Autorzy: Szymon Hołownia, Marcin Prokop
Tytuł: Bóg, kasa i rock’n’roll
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2011.
Od jakiegoś czasu na rynku księgarskim jest widoczna tendencja do
wydawania książek przez ludzi mediów. Niedawno Znak wypuścił na scenę literacką
rozmowy Wojciecha Mana i Krzysztofa Materny, teraz z kolei przyszła pora na
inny rozpoznawalny telewizyjny duet. Oto bowiem Szymon Hołownia i Marcin Prokop
zdecydowali się pokazać szerokiej publiczności od nieco innej strony. Zamiast wygłupiać
się przed kamerami, Panowie zasiedli w miękkich fotelach i zaczęli dyskutować. A
dyskusje owe dotykają spraw fundamentalnych, więc warto byłoby je zarejestrować
i wydać ku pożytkowi przyszłych pokoleń, co też właśnie uczyniono. O czym zatem rozmawiają nasi prezenterzy?
„Bóg, kasa i rock’n’roll” to zapis siedmiu rozmów, w których Panowie
próbują przedstawić swoje poglądy na temat Boga, Kościoła, pieniędzy, zjawisk
popkulturowych, życia zakonnego i modlitwy. Książka jest zaproszeniem do
dialogu, jest spotkaniem dwumetrowego profanum
z miłośnikiem sacrum, jednak nikt
nikogo nie chce tu przekonywać do swoich racji i przeciągać interlokutora na
drugą stronę, bo jak zastrzega w jednym z rozdziałów Szymon Hołownia: „ Nigdy nie jest dobrym pomysłem siadanie do rozmowy z przekonaniem,
że koniecznie musimy osiągnąć dogmatyczny kompromis. Więcej luzu. My jesteśmy
tu, oni są tam. Możemy się szanować, ale nie musimy się pozbawiać czegoś
przystępując do dialogu. To do niczego nie prowadzi.”
Od razu wyjaśnijmy sobie jedną rzecz- nie jest to dzieło wybitne, ale
nie taka jest jego funkcja, „Bóg, kasa i rock’n’roll” ma być przede wszystkim
użyteczna, ale nie jest to również podręcznik do obsługi świata duchowego i
świeckiego.
W dyskusji, którą Panowie prowadzą, Hołownia jest tym od spraw
chrześcijańskich, natomiast Prokop prezentuje agnostyczny sceptycyzm. Pytania,
które prezenter zadaje autorowi „Monopolu na zabawienie” są kwestiami
dotyczącymi każdego z nas- dlaczego akurat mamy wybierać chrześcijaństwo, skoro
tyle w nim sprzeczności i niekonsekwencji. Kościół nie „nadanża” za
współczesnością, nie potrafi nawiązać dialogu, jest archaiczny, a jego
nauczanie wpada w komunikacyjną pustkę. A co z odwiecznym pytaniem o zło, bo
skoro Bóg jest Miłością i jest wszechmogący, to jak mógł dopuścić do masakry w
Ruandzie? A co z Jezusem, który umarł na krzyżu, ale zmartwychwstał? Zstąpił na
ziemię i stał się człowiekiem, więc może Elvis, który też był człowiekiem,
również żyje? Jak zrozumieć łaskę powołania i świadome oddanie się w „niewolę”
do zakonu? Czy zakon to nie jest czasami inna forma więzienia? Czy mnich,
wkładając habit nie jest kimś w rodzaju Batmana, który wraz z przebraniem
zyskuje nową tożsamość? A wolna wola to nie pic na wodę? Bo jaka to wolna wola,
skoro Bóg i tak wie co postanowimy, co zrobimy, więc tak naprawdę wszystko to
jest ściema. Hołownia stara się rozwiać wątpliwości swojego przyjaciela, wspina
się na wyżyny metaforyki i porównań, cytuje Pismo, ale opiera się też w dużej
mierze na własnym doświadczeniu. Czasami się wymądrza, ale nigdy nie narzuca
swoich prawd, nie jawi się jako autorytet, choć jego wiedza jest ogromna,
podobnie jak zdrowy dystans do katolicyzmu i jego polskiej wersji.
Prokop z kolei stara się wyjaśnić swemu interlokutorowi mechanizmy
rządzące współczesnym zepsutym światem. Świetnie rozbraja na czynniki pierwsze
fenomen idola we współczesnej kulturze, wyjaśnia swojemu chrześcijańskiemu koledze
skąd się bierze u ludzi zamiłowanie do gotówki, stara się wytłumaczyć dlaczego
współczesny człowiek odchodzi od Kościoła i szuka szczęścia w popkulturze.
Prokop przeprowadza rewelacyjną interpretację marketingowych przykazań,
wykazując, że są one zaczerpnięte z teologii: „Pierwszym przykazaniem byłoby:
‘Łam zasady’. Według mojej oceny Jezus nie był miękką łapką, jak
chciałyby go widzieć starsze panie w ciepłych beretach, tylko radykalnym
wywrotowcem. Bardziej Che Guevarą niż Ivanem Komarenko.
Podważył zastane reguły i zaoferował nowe. Współczesna cywilizacja oparta na kulcie jednostki, na
pochwale indywidualizmu, w naturalny sposób ceni bunt. Łamanie barier,
kwestionowanie porządku traktowane jest jako generator postępu. Zatem buntując
się objawiamy w człowieku ‘boską
cząstkę’- tak przynajmniej próbują nam wmówić marketingowcy”. Konkluzja
jest prosta- Kościół katolicki ma do
zaoferowania atrakcyjne treści, ale nie potrafi ich sprzedać, a wystarczyłoby
wykorzystać do swoich celów dostępne mu współczesne narzędzia.
„Bóg, kasa, rock’n’roll” to zderzenie dwóch światopoglądów, dwóch
osobowości, to rozmowa dwóch zwykłych facetów o kilku niezwykłych sprawach.
Miejscami dialog przekształca się w monolog jednego z bohaterów, czasami
poruszane kwestie są zbyt przegadane, niekiedy denerwuje nadużywanie porównań
(ja rozumiem, że takie porównania mają dać lepszy rzeczy ogląd, ale są pewne
granice wytrzymałości, w pewnym momencie zaczynamy się gubić w gąszczu obrazów),
ale trzeba przyznać, że rozmowy toczone są na poziomie i z dowcipem. Poza tym
przy stoliku dyskusyjnym jest przewidziane miejsce również dla nas, Panowie
bowiem zapraszają do otwarcia się na
dialog, proponują „wypłynąć na głębię”, by przemyśleć jakie fundamenty budują
naszą tożsamość. Takiego zaproszenia nie wypada odrzucić tym bardziej, że jest
ono zapowiedzią kilku niezwykle inspirujących refleksji.
W telewizji Szymon i Marcin to niedościgniony i zgrany duet, ciekawa jestem jak wyszła im książka, bo jeszcze nie miałam okazji jej przeczytać
OdpowiedzUsuńKsiążka jest ciekawym zderzeniem dwóch osobowości, ale nie liczyłabym na jakieś głęboko filozoficzne rozważania- wszystko jest w popkulturowym stylu-łatwe do przyswojenia i przyjemne. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń