ma się całkiem nieźle nawet w natłoku innych rozrywek.
OdpowiedzUsuńNatomiast co do Tulli - szczerze powiedziawszy, nie znam nic - kiedyś próbowałam jakiś tomik, ale wybitnie mi nie szło.
Nie mam typu na tegorocznego laureata, w ogóle mam wrażenie,że Nike jakby tak się "zdeklasowała", że już nie jest taka ważna, słynna, prestiżowa...tak jak Fryderyki - kiedyś to było wydarzenie, teraz nawet transmisji chyba nie ma ( a gala Nike o 23-ej, mi pora akurat pasuje, bo dziecię uśpię i wieczór mam wolny, ale generalnie programy kulturalne są ciemną nocą, no ludzie...)
Tulli jest ciężka. Pisze książki krótkie, ale mocno skondensowane. Pamiętam w jakim szoku byłam po przeczytaniu "Trybów". Jak można coś takiego robić z czytelnikiem, tak się z nim bawić i go w konia robić? Poza tym Tulli naprawdę buduje piękne zdania, jej książki to prawdziwa uczta dla estetyków słowa. A jeśli chodzi o Nike- tak, też uważam,że się zdeklasowała, ale i tak jakoś te emocje zostały. A gala jest chyba o 19. Pozdrawiam serdecznie
UsuńZadałaś sobie pytanie, które od jakiegoś czasu za mną "chodzi". Czy gatunek literacki jest tak ważny? Ostatnio zainteresowałam się literaturą irlandzką. W Irlandii bardzo popularne są kluby czytelnicze: grupy kilku osób, które umawiają się, że przeczytają jakąś książkę i spotykają się, by ją omówić. Czytane są powieści. Nie opowiadania, nie dramaty, tylko powieści właśnie. Dla autora nie-powieści to może oznaczać, że mniej osób sięgnie po jego dzieło...
OdpowiedzUsuńLudzie szufladkują, bo muszą się odnaleźć jakoś w świecie. Gatunki literackie pomagają wybrać z morza innych książek, to co nas interesuje. Tylko, że współcześnie ta granica jest bardzo płynna. Pytanie jest takie: czy gatunek determinuje odbiór dzieła?
Usuń