Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Port Wrocław- dzień trzeci

„Witam wszystkie dzieci-te małe i te dorosłe. A teraz każde dorosłe dziecko położy prawą rękę na sercu i będzie powtarzać za mną: obiecuję, że przez najbliższą godzinę będę miało dziesięć lat.”- tak oto Brian Patten powitał dzieciarnię przybyłą, by posłuchać bajek, wierszy i ciekawych opowieści o różnych rzeczach, ludziach, zwierzętach i nawykach. Okazuje się, że polskie dzieci są bardzo grzeczne, bo nie mają złych nawyków, ale brytyjski poeta zna takich „ancymonów” angielskich co w nosie dłubią. Nie wierzycie? Sami posłuchajcie, co może wyniknąć z wsadzania palca w nos. Zostawiam Was na chwilkę z Wojciechem Bonowiczem.



Ale to jeszcze nie koniec, nie odchodźcie od monitorów, bowiem czeka na Was strasznie denerwująca postać- Pani Sza. Kim jest? Ano, oddajmy głos Julii Fiedorczuk.

Jak sami widzicie, zabawa na portowej „Dziecinadzie” była przednia- dużo śmiechu i ciekawych historii, ale w chwilę później dzieci poszły do Pani Artystki, która ich na twarzach, za pomocą farbek, wyczarowywała zwierzęce maski. A dorosłe dzieci udały się na kolejne czytania.

Czytanie piąte- prezentacja książek z serii „44.Polska poezja od nowa”. Swojego autorskiego wyboru poetów-klasyków dokonali Piotr Matywiecki (czytał wiersze Konopnickiej) , Andrzej Sosnowski (prezentował twórczość Adama Ważyka) i Dariusz Suska (przedstawił liryki Władysława Broniewskiego). Przyznam szczerze, że nie będę po nocach z latarką pod kołdrą i wypiekami na policzkach zaczytywać się poezją Broniewskiego, czy Konopnickiej, za to nad Ważykiem mogę się zastanowić. Pewnie dlatego, że lubię monotonny, senny głos Andrzeja Sosnowskiego, który sączył w uszy publiczności strofy kilku wierszy Ważyka.
 Andrzej Sosnowski

Czytanie szóste- niespecjalnie się zapowiadało, ale dobry los chciał, żebym usłyszała Joannę Mueller. Coś tam kiedyś czytałam, chyba nawet w zeszłym roku była na Porcie, ale w pamięć mi nie zapadła. Za to dziś...Zostałam spoezjowana. I już nos wciskam w „Wylinki”- najnowszy tomik poezji Pani Joanny i już mam dedykację i kolejną fascynację. A może i Wam się spodoba, to co dzisiaj usłyszałam? Dzięki uprzejmości autorki i za jej zgodą mogę się z Wami podzielić tym oto cudeńkiem (dodam tylko, że wiersze Joanny Mueller najlepiej czytać na głos, bo są niezwykle muzyczne, a jednym z ulubionych chwytów poetki jest instrumentacja głoskowa, a- wierzcie mi- takie zabiegi najlepiej brzmią wyczytane na głos)

otoja

ja= wysuwany z zawiasów lat ciężki kombinat szuflad
      wysypywany na stosy: lal, korali, paplanin i pakuł

i ja= niema znajdka z wymownym wzrokiem
         która skrada się chyłkiem, otwiera, wydziera
         wchodząc w tajnię grymaśnie, głucho i głęboko

            ja= grodzisko engramów, wywierzysko szpargałów
            i ja= dziecko- deszyfrant, które bez szmeru, wiarołomnie
                                                                                                          w nich szpera
                        ja= powiernica specjalnych poruszeń
                        i ja= strych sekretów, strachów, skarg, szeptów, skarbów

ja= łamiąca klauzule ufności
      zrywająca powłoki oskórka
      niecierpliwa szafarka jawności

ja= wielokrotna w powrotach
      gładkim gwałtem tej małej
     zryw po zrywie wystawiana na głasnost

[gra w enagramy]        

Uwielbiam poezję lingwistyczną, zabawę językiem, neologizmy, semantyczne perełki. Wiem, czasami to niezrozumiałe, ale samo brzmienie już jest poezją. To tak jak z filmami Davida Lyncha- oglądasz, nie rozumiesz, ale obraz zachwyca.

Czytanie siódme – prezentacja antologii poezji latynoamerykańskiej „Umocz wargi w kamieniu” w przekładzie i wyborze Krystyny Rodowskiej z udziałem José Ángela Leyvy, Eduardo Lizalde i Ambar Past. Wiersze czytane w ojczystym języku poetów. Tłumaczenie wyświetlane na telebimie. Każdy język ma swój rytm, swoją melodię, dlatego lubię te obcojęzyczne czytania na Porcie.
 Od lewej: Jose Angelo Leyvy, Ambar Past, Eduardo Lizalde, Krystyna Rodowska

Czytanie ósme- na tę prezentację czekałam cały dzień. Tkaczyszyn – Dycki. Nie pojawił się. Nie będę ukrywać, że się wściekłam, ale później żal mnie ogarnął i jakoś tak zmarkotniałam.  Szkoda, mam nadzieję, że niebawem Biuro Literackie zorganizuje jakieś spotkanie autorskie.
Na szczęście Bohdan Zadura się pojawił i rozruszał publiczność swym „Nocnym życiem”. Niech zatem obraz przemówi:
"Odwaga"
Spojrzeć pod poszewkę
białego wiersza

I to już koniec. Za rok kolejny Port. A ja, ja czuję lekki niedosyt przez brak Dyckiego, ale podoba mi się to, że Port wraca do starej formuły. Jeszcze niedawno wiersze były prezentowane z bogatą oprawą artystyczną. A to zbyt głośna muzyka w podkładzie, to znów latający po scenie aktorzy, kuriozalne filmy na telebimach- może i to ciekawe, na pewno widowiskowe, ale jednak w tym całym artystycznym zamęcie gdzieś ta liryczna fraza się gubiła. A teraz- jest poeta, mikrofon, fotel, czasami delikatny akompaniament muzyczny. Jest poeta i publiczność. Tylko poezja. Czysta poezja. Aż miło posłuchać. Oby tak dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.