Jest rok 1934. Młode małżeństwo Bujakowskich poczuło zew przygody i postanowiło wyruszyć w podróż ich życia. Zakupują zatem motor B.S.A W 19-484 PL, który na trzy lata stanie się niemalże ich domem. Cel- Szanghaj. Niemożliwe? A jednak! Pewnie ciekawi Was, co pchnęło młode, zamożne małżeństwo do trzyletnich wojaży w spartańskich warunkach? A czy musi być jakiś powód? Wystarczy, że idea narodziła się w głowie, bo przecież jedną z wartości, nadającą sens życiu jest realizowanie swoich marzeń- „(...) iść za marzeniem i znowu iść za marzeniem i tak do końca.” – jak to swego czasu powiedział Joseph Conrad..
Wyruszają zatem z Druskiennik, by 23.08.1934 roku oficjalnie skierować koła motoru w stronę Chin.
„(...) podział ról od początku jasno ustalony, mój chłopiec ma motor, czuje każde drgnienie maszyny, pracuje, prowadzi, naprawia, opiekuje się dziesięciokonnym potworem, pasażerka wózka telepie się bezczynnie, oczy otwarte, uszy nastawione, wypatruje, nasłuchuje i pisze. Może uda się spisać kronikę tej przygody XX wieku?”- pisze Halina Korolec – Bujakowska. I udało się, a efektem jest książka „Mój chłopiec, motor i ja”.
Ten niesamowity dziennik podróży udało się wydać dopiero po siedemdziesięciu latach. Dzięki wrażliwości autorki, niezwykle ciepłym i plastycznym opisom możemy się przenieść wraz z młodymi wędrowcami do Persji, gdzie rozgrywa się walka o życie na słonej pustyni, a później w górach, gdzie mróz i śnieg skuwają krew w żyłach. Jedziemy też do Bombaju ,by tam , z jednej strony zatopić się w kolorowy świat bazarów, a z drugiej pochylić nad uderzającą nędzą. Na sześć miesięcy rozbijamy namiot w birmańskiej puszczy w oczekiwaniu na nowe łożysko do motoru i poznajemy w tym czasie obyczaje plemienne Ików.
Ale książka „Mój chłopiec, motor i ja” to nie tylko kronika z romantycznej wędrówki, to również opowieść o miłości dwojga ludzi, o przyjaźni, spełnianiu marzeń, o zdobywaniu nowych doświadczeń i otwartości na inne kultury. Szczególnie urzekający jest epizod przygarnięcia przez młodych małej niedźwiedzicy Thai, która została wykupiona z niewoli. Przyjaźń jaka rodzi się między maluchem, a podróżniczką to jeden z najbardziej wzruszających fragmentów książki.
Podróż była ich marzeniem, ale wiadomo, że nie zawsze świat jawi się w różowych barwach. Przedsięwzięcie od początku było ryzykowne i wzbudzało wiele kontrowersji. Z jednej strony młodych zapaleńców przygody uskrzydlały wszelki gesty życzliwości ze strony spotykanych ludzi, ale z drugiej strony borykali się z problemami technicznymi, chorobami, a niekiedy i ubóstwem. Wszystkie przeszkody i cierpienia zdają się jednak umacniać naszych bohaterów i sprawiają, że ich uczucie staje się mocniejsze. Bo, jak to zauważa Stanisław Bujakowski- w taką podróż nie można się wybierać z pierwszą lepszą osobą. Podstawą jest zaufanie, bo podczas wyprawy wszystko się może zdarzyć.
Książka jest przepięknie wydana, rarytasem są zdjęcia dokumentujące całą wędrówkę. Do tego po części kronikarskiej został umieszczony felieton Stanisława Bujakowskiego, w którym autor udziela praktycznych porad tym, którzy zdecydowaliby się na podobne szaleństwo. Na sam koniec czytelnik ma okazje poznać uroki takich wojaży z zupełnie innej perspektywy, w ostatnim bowiem rozdziale książki głos zostaje oddany...motorowi.
„Mój chłopak motor i ja” to lektura nie tylko dla poszukiwaczy przygód, jest to również książka dla tych, którzy chcą ogrzać się w cieple niezwykle urokliwych i zakochanych w sobie młodych marzycieli.
Halina Korolec - Bujakowska, Mój chłopiec, motor i ja, W.A.B. , Warszawa 2011.
Dziękuję wydawnictwu W.A.B. za egzemplarz recenzyjny książki.
"Historia o zakochanych młodych marzycielach"-oooo, chciałabym przeczytać, wpisuje na listę:) Brzmi bardzo interesująco
OdpowiedzUsuńCzaiłem się już na nią w księgarni:) Może po następnej wypłacie ją zdobędę:)
OdpowiedzUsuńBierzcie i się nawet nie zastanawiajcie- to bardzo pozytywna książka :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę i również bardzo przypadła mi do gustu, chociaż początkowo byłam sceptycznie nastawiona:). Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuń:D Dzień dobry. Jeny jeny, wszyscy są w sieci.
OdpowiedzUsuń[Gołąb]
Gołąb- ano, ja to już od dawna :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie jak będziesz we Wro. Islandii już nie mam, poszła w dobre ręce. Pozdrawiam i witam w swoich skromnych progach :)